Paenitet parum soror

89 10 2
                                    

I nagle przed naszymi oczami pojawiły się ogromne drzwi wykonane ze strasznie starego ciemno brązowego drewna. Popatrzyłam z  zaciekawieniem i niepewnością na Jamesa, on jedynie przybrał swój huncwocki uśmiech i otworzył drzwi. Wnętrze tego magicznego pokoju było  cudowne , wyglądało jak klif nad morzem na które zabierali nas rodzice na wakacjach zanim zaczęliśmy chodzić do szkoły. Popatrzyłam niezrozumiale na Jamesa bo przecież skąd w szkole mógł być  ten klif? To wszystko było takie nierealne i jednocześnie takie piękne. Zauważyłam też że niedaleko od krawędzi klifu znajduje się koc oraz różne przysmaki które uwielbiałam. Byłam wniebowzięta tym wszystkim.

- James, jak..? - nie umiałam z siebie nic więcej wydusić.

- Witaj w pokoju życzeń Ali - podszedł do mnie od tyłu i wyszeptał do ucha a ja przemknęłam oczy - cokolwiek sobie wymarzysz może się tutaj znaleść, wszystko co tylko zechcesz - po wypowiedzeniu tych słów również przyciszonym głosem odszedł i poszedł usiąść na koc, a ja jeszcze chwilę tak stałam w osłupieniu i dopiero po chwili do niego dołączyłam.

- Kochałam to miejsce, zawsze przez cały rok czekałam tylko aż tutaj przyjedziemy - powiedziałam rozglądając się po pokoju.

- Wiem, dlatego chciałem żeby pokój zamienił się w właśnie to miejsce, zawsze miało dla nas szczególne znaczenie - mówił wpatrując się w przestrzeń, po chwili jednak spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem - zawsze w tedy byliśmy wesołą rodziną, nikt z nikim się nie kłócił było idealnie.

- Masz rację, jednak to już nie wróci wiesz o tym Jimmi? - te słowa były wypowiedziane z pewnego rodzaju smutkiem, brakowało mi tych chwil kiedy byliśmy beztroscy i nie mieliśmy żadnych poważnych problemów.

- Wiem mój mały lisku - powiedział z chytrym uśmiechem bo użył mojego przezwiska które powstało od formy animagicznej.

- James, miałeś nie używać tego przezwiska żeby nikt się nie dowiedział - powiedziałam ze śmiechem.

- Wiem lisku ale nikt nas tu nie usłyszy - powiedział i pocałował mnie w skroń - kocham cię siostrzyczko nie kłóćmy się więcej proszę.

- Czekam na jakieś przeprosiny braciszku - popatrzyłam na niego ze szczerym uśmiechem, dawno nie spędzałam czasu z bratem sam na sam,  bardzo mi tego brakowało.

- No tak, oczywiście księżniczko,  w takim razie ja James Fleamont Potter chciałbym cię Altair Aurore Potter przeprosić i prosić o wybaczenie, za moje debilne i nieodopuszczalne zachowanie naruszenia twoich rzeczy i zrobienia ci awantury za to że należysz do slytherinu. Czy jesteś mi swojemu ukochanemu starszemu bratu w stanie wybaczyć o moja wielka i miłoścowa pani? - zakończył a ja wybuchnęłam śmiechem, to było głupie i jednocześnie słodkie.

- Jesteś debilem Jammie, ale jesteś moim debilem - powiedziałam i przytuliłam go przy okazji nadal się śmiejąc - już dawno ci wybaczyłam braciszku.

- Pfff, ja cię przepraszam tak szczerze od serca a ty się śmiejesz. Ale wybaczone tak? Będziesz ze mną gadać lisku?

- Jeszcze raz na mnie zrób pfff a nie będzie wybaczone - powiedziałam próbując ukryć swój uśmiech.

Siedzieliśmy tak jeszcze pare godzin i rozmawialiśmy o naszym dzieciństwie jak i o tym co jest teraz, było cudownnie. Chciałam aby takie wypady były częstsze, co jednak nie oznacza że zemsta na Jamesie jest cofnięta, o to to nie.

- James jest już po północy, jutro są lekcje a poza tym jest już cisza nocna musimy iść - powiedziałam wstając z koca, nie byłam głodna mimo że nie było nas na kolacji mieliśmy tutaj wystarczająco jedzenia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 24 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Amor Vinci Omonia - R.A.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz