Cóż, co mogę powiedzieć o wydarzeniach w noc imprezy w bractwie? Chyba jedyna rzecz, która może mnie usprawiedliwić to alkohol... Nie no, dupa, gadam głupoty. Wewnętrznie chciałam tego. Dawno nie byłam z nikim tak blisko. Nie tylko faceci mają swoje potrzeby.
Jeszcze pięć miesięcy temu spotykałam się z Willem z mojego liceum. Jasne, że z nim sypiałam. Bardziej trzymał się ze mną ze względu na to. Ja również. Miłości to tu nie było, lecz coraz częściej się nie dogadywaliśmy, więc zakończyliśmy naszą relację.
Nate zapewne teraz jest zachwycony, że jednak mnie przeleciał, choć mówiłam mu, iż może tylko o tym marzyć. Zdecydowanie nie żałuje braku trzymaniu się postanowień.
Jest poniedziałek. Pierwszy dzień na uczelni, jestem podekscytowana. Umówiłam się z Wendy przed wejściem na nasz wydział, żeby pokazała mi gdzie znajdują się poszczególne sale oraz aule. Ogarnia mnie również lęk, że coś odwalę. Mam sporego pecha do nowych miejsc. Pamiętam pierwsze lata u cioci Molly oraz wujka Arisa. Nie wiedziałam jeszcze, gdzie co się znajduje i bardzo często wiązało się to z tym, iż rozwalałam porządek ciotki. Przeważnie jak wyjmowałam coś z szafek inne rzeczy na mnie spadały. Wtedy wolałam wujka, żeby tylko Molly nie widziała. Albo sytuacja na pierwsze święta jak rozwaliłam lampki na choince. Po prostu się moja noga zahaczyła o kabel...
— O, jesteś! — Wendy przytula mnie na powitanie. — Mamy jeszcze jakieś pół godziny do zajęć, więc wyrobimy się. Potem cię odprowadzę pod sale.
— Super.
Przechodzimy prawie każdym korytarzem, abym mogła zapamiętać każdą część budynku. Nie jest on jakiś wielki, więc raczej będzie to proste. Ostatecznie zatrzymujemy się pod salą, gdzie mają odbywać się moje zajęcia.
— Dobra — Wendy poprawia ramię torby. — Zostawię cię już, gdyż trochę dalej mam zajęcia.
— I tak dzięki za pomoc — przytulam ją na pożegnanie.
— Nie ma sprawy! Widzimy się na lunchu! — macha mi jeszcze zanim zniknie za zakrętem.
Mam jakieś pięć minut, więc wchodzę na Instagrama. Przeglądam relacje celebrytów, dopóki ktoś mnie nie popycha.
— Kurczę, przepraszam bardzo!
Przede mną pojawia się dziewczyna w okularach o czarnych włosach ściętych do ramion. Ma na sobie ogrodniczki, a jej torba jest szmaciana. Trafiam, iż to jakiś typ „eco girl". Jest coś takiego? Cóż, najwyżej tworzę nowe nazwy na style.
— Spokojnie — odpowiadam jej, ponieważ widzę jej zdenerwowanie na twarzy. — Jestem Josephine, a ty?
— Bridgette — jej usta unoszą się w delikatnym uśmiechu. — Czasami zawieszam się i niestety kończy to się zderzeniami z przypadkowymi ludźmi.
— Znam to. Mam tak jak się zamyślę, nie jesteś sama. Ty też na dietetykę?
Kiwa głową. Świetnie, poznanie osoby z roku mam zaliczone.
Pojawia się nasza profesor, pani Canavagh. Wpuszcza nas na salę, a my niepewnie drepczemy do środka. Widzę zdenerwowanie na wielu twarzach.
— Usiądziesz obok mnie? — pyta Bridgette.
— Chętnie.
Pierwszy wykład mija w bardzo miłej atmosferze. Kobieta opowiada nam o sposobach na zdrowe odżywianie.
Po trzech wykładach kieruję się w to samo miejsce, gdzie jadłam sałatkę z Meadow. Wendy oraz Flora już na mnie czekają.
— Jak tam pierwszy dzień, Świeżuchu? — droczy się ta druga.
![](https://img.wattpad.com/cover/293741792-288-k628177.jpg)
CZYTASZ
COLLEGE - historia pogmatwana
RomansaTĘ WERSJĘ KSIĄŻKI TRAKTUJCIE JAKO SZKIC, PO JEJ SKOŃCZENIU NASTĄPIĄ DRASTYCZNE POPRAWKI, ABY POLEPSZYĆ I ZWIĘKSZYĆ JEJ JAKOŚĆ Josephine McKee wyjeżdża do Miami na studia. Czystym przypadkiem będzie studiować tam, gdzie jej sąsiad Josh Lowell, z któr...