Akt V: Stres Miłości

42 5 0
                                    

Dekoracje sceny zostały zastąpione nowymi. Aktorzy przypomnieli sobie tekst "Ducha Lasu" i zrobili jedną szybką próbę podczas gdy inni przygotowywali zakulisowe, niemniej ważne rzeczy.
   Lucia siedziała właśnie na stołku u ciotki Carmen, która ją charakteryzowała.
   – Dziś Oscar będzie błyszczeć – powiedziała, żeby nie siedzieć w całkowitej ciszy. – Jak się z tym czujesz?
   – A jak mam się czuć, Tia?
   – Noo Sofia na przykład chodziła naburmuszona kiedy ktoś dostawał więcej roli od niej. – Kobieta odłożyła paletkę cieni i wybrała zieloną szminkę – Co prawda z wiekiem jej przeszło, ale ty się w nią potwornie wdalaś.
   – Ale ja nie jestem ciocią Sofią. Lubię grać główne role, ale nie jestem zła, że Oscar też chce się bawić na swoim ulubionym przedstawieniu.
   – Imeldzie udało się złote dziecko – Mruknęła i wykonała bliżej nieokreślony gest ręką. Oznaczało to tyle, że skończyła.

Lucia znalazła Rosę poprawiającą ostatnie detale swojego stroju słonecznego ognika.
   – Znowu sprzedajesz bilety?
   – No a jak – Parsknęła przewracając oczami.
   – Może cię zastąpić? Wychodzisz przecież jako pierwsza.
   – Mogłabyś? – Lucia kiwnęła z uśmiechem. – Jesteś super! Hej, a słuchaj... Tia Sofia mówiła, że wróciłaś cała brudna, co się stało?
   – Z Andreą wpadłyśmy do nawozu. Nie pytaj o szczegóły.
   – Nie zamierzam – szepnęła Rosa z niebywale szeroko otwartymi oczami.

»★•~{@}~•★«

Siedzenie za stolikiem przed furtką do ogrodu było dosyć nudne, więc Lucia nie dziwiła się siostrze, że tak bardzo tego nie lubiła. Musiała tu siedzieć już półtorej godziny przed rozpoczęciem spektaklu. Kiedy jednak ludzie zaczęli się schodzić nie było tak tragicznie.
   Jako jedna z pierwszych przyszła Andrea. Dziewczyny, zanim weszły postanowiły uciąć sobie pogawędkę do momentu przybycia ostatniej osoby.
   – No zastąpiłam ją, bo chciałam, żeby miała czas się przygotować.
   – Pamiętam jak przyszłam na to pierwszy raz z rodzicami. Jeszcze twoi starsi to grali.
   – Ciekawe czy teraz ci się spodoba.
   – Wiem, że najbardziej spodoba mi się jeden ożywiony kwiat – Szturchnęła partnerkę.
   – Cześć – Do dziewczyn podszedł Camilo prowadząc za rękę młodszego brata. – Dwa bilety proszę.
   Położył pieniądze na blacie. Lucia podała im dwie wejściówki.
   – Dziękuję i miłego spektaklu. – Uśmiechnęła się.
   Nastolatek już otworzył furtkę, ale schylił się do tyłu, żeby zadać pytanie.
   – A, będzie możliwość pogadania później z Rosą?
   – Jasne, powiem jej – Madrigal uśmiechnął się dziękująco i wszedł do ogrodu Garciów.
   – Myślisz, że coś z tego będzie? – Zapytała Andrea kiedy Lucia sprzedawała kolejny bilet.
   – Co nasz na myśli?
   – No twoją siostrę i tego Madrigala.
   – Nie wiem. Ale wczoraj wróciła na kilka minut przed północą. – Wręczyła jeszcze trzy bilety rodzicom z dzieckiem, które okazały się być ostatnie. – Wiesz, nie byłoby najgorzej. Myślę, że nawet lepiej by się czuła z nazwiskiem Madrigal, ale nie mnie to oceniać.
   – No to szczerze szczęścia im życzę, a tobie powodzenia na scenie.
   – Połamania nóg – poprawiła aktorka. – W teatrze trzeba życzyć na odwrót.
   Dały sobie szybkiego buziaka i się rozeszły.

»★•~{@}~•★«

Rosa już chodziła powoli po scenie i rozglądała się jakby była w obcym świecie.
   – Dziwne. Nie widzę mojej gwiazdy – Powiedziała patrząc w kierunku księżyca, który w tym momencie przypominał rogalik. – Tylko srebrzysty uśmiech w ciemności.
   Wskazała ręką w kierunku satelity, żeby widzowie też zwrócili na niego uwagę.
   Do domu, drzwiami od strony kuchni, weszła Lucia i zastawiła na stole skrzynkę z pieniędzmi i listą osób, które kupiły bilety. Weszła za kulisy. Rosa już kończyła scenę.
   – A skoro mojej gwiazdy nie ma... – Uśmiechnęła się szeroko. – Mogę robić co tylko dusza zapragnie! – Wybiegła w podskokach z lewej strony sceny.
   Ricardo kroczył z laską w rytm wygwizdywanej przez siebie melodii. Stanął na samym środku i odetchnął pełna piersią.
   – Cudowna, ciepła noc! – Powiedział głośno siadając na pieńku. – Tylko szkoda tak czas w samotności spędzać.
   Ziewnął i rozciągnął się zamierając w takiej pozie. Na scenę znowu wbiegła Rosa.
   – Podróżnik! – Pisnęła. – To podróżnik! Idealny moment, żeby zrobić małego psikusa – Zatarła ręce i trochę pokręciła się w okolicy taty.

Za Kulisami || EncantoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz