Akt VII: Rozkwit

26 7 0
                                    

– Uwielbiam mój nowy pokój – pochwaliła się Rosa kiedy spacerowała z Camilo w mniej uczęszczanych okolicach. – Tata i Tio odwalili kawał dobrej roboty. W ogóle Tio to jest najlepszy człowiek w naszej rodzinie! Przekonał ciocię Sofię, żeby zgodziła się na remont i na to żebyś przyszedł na obiad!
   – Mam wrażenie, że gdybyś mogła zmieniłabyś ojca – Sturchnął dziewczynę biodrem.
   – Mój tata jest zaangażowany dopiero jak ktoś rzuci pomysł. Od pomysłów jest wujek Samuel. Bracia doskonali.
   Dopiero teraz, kiedy rzuciła na niego szybkie spojrzenie, zorientowała się, że patrzy na nią od dłuższej chwili. Zatrzymali się.
   – Co? – Zapytała.
   – Odkąd się znamy jeszcze nigdy nie widziałem cię takiej zadowolonej – Dał jej śmiałego buziaka w kącik ust.
   – Widocznie potrzebowałam swojej samotni. – Przytuliła się do swojego chłopaka. – Do tej pory mieszkałam w jednym pokoju z siostrą a potem, przed remontem ten pokój nie był mój tylko cioci.
   Nagle się odsunęła i zaczesała włosy do tyłu.
   – Co się stało? – Zapytał Camilo.
   – Wiem co mogę zrobić wujkowi! Widzisz ten kadr? – Zrobiła małe okienko z palców. – Zamieniłbyś się w wujka Samuela i stanął gdzieeeeeeś tam?
   Wskazała palcem na przestrzeń między dwoma jabłoniami.
   – I na czym niby będziesz rysować?
   Na te słowa wyciągnęła bluzkę ze spódnicy. Spod tej bluzki, konkretnie zza pleców wyciągnęła cienki kawałek drewna. Otworzyła to jak książkę, a w środku były trzy czyste kartki.
   – To dlatego masz tak twarde plecy – Zauważył wzrokiem dając znać, że mu zaimponowała tym, że jest zawsze przygotowana.
   Wyjęła zza ucha niewielki ołówek.
   – To też nie jest tylko mój atrybut – Wzrokiem pokazała kolejny raz to samo miejsce.

»★•~{@}~•★«

"Panna na sprzedaniu" to luźna komedia o kobiecie, która jest na tyle nieporadna w stosunkach z mężczyznami, że zatrudnia swatkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że owa swatka sama nie ma pojęcia co robi i wkręcając naiwną kobietę bierze od niej pieniądze dużo częściej i dużo więcej niż powinna.
   Właśnie do tej sztuki Lucia miała ogromny sentyment, ponieważ swatka była jej pierwszą poważną rolą.
   Było już kilka godzin po obiedzie. Przez furtkę do ogrodu wbiegła zdyszana Rosa.
   – Masz dziesięć minut – powiedziała do niej Sofia.
   – Aha! – Dziewczyna pobiegła do domu.
   Kiedy przyszła z powrotem była już ubrana w pożółkłą sukienkę.
   – Mówiłaś, że będziesz na obiad. – Zwróciła uwagę Lucia.
   – Straciłam poczucie czasu. Szykuję prezent dla wujka Samuela, żeby wynagrodzić mu to, że był wodzirejem kiedy Camilo tu był.
   – Rosa, gdzie masz fartuch? – Rozmowę sióstr przerwała Sofia.
   – Suszy się jeszcze.
   – Dobra, zaczynamy.

Przy kolacji ciocia Sofia powiedziała, że tym razem to Mario będzie sprzedawał bilety. Argumentacją dla tej decyzji było tylko to, że tym razem tylko on nie miał poważnego wkładu w ten spektakl.
   Rosie to odpowiadało, bo dla niej oznaczało to tyle, że jeszcze sobie odpocznie od stołka. Teraz siedziała przy biurku i starannie rysowała dokładniejszy szkic, do którego pozował Camilo w postaci jej wujka.
   Złapała się na tym, że westchnęła tęskno podpierając brodę dłonią. Przerwała pracę nad rysunkiem, otworzyła okiennice i ze świeczką w dłoniach usiadła na parapecie. Patrzyła w kierunku domu Madrigalów. Pozwoliła sobie na odrobinę romantyzmu i wyobraziła siebie, że Camilo również siedzi w oknie i patrzy na jej dom. Zapytała się w myślach czy Alicia też się tak czuła kiedy zaczęła chodzić z Alejandro. 
   – Dobranoc, Camilo – Szepnęła do siebie i wdrapała się na łóżko. 

»★•~{@}~•★«

Rosa zeszła z krzesła zaraz po tym jak Gabriel oderwał pędzel od jej twarzy. Pozwoliła się ucharakteryzować młodszemu kuzynowi, bo jej makijaż, jako służącej, miał być bardzo prosty, niemal niewidoczny, więc był to dla niego dobry trening. 
   Wzięła miskę z kilkoma prześcieradłami i obrusami i zostawiła niedaleko wejścia na scenę. Zeskoczyła ze sceny i podeszła do furtki, gdzie już czekał jej brat. Jak ją zauważył od razu się rozpromienił. 
   – Miałem cię wołać – Poprawił się na krześle. – Od ilu osób zaczyna się bilet rodzinny? 
   – Na to nie sprzedajesz rodzinnych. – Wyjaśniła – Sprzedajesz tylko normalne i starsze ulgowe.
   – Jakie to starsze? – Przewróciła oczami.
   – Szesnaście lat i wyżej, ale jeszcze nie normalne.
   – Jasne. 
   – Ale ja w ogóle w innej sprawie. 
   – Jakiej?
   – Jak się czujesz, że grasz od niedawna a już dostałeś poważną rolę? – Oparła się o płot i skrzyżowała ręce na piersi. 
   – Chodzi o "Samotną"? – Przeczesał włosy palcami. – No jest spory stres, ale do tej pory idzie dobrze. Z resztą sama wiesz, byłaś przy próbie. 
   – Aha. 
   – A... dałabyś mi może jakąś radę? 
   – Radę? Ja? – Odbiła się od płotu i prychnęła – Jak chcesz, żeby ktoś ci doradził idź do Lucii, Oscara albo nie wiem, do cioci Carmen, ale nie do mnie!
   – Ale oni wszyscy jacyś tacy... podobni. – Na to stwierdzenie dziewczyna uniosła brew. – W sensie... Tia Sofia wiesz jaka jest. Zdanie Lucii jest niemal identyczne jak jej, a Tia Carmen... Też jest pasjonatką...
   – A ty zagubioną owieczką, która dopiero poznaje łąkę jaką jest aktorstwo, tak, też słyszałam ten tekst. – Jej wzrok pobiegał chwilę po podłożu. – Jeśli cokolwiek mogłabym ci powiedzieć to tylko tyle, żebyś nie brał występu za punkt honoru. 

Za Kulisami || EncantoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz