Bunta przesiedział cały następny dzień w domu Ruby, na kanapie. W przeciwieństwie do dziewczyn, mu się nie chciało iść do lasu, by zbadać bardziej sytuację. To zbyt ryzykowne, myślał. Nie chciał aby więcej osób było opętanych, albo co gorsza, obłąkanych, wystarczyło że stracili Nathana. Nagle usłyszał jakieś ruchy na górze. Może Jocky się ocknął - pomyślał, nie będąc pewien. Warto sprawdzić. Wstał z kanapy i podszedł szybko do schodów, po czym wszedł po nich na górę. Szybko poszedł w stronę pokoju, gdzie był jego przyjaciel, oraz otworzył drzwi. Na łóżku siedział Jocky, dopiero teraz zauważył że już nie wygląda na... Człowieka. Raczej wyglądał tak, jak logicznie mówiąc, powinien. Teraz szczególnie było widać, że jest żywym demonem.
-Witaj, Jocky. Jak się czujesz?-
Zapytał trochę cicho. Wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Jocky widocznie był zaskoczony jego obecnością, w końcu tak długo się nie widzieli. Można powiedzieć że wieczność, a jednak minęło kilka lat.
-Nawet, nawet.- powiedział lekko drżącym, ochrypłym głosem -co ty tutaj robisz? Nie powinieneś być... No wiesz... w miejscu umarłych?-
Chłopakowi zabrakło słów. Niby już opowiadał czemu, lecz słów mu brak. Jednak powiedział szybko:
-Nie przepuścili mnie i tyle-
Popatrzył na przyjaciela. Chyba rozumiał, co czuje Bunta, jednak nie było po nim tego widać.
-Jocky, chciałem cię za...-
Nie dokończył, ponieważ Jocky już mu odpowiedział, jakby czytał mu w myślach.
-Nie zbyt wiele pamiętam. Było ich dużo, zbyt dużo. Nigdy tak wiele ich nie widziałem. Pojawili się nagle. Agresywni niczym wygłodniała grupa wilków, szybcy, bardzo szybcy... Nie miałem za bardzo szans, ponieważ nawet ich nie słyszałem! Ostatkami sił wróciłem i... Teraz jestem tu. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę musiał znowu spotkać obłąkanych... Ale jednak.-
Słyszał, jak z niechęcią to mówi. Raczej najlepsze przeżycie to to nie było. Teraz się zaczął zastanawiać, co pomyślą normalni ludzie o tej sytuacji. Może ubzdurają sobie, że to jakaś apokalipsa zombie, a może, że to aktorzy... W tych czasach wszystko było możliwe.- Bunta, nie możemy to tak zostawić. Tu nie chodzi tylko o nasze bezpieczeństwo, ale i innych. Jak nie zdziałamy, sprawa może stać się jeszcze gorsza, i to o wiele gorsza-
Bunta pomyślał, że Jocky ma rację, z resztą... Jak zazwyczaj.
-Jakieś pomysły?-
Zapytał lekko zdezorientowany Bunta. On nie miał żadnego pomysłu, jak mogą sobie z tym poradzić.
-Jak poczuję się znacznie lepiej, udamy się do wioski, całą czwórką.- Słysząc to, Bunta uświadomił sobie, że Jocky jakimś cudem dowiedział się o Nathanie... Może to on go opętał? Nie, to mało możliwe.
-Jeżeli szczęście nam dopisze, to powinniśmy tam trafić cali i zdrowi, jednak nie obiecuję-
Dopiero teraz umarły zaczął się zastanawiać: Do jakiej wioski? Czy to wioska, gdzie Jocky był ze swoją grupą? Zadawał sobie te pytania, jednak odpowiedział tylko:
-Dobrze. To daleko stąd?-
Przez chwilę nie słyszał odpowiedzi. Oczekująco patrzył na Jockyego, do puki ten mu nie odpowiedział.
-w samym sercu lasu, tego lasu, przy którym jesteśmy... Nie sądzę, by to było daleko, jednak najbliżej to nie jest.-
No to zapowiada się podróż- pomyślał leniwie Bunta. Nie cierpiał podróży, ponieważ dla niego zawsze to była zwykła tułaczka. Jednak teraz musi się z tym uporać. Mężczyzna zaczął się zastanawiać, czemu tak nie cierpi podróży.
-Gdzie są dziewczyny?-
Z myślenia wyrwał go Jocky
-Pomimo iż odradzałem im... Poszły do lasu bardziej zbadać sytuację-
Naprawdę, odradzał Yuki i Ruby by poszły... Ale nie posłuchały.
-Jak to? Co za małpie móżdżki! Mogło im się coś stać!-
Jocky próbował wstać, jednak szybko zrezygnował z grymasem na twarzy.
-Może i wyglądasz na pełnego energii, ale widać, że nogi na tą chwilę jeszcze posłuszne nie są! Pozwól, że ja je poszukam, a ty odpoczniesz-
Zaproponował. Ujrzał że Jocky nie chciał odpuszczać, by pójść, jednak się poddał.
-dobrze, tylko wracaj zanim się bardzo ściemni-
Fuknął jego przyjaciel, a on tylko się szybko pożegnał i popędził na zewnątrz. Na ulicy nikogo nie było... Było pusto. Lecz on bez zastanawiania się, co się stało, popędził do lasu. W takiej sytuacji skrzydła przydawały się jak toster do robienia betonu, jednak Bunta co jakiś czas pomagał sobie nimi przyśpieszyć drogę, gdy w danej okolicy nie znajdował przyjaciółek. Nawet nie zorientował się, jak słońce zaczęło powoli zachodzić. Aż nagle, usłyszał jakiś jęk. Brzmiał jakby ktoś próbował coś powiedzieć... A do tego był bardzo znudzony. Nie zabrzmiało to jednak naturalnie. Bunta raczej wolał uniknąć wiedzy, co jest źródłem tego dźwięku, no ale ciekawość wzięła górę. Poszedł w stronę odgłosu. Im bliżej był, tym bardziej wydawało mu się, że ten dźwięk zmienia się bardziej w warczenie. Nagle zauważył co było źródłem...To był jakiś ranny obłąkany, jednak Bunta nie wiedział kto to. Skórę miał prawie szarą, włosy rozczochrane, a ubrania podarte. Mimo iż widok nie był najstraszniejszym, to Buncie przeszły ciarki po ciele. Nawet taki widok był dla niego okropny i niesprawiedliwy. Szybko się otrząsnął i zwiał. Jednak wolał trzymać się od tego z daleka, bardzo z daleka. Zatrzymał się, gdy znowu coś usłyszał. Na pewno były to dwie osoby... Jeden głos był przerażony, a drugi był cichy i spokojny. To na pewno ktoś inny niż te zgnijaki- pomyślał i szybko poszedł do odgłosów. Nie był to obłąkany... Jednak cel Bunty. Yuki i Ruby, całe i zdrowe! No przynajmniej tak było widać z jego punktu widzenia.
-Yuki! Ruby! Jak dobrze że się znalazłyście!-
Powiedział szczęśliwie Bunta do dziewczyn.
-Miałyśmy wracać... Coś się poważnego stało? Wszystko dobrze z Jockym?-
Powiedziała spokojnie Ruby. Coś się chyba stało -pomyślał, widząc twarze dziewczyn. Widać było że są trochę... Zakłopotane, ale czemu?
-Nic poważnego... A z Jockym o wiele lepiej. Wreszcie się ocknął, jednak nadal nie odzyskał swej siły-
Chyba im trochę ulżyło.
-Czas wracać. Słońce już zachodzi, a to znaczy, że aktywność wroga wzrasta-
Wywarczała Yuki. Racja. Nocą obłąkani byli bardziej aktywni.
-W takim razie biegnijmy truchtem. Będzie szybciej niż marszem, plus to nie jest taki szybki bieg, więc nie powinniśmy jakoś przykuwać ich uwagę-
Zaproponowała Ruby.
-Dobry pomysł... Jednak nie byłoby lepiej, no ten... Polecieć?-
Dla Bunty to się wydawało szybsze i bardziej skuteczne, więc to powiedział.
-A jak ja ci polecę, co? Jedynie co mogę, to zmienić się w wilka, ale tylko gdy jestem wściekła!- Niby Ruby powiedziała to, jakby go zbeształa, lecz można było usłyszeć nutę rozbawienia w jej głosie.- A dodatkiem, będziemy tak bardziej odsłonięci... Możliwe że ktoś nas zauważy. Wy sobie tam lećcie, ja wolę poruszać się własnymi nogami!-
-Nie no, coś ty. Myślisz że bym poleciała w takiej sytuacji? Za nic! To Bunta jest takim dupkiem-
Gdy usłyszał słowa Yuki, zrobiło mu się wstyd. Ruby miała rację. Czy tylko ja nie myślę logicznie tego dnia? - Pomyślał.
-emmm, nie chcę jakoś zamartwiać, ale w którą stronę mamy iść?-
Zapytała Ruby. Obie spojrzały na niego, jakby myślały, że doskonale wie w którą stronę iść.
-E, e! Nie patrzcie na mnie! Ja nawet nie pamiętam jaką trasą tu dotarłem.-
Po Buncie idealnie było widać, że jest niezadowolony.
-A możesz przynajmniej przypomnieć sobie jakieś miejsce, przez które przechodziłeś?-
Zapytała Yuki. Gdyby to było takie proste! Pamiętał tylko to miejsce z rannym obłąkanym, nic więcej. Mam plan!- pomyślał. Dawno nie korzystał ze swojej krótko odległej teleportacji. Nie myśląc długo, wziął obie za ramiona, a po chwili byli zupełnie gdzie indziej. Niby to miejsce było bardzo blisko, no ale same się prosiły.
-Włala, oto i miejsce które pamiętam-
Chodziło mu o miejsce z tym gnijakiem. Puścił je i po chwili usłyszał jak jedna z jego przyjaciółek wrzasnęła z przerażenia:
-TRUP!-
Lecz nie zastanawiał się, kto to był.
-Trup, trupem. No ale tylko to miejsce pamiętam-
Bunta starał się sprawiać wrażenie... Obojętnego.
-Lepszego nie można było?! To miejsce było jakieś 30 kroków od poprzedniego miejsca!-
Warknęła Ruby. No tak. Znowu z siebie zrobił głupka.
-No ale tylko to miejsce pamiętam-
Wyszeptał. No pamiętał dom, lecz byli zbyt daleko, by mógł ich tam przenieść.
-No to chyba lepiej polecieć-
Wymamrotała Ruby.
-Nie polecimy, za nic. Bunta, ty akurat polecisz do góry i rozejrzyj się, którędy możemy dotrzeć do domu-
Rozkazała Yuki. Cóż, co ma innego zrobić, niż wykonać rozkaz? Z miejsca, za pomocą swych mało użytecznych skrzydeł, wzniósł się do góry. No nie źle się oddalili. Ocenił odległość na dziewięć kilometrów, ale mogło dalej, znacznie dalej. Szybko, niezdarnie wylądował, przewracając się. Za szybko - pomyślał, po czym wstał.
-Na wschód, cztery stopnie na lewo. Odległość dziewięć kilometrów, bądź więcej-
Zdał raport.
-Nie jest tak strasznie źle-
Przyznała Ruby
-Nie tak strasznie źle? Słońce już zachodzi! Noc tuż, tuż!-
Wywarczała Yuki, na Ruby.
-zanim się zaczniecie kłócić... Lepiej ruszajmy się stąd, zanim staniemy się karmą dla wron-
Szybko powiedział Bunta i nie czekając na odpowiedź, szybko, nie biegnąc, ruszył w stronę domu. Nie patrzył, czy dziewczyny za nim idą, lecz słyszał ich kroki. To miejsce... Wydawało mu się dziwne, jakby ktoś go obserwował, uważnie i z podejrzeniem. Nie powstrzymał się. Spojrzał w lewo, w prawo, potem do tyłu, zauważając przy okazji, że Yuki i Ruby jednak się nie kłócą, a potem spojrzał w górę. Księżyc był już na niebie, chociaż nie było tak ciemno. Może mi się wydaje, że ktoś mnie obserwuje? Spojrzał przed siebie. Nikogo tu nie było, poza Buntą, Yuki i Ruby, no i oczywiście dziką zwierzyną. Oczywiście to go nie martwiło, martwiło go to, że teraz na pewno gdzieś tu są zainfekowani. Dopiero teraz się zaczął zastanawiać, czemu jak wychodził, nikogo nie było na ulicy. Zawsze tam było dużo ludzi! A teraz nagle wszyscy zniknęli. Może dowiedzieli się o obłąkanych? Ha! Nie mogę się doczekać, aż usłyszę o zombie!- Pomyślał Bunta, śmiejąc się cicho pod nosem. Kiedy był malcem, bawił się ze swoim przyjacielem, Hiroshim, w zarazę, a czasem nawet jego siostra się przyłączała razem z Julie. Zazwyczaj to Bunta był zarazą, jednak mu to nie przeszkadzało, zawsze było fajnie być zarazą, gdy inni myśleli, że to najgorsza rola w tej zabawie. Teraz to nie jest zabawa, teraz to jest prawdziwe życie. Nie jest to dzieciństwo, to jest teraźniejszość. Kiedy w końcu wiedział gdzie jest, było już ciemno, ale blisko. Zatrzymali się na polance, gdzie kiedyś był pistolet i siekiera. Teraz tego tam nie było. Ciekawe, co się z tym stało... Dokładnie chodziło mu o jego pistolet. Siekiera została zakopana, a pistolet... No cóż, zniknął... Był i nagle go nie było. Może kiedyś się znajdzie. Wróciły niespodziewanie do niego wspomnienia... Jak trenował Ruby, by pokonać Akari... Przeniesienie się w czasie Ruby, by wziąć taką jedną kartkę z miejsca, gdzie mieszkała Akari... Walkę Ruby z Akari... Czemu wszystkie te wspomnienia, są z Ruby i Akari? Oto jest pytanie. Eh, gdyby Akari nie była opętana złem, może teraz byłoby dwa razy lepiej! Jednak się nie odstanie. Najwidoczniej tak miało być. Spojrzał na Ruby i Yuki, obie wyglądały na nie za bardzo zadowolone, że tu są. Widzę, że nie chcecie tu być, tak jak ja. Lepiej będzie, jak pójdziemy dalej- Powiedział do nich w myślach i ruszył. Czasem miło wspominać, ale nie kiedy ma się takie wspomnienia. Teraz mu się przypomniała scena jego śmierci, jak i pierwszej śmierci Akari. Byli wtedy w kryjówce Akari... Był tam tylko dlatego, że ona porwała jego już byłą miłość... Ale czy na pewno byłą? Już sam nie wiedział, co o tym myśleć. Pamięta jakby to było wczoraj, jak postrzelił Akari, a ona przed śmiercią, zabiła go siekierą. Pamięta ten ból... Nie tylko spowodowany siekierą, ale też świadomością, że zostawi wszystkie ważne mu osoby... Hiroshiego, Lily i Julie... Teraz przy życiu była tylko Julie. Jego siostra Lily umarła przez chorobę, a Hiroshi zginął ratując Ruby życie, a w tym swojej córce. Ciekawe, jak tam u Julie. Nie widział ją parę ładnych lat. Bunta, przestań myśleć i idź! - pomyślał. Zaczął iść szybciej. Gdy dziewczyny były zmęczone, on czuł się pełen sił. Może dlatego, że nie żyje? Chociaż Yuki była demonem, nadal była żywa. To przez to, że była jednym ze starych eksperymentów szaleńca. Nie tylko ona była eksperymentem, ale także Nathan i Jocky... Oraz wiele innych. Tylko sobie wyobrazić, jak tam było! Jocky był głównym eksperymentem, może dlatego właśnie jest najsilniejszy ze wszystkich tych właśnie eksperymentów? Był także tam najdłużej, to też może być powód. Dobra, nie twoja przeszłość, nie twoja sprawa- pomyślał, znowu siebie pouczając. Nawet nie zauważył, a był już na granicy miasteczka. Znowu było pusto.
-Uf! W końcu jesteśmy!-
Wydyszała Ruby.
-Jednak źle oceniłem odległość i było trochę dalej-
Powiedział Bunta.
-TROCHĘ? Przepraszam bardzo, ale było, znacznie dalej-
Wywarczała Yuki z tyłu.
-Nie ważne. Lepiej wejdźmy do tego domu, byśmy byli bezpieczni-
Powiedział spokojnie Bunta i poszedł do domu Ruby. Gdy wszedł, wszystko było normalnie. Poszedł na górę, sprawdzić czy u Jockyego wszystko dobrze. Gdy otworzył drzwi, ujrzał śpiącego przyjaciela. Odpoczywaj, ponieważ to dopiero początek, przyjacielu.
CZYTASZ
Wild Me 2
AdventureMinęło już kilka lat, od tamtego wydarzenia, lecz zagrożenie nie minęło. Bunta powraca. Jedna osoba, popełniła błąd, wracając do świata żywych... Wielki błąd...