[1]

1.3K 62 31
                                    

Jestem George i mam 17 lat. Od dłuższego czasu przebywam na farmie u mojego dziadka i pomagam mu w różnych sprawach jak karmienie zwierząt, koszenie pola czy sprawy papierkowe...
Jeżeli chodzi o szkołę to porzuciłem ją już prawie rok temu by pomóc dziadkowi , lecz oczywiście uczę się sam podczas gdy nie mam żadnych obowiązków.
Czy podoba mi się to wszystko? Powiem szczerze, że mogło być lepiej. Ale nie będę narzekał.

Dziś miałem za zadanie tylko posprzątać mój i dziadka pokój oraz umyć naczynia w kuchni.
Zacząłem od sprzątania mojego pokoju. poszło mi szybko, ponieważ mam dość skromny pokój i również nie miałem w nim wielkiego bałaganu.
Z pokojem dziadka było już trochę więcej roboty, lecz z kuchnią czekało mnie najwięcej roboty.
Gdy rozpocząłem porządkowanie kuchni postanowiłem zacząć od mycia naczyń, lecz jak na złość musiało mi się coś stać...
Podczas wyciągania rzeczy z głębokiego zlewu pociąłem sobie kawałek ręki nożem który leżał na dnie. Przez nagły ból sykłem i szybko wyciągłem rękę z zlewu przez co spowodowałem głośny hałas. Chwilę po tym usłyszałem w korytarzu kroki zbliżające się w moją stronę... Eh... Pewnie dziadek się zmartwił i teraz idzie sprawdzić co mi jest. Nie lubię jak się mną martwi, ponieważ ma już dużo na głowie a to dla niego dodatkowy stres.
Kroki zaprzestały więc wiedziałem już, że dziadek przyszedł. Stałem tyłem do wejścia więc nie widziałem jego twarzy.

-Dziadku, nie musisz się martwić, tylko się zaciąłem podczas mycia naczyń i....-
Odwrocilem się i spojrzałem na twarz osoby za mną. Nie był to mój dziadek!
Za moimi plecami stał wysoki blondyn z wieloma bliznami na twarzy i ślicznymi zielonymi oczami.

Stałem tak chwilę nie wiedząc co powiedzieć, no bo przecież powiedziałem do nieznanej mi osoby "dziadku" a gdyby to było mało, teraz stoję i wpatruje się w niego jak ostatni idiota.
Wysoki chłopak przerwał niezręczna ciszę i gdyby nigdy nic do mnie podszedł. Złapał moją dość mocno już zakrwawioną rękę, przyjrzał się jej i po chwili z kieszeni czarnej kurtki wyciągnął bandaż. Nie pytam nawet czemu nosi w kurtce bandaże...
Powoli zaczął obwiązywać moja rękę bandażem tak, jakby to była czynność którą powtarza prawie codziennie. Podczas gdy wykonywał tą czynność mogłem przyjrzeć jego twarzy. Jego oczy były bardziej szmaragdowe, przez jedno z jego pięknych oczu przechodziła długa jasna blizna, i podobną miał również na nosie. Jego twarz była pokryta dużą ilością piegów, które podkreślały jego piękną urodę. Jego nos był szczupły i miał ładny kształt, a jego usta... Miały cudowny malinowy kolor i również cudownie wyglądały. Jego usta wprowadziły mnie w pewnego rodzaju trans. Gapiłem się w nie jakbym nie widział poza nimi świata. Patrzałem na nie o wiele ZA DŁUGO, ponieważ pewnien wysoki blondyn, właściciel tych cudownych ust który jeszcze przed chwilą bandażował mi rękę już od jakiś kilku sekund obserwuje mnie patrzącego się na jego usta. W jednej chwili moja twarz stała się cała czerwona, jak jakiś burak. Chłopak jakby nigdy nic uśmiechnął się do mnie i wyciągnął w moją stronę swoją dużą dłoń.

-Cześć, jestem Clay. Jestem kolegą twojego taty.- Powiedział wyższy ode mnie chłopak.

-Um, tak, h-hej.- Odpowiedziałem. Boże dlaczego tu jest tak gorąco!!

-Musisz bardziej uważać młody, jeszcze byś sobię zrobił coś poważniejszego i dopiero by było- Powiedział i puścił mi oczko. Moja twarz momentalnie zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, jeżeli to w ogóle możliwe.

Chwilę po tym jak Clay wypowiedział te słowa w kuchni pojawił się mój dziadek. Wyglądał na zdziwionego tym, że ja i Clay stoimy obok siebie i tym, że jestem cały czerwony.

-Oh, widzę że już się poznaliście!- Powiedział mój dziadek.

-Owszem, George się zaciął podczas mycia naczyń i opatrzyłem mu ręke.- Zaraz, skąd on zna moje imię? Przecież ja go nie znam! Ugh... Pewnie mój dziadek mu powiedział... No cóż. Po za tym ten blondasek powiedział dziadkowi o moim małym "wypadku" a tak nie miało być! No ale cóż poradzić...

-George, proszę cię uważaj bardziej. Nie chcę by ci się coś stało...- powiedział mój dziadek.

-Tak, wiem. Przepraszam dziadku.- Odpowiedziałem. Pewnie powtórzy się to jeszcze nie raz, no ale przecież mu tego nie powiem! Nie chcę by się o mnie martwił.

Clay podszedł do mojego dziadka i powiedział mu coś do ucha. Niestety, nie usłyszałem co, przez co zrobiłem się od razu ciekawy. Chwilę po tym dziadek powiedział mi że na chwilę idą do piwnicy i zaraz powinni wrócić. Oczywiście nie stracił bym takiej okazji, więc gdy tylko trochę się oddalili pobiegłem za nimi.

Blondyn i mój dziadek stali już w piwnicy. Szukali czegoś w pudłach...
Dziadek powiedział że idzie zanieść jedno z pudeł do auta i że Clay ma zabezpieczyć już resztę. Nic ciekawego.
Po chwili zobaczyłem coś niepokojącego... Mojego dziadka nie było więc Blondyn został "sam" w piwnicy. Chłopak sięgnął do jednego z pudeł i wyciągnął z niego jakiś wisiorek. Schował go sobie do kieszeni, spojrzał jeszcze raz na pudło i je zamknął jednocześnie wracając do poprzedniej pracy.

On... Ukradł go? A może dziadek mu pozwolił? Ale po co mu był ten naszyjnik... Był on w pudle z rzeczami od babci. Wydaje mi się to strasznie niepokojące... Na razie nie będę rzucał niepotrzebnych wniosków lecz będę mieć go na oku...
--------------------------------------------------------------
856 słów

"Good" Boy [Dreamnotfound] !ZAWIESZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz