Rozdział 5

2.3K 133 26
                                    

Valeria

Zapisałam ołówkiem dodatkowe notatki na umowie Morettiego. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz pragnęłam był on wkraczający tu za pięć minut. Siedziałam w sali konferencyjnej przygotowana do spotkania, w którym miałam uczestniczyć, choć tak naprawdę nie musiałam. Byłam jedynie prawnikiem, ale szefowa mi ufała, dlatego często brałam udział w rozmowach o nowych inwestycjach, nawet gdy pomoc prawna nie była już potrzebna. Everen twierdziła, że mam młody umysł, więc tak oto czekałam w pomieszczeniu z kilkoma ludźmi, czekając na Vito.

Odchyliłam się na krześle, spoglądając na obecnych. Nie miałam z nimi zbyt wiele wspólnego, natomiast wiedziałam mniej więcej, co leży w zakresie ich obowiązków. Minęły dwa tygodnie od spotkania, na którym się nie pojawiłam. Stresowałam się ponownym zmierzeniem z tym człowiekiem, gdyż ostatnio wykazał się znajomością mojego imienia.

Wstałam, chcąc przed spotkaniem napić się jeszcze kawy. Moje wysokie szpilki były bezdźwięczne na ciemnoszarej wykładzinie wyłożonej na całej powierzchni biura. Przeszłam przez mleczne drzwi i podążyłam wzdłuż korytarza. Nie dane mi było nawet dotrzeć do kuchni dla pracowników, kiedy winda piknęła, a z niej wyszedł ciemnowłosy mężczyzna. Odwróciłam szybko wzrok, jednak on nie szczędził sobie komentarza.

– Cóż za niefortunne spotkanie – rzucił ironicznie, co starałam się zignorować. Byłam dość opanowaną osobę, jeśli tylko chciałam.

– Sala konferencyjna znajduje się na końcu korytarza po lewej – poinformowałam, ruszając do kuchni.

Nie pokonałam zbyt wielkiej odległości, ponieważ Moretti złapał mnie za przegub i przyciągnął do siebie. Jego palce na mojej skórze zaciskały się niemal boleśnie, ale nie skrzywiłam się.

– Nie lubię, gdy ktoś mnie ignoruje, panno Russell. – Nachylił się nad moim uchem, a przez moje plecy przeszedł dreszcz. Przełknęłam ślinę.

– A ja nie lubię, gdy ktoś dotyka mnie bez pozwolenia. – Uporczywie wbijałam wzrok w dal, w pusty korytarz, który świecił pustkami.

Po dłuższej chwili obróciłam głowę w jego stronę, napotykając ciemnozielone tęczówki przeszywające mnie na wskroś. Vito uśmiechnął się mrocznie.

– Przyjdzie moment, w którym o ten dotyk będziesz błagała. Bez pozwolenia.

Nie potrafiłam się ruszyć. On z opanowaniem puścił moją rękę i odszedł do sali konferencyjnej, zastawiając mnie samą. Z niewyjaśnionych powodów w mojej głowie pojawiła się sytuacja z rana, kiedy Connor kompletnie olał mnie pod prysznicem, po czym odszedł bez słowa. Byłam wtedy wściekła i zwiedziona, ale to nie równało się z tym, co czułam teraz. W tym momencie w moich żyłach płynęło przerażenie pomieszane z ekscytacją. Miałam ochotę strzelić sobie w twarz. Miałam chłopaka.

Vito

Valeria przez całe omówienie umowy do poprawki zdawała się być nieobecna, jakby o czymś myślała, a ja miałem szczerą nadzieję, że to ja zasiałem w jej umyśle ziarno ciekawości.

Doskonale wiedziałem, iż nawet nie myśli o przyjściu na spotkanie, których szczegóły zostawiłem jej na kartce. Wyszła późno z pracy, stąd wiedziałem, że nie mam na co liczyć. Spodziewałem się tego jak najbardziej, a jej ruch jedynie mnie zadowolił. Po pewnym incydencie sprzed lat myślała, że jest niewidoczna, ale przede mną nie da się uciec.

Wciąż chodziłem podenerwowany po burzliwej rozmowie z ojcem przy kartach. Z pewnością nie mogłem zarzucić mu bycia złym rodzicem jednak ja nie miałem już piętnastu lat. Nie mógł mówić mi, co mam robić tak, jak robił to kiedyś. Tommaso związał się na stałe z odpowiedzialną kobietą – z czego cieszyła się matka i spłodził córkę – co zadowalało ojca. Ja ogarniałem kluby, sam w nich przebywając – na co wkurwiał się ojciec, a na brak ustatkowania u boku kobiety w głębi narzekała matka.

LOST SOUL [Rodzina Moretti #3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz