---Już mówiłem, że chciałem uciec przed problemami-- powiedział.
---Ale pojawił się nowy...-- dodał ciszej.---EJ! Słyszałem to!-- krzyknął oburzony siwo-włosy.
---To może nawet lepiej-- wzruszył ramionami niebieskooki.
---Przynajmniej znasz prawdę-- dodał z wrednym uśmiechem patrząc na złoto-okiego chłopaka.---Która godzina tak właściwie?-- zapytał Erwin patrząc na Capele.
Dante wyjął telefon z kieszeni i kliknął przycisk... Gdy tylko zauważył godzinę przeraził się.
---Kurwa... Już szósta, wybacz ale muszę iść inaczej nie będzie ciekawie-- odezwał się i wstał.
Czarno-włosy podszedł do dwóch owczarków leżących na trawie i zasypiał jednemu smycz, po chwili zobaczył jak siwo-włosy robi to samo.
---Miło było ale muszę niestety się zbierać, więc może do kiedyś-- uśmiechnął się i odszedł z psem w stronę domu...
Gdy był pod posesją wszedł na nią i udał się pod drzwi. Otworzył cicho wejście do domu i wszedł, po czym zamknął drzwi.
Odpiął smycz owczarkowi i odłożył ją na miejsce po czym udał się do salonu nie patrząc co robi pies.
Usiadł na narożniku i wyjął telefon.Minęło może nie całe piętnaście minut, a z schodów zeszła jego matka.
Gdy spojrzała w jego stronę zmarszczyła brwi.---A co tu robisz synku?-- zapytała i podeszła do niego, po czym usiadła na miejscu obok.
---Siedzę?-- odpowiedział bojąc się, że kobieta coś podejrzewa.
---Yhym... Dobrze nie ważne-- uśmiechnęła się wesoło.
---Co zjesz na śniadanie?-- zapytała gdy wstała i udała się do kuchni.---Wiesz mamo nie jestem głodny, zjem później ale możesz mi zrobić herbatę?-- zapytał chowając telefon.
---Jasne już ci robię-- uśmiechnęła się i włączyła czajnik.
---Wyspałeś się?---Oh... Tak, tak i to bardzo-- odezwał się patrząc w stronę kuchni.
Nagle można było usłyszeć zbieganie po schodach, a po chwili w pomieszczeniu znalazła się Madeline.
---Hej mamo! Hej bracie!-- powiedziała z ogromną radością.
---Cześć córciu, już robię śniadanie-- uśmiechała się matka.
Dziewczynka nic nie odpowiedziała tylko podeszła do owczarka, który leżał na podłodze pod narożnikiem, na którym siedział czarno-włosy.
Madeline klęknęła obok owczarka i zaczęła go głaskać, a pies nadal leżał z zamkniętymi oczami.---Cześć Seven!-- uśmiechnęła się radośnie głaszcząc psa.
---Co się stało Seven'owi?-- zapytała patrząc na mamę.Chłopak spojrzał z niezrozumieniem na siostrę, przed chwilą bawił się z psem Erwina i nic mu nie było...
---Skarbie nic mu przecież nie jest-- zapewniła matka.
---Madeline siadaj do stołu-- odezwała się i położyła dwa talerze na stole, po czym sięgnęła po miskę psa i położyła ją na miejscu.
---Seven! Śniadanie zapraszam-- zawołała psa, który nawet nie wstał.Kobieta zerknęła w część salonową domu i spojrzała na syna.
---Dante? Dawałeś mu już jedzenie, że nie chce przyjść?-- zapytała, a chłopak na chwilę się zamyślił.
---Um... Tak! Nie mówiłem ci? Wybacz mamo zapomniałem-- uśmiechnął się.
Kobieta nic nie powiedziała i usiadła do posiłku. Czarno-włosy natomiast wstał i złapał psa za obroże, a ten wstał i zaczął za nim iść.
CZYTASZ
~|It was an accident|~|Erwin x Capela|~
Fanfiction~It was an accident~ ~To był przypadek~ ----------------------------------- Wszystko to potrafi nas zniszczyć na tym okropnym świecie... Ale czasem przypadek... Może coś zmienić.... Lub nie...