Rozdział 9

1.8K 111 15
                                    

Valeria

Siedziałam na krześle przy stole, obejmując kolana ramionami i patrzyłam jak Vito rozmawia przez telefon. Nie skupiałam się na jego słowach, nie interesowało mnie to, a też nie chciałam być bezczelna. W końcu byłam tu jedynie gościem.

Byłam niezwykle wdzięczna, że pozwolił mi u siebie przenocować, ale również przerażał mnie fakt, iż możliwe wiedział więcej niż bym się tego spodziewała. Dzisiejszym śniadaniem poprawił mi nieznacznie humor, a przynajmniej na chwilę zapomniałam o zdarzeniach z poprzedniej nocy. Ciągle Jenak po mojej głowie krążyły myśli o tym, gdzie był Vito zanim zjawił się w kawiarence. Nie mogłam zapomnieć obrazu jego rozwalonych włosów.

Przygryzłam dolną wargę, ignorując ból i sączącą się z niej krew, kiedy w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek, a Vito odłożył telefon na stolik. Uśmiechnął się do mnie, po czym podszedł do windy i coś na niej wcisnął.

– Moja siostra z partnerem mieszkają w tym budynku – zaczął. Przykucnął przede mną, trącił kciukiem moje nagie kolano i zmarszczył nieco zmieszany czoło. – Poprosiłem ją o kilka ciuchów, bo może nie czujesz się najlepiej w moich.

– W porządku – przytaknęłam, choć w jego ubraniach czułam się naprawdę dobrze. Lubiłam czuć jego zapach pomieszany z wonią zapachu proszku do prania.

– Może po rozmowie z kimś innym niż moja skromna osoba, trochę się uśmiechniesz – dodał nonszalanckim tonem, muskając w zabawnym geście mój nos. Zadziałało. Uniosłam lekko kąciki ust.

Winda piknęła, więc obróciłam się w tamtym kierunku i szybko zeszłam z krzesła, gdyż ta sytuacja wyglądała bardzo... intymnie.

Wysoka blondynka ubrana w krótkie szorty i białą bluzeczkę na ramiączkach z uśmiechem ruszyła w stronę Vita, a za nią podążał brunet ubrany w czarne jeansy i T-shirt w tym samym kolorze. Niósł materiałową torbę w dłoni, miał beznamiętny wyraz twarzy oraz dwukolorowe oczy, które wiały chłodem, dlatego po zaledwie sekundzie przeniosłam wzrok na kobietę. Cmoknęła mężczyznę obok mnie w policzek, a następnie spojrzała promiennie w moim kierunku. Uśmiechnęłam się blado. Jej partner mnie przerażał, był starszy ode mnie o ponad dekadę, a jego powaga mnie dobijała.

– Jestem Chiara – przedstawiła się, na co miałam ochotę odpowiedzieć "wiem".

– Valeria. – Moretti przyjrzała mi się dokładniej, przejeżdżając językiem po górnej partii zębów w zamyśleniu.

– Studiowałaś na University of Washington? – zapytała z wyraźnim zaciekawieniem. Już otwierałam usta, żeby odpowiedzieć, jednak zrobił za mnie to ktoś inny:

– Tak, zaczynała, kiedy my kończyliśmy. – Powstrzymałam chęć wywrócenia oczami. Wiedział zdecydowanie za dużo, niż bym tego chciała.

Chiara obejrzała się do tyłu na swojego partnera i wzięła od niego torbę podróżną. Wzrok mężczyzny złagodniał, gdy wymieniał go z dziewczyną, na co zwróciłam uwagę. Wiedziałam kim jest z artykułów, natomiast pierwszy raz miałam z nim styczność na żywo. Zdecydowanie bezpieczniej czułam się, widząc go w internecie w artykule o kolejnej spekulacji jego przynależności do mafii.

– Och... – Siostra Vita obróciła się do mnie, jakby sobie o czymś przypomniała, nieco zawstydzona. – To...

– Luca – dokończył za nią, wyciągając w moją stronę dłoń. Niepewnie ją przyjęłam, jednak nieświadomie przybliżyłam się do boku Morettiego.

– Valeria – zdobyłam się na pewny ton. Och tak, byłam fenomenalną aktorką pewności siebie.

– Pójdziesz z Chiarą do sypialni? – usłyszałam szept przy uchu. Zadrżałam, a moje ciało zalała fala przyjemnego ciepła. Przytaknęłam głową, krzyżując z nim spojrzenia. Już miałam ruszyć się, by pójść do sypialni, lecz on się nachylił i pocałował czubek mojej głowy. Wyglądało to niezwykle naturalnie, jak rzecz na porządku dziennym. Ten facet dalej mnie zadziwiał.

Ruszyłam z Moretti w stronę korytarza, jednak zdążyłyśmy dosłyszeć konwersację.

– Pomagasz teraz damom w potrzebie?

– Wiesz co? Spierdalaj, szwagier. A no tak, już nie szwagier.

Kątem oka zauważyłam jak blondynka na ostatnie słowa nieco się zarumieniła, rozbawiona. Doskonale wiedziałam, że państwo Coletti rozwiodło się cztery lata temu, dlatego naprawdę zaskoczył mnie fakt, iż dalej są razem. Przyglądałam się kobiecie w drodze do sypialni, w której spędziłam ostatnia noc, rozmyślając o jej życiu. W końcu była księżniczką dwóch wysoko postawionych facetów: ojca i byłego męża. Nie znałam jej osobiście, lecz moje założenia na temat takich osób pozostawiały wiele do życzenia.

***

Vito

– Tak, mamo, będę za tydzień.

– Coś się stało? Chiara i Luca nie przyjechali, a Matteo miał coś do załatwienia, więc i tak posiedziałam sobie tylko z Amy i Stellą – westchnęła.

– Muszę kończyć – rzuciłem, zauważając Val wychodzącą z korytarza. Moja siostra wyszła z Lucą jakieś dwie godziny temu, zostawiając kilka ciuchów, które w miarę pasowały na blondynkę, jednak teraz dalej była ona ubrana w moje ubrania.

Odłożyłem komórkę na blat stolika kawowego, a kobieta powoli zbliżyła się do kanapy obok, po czym na nią opadła. Wyglądała, jakby czuła się niezręcznie, co po części rozumiałem. Położyła płasko dłonie na kolanach i uniosła wzrok.

– Dziękuję za wszystko, ale wiesz, że nie mogę na tobie polegać więcej niż kilka dni.

– Zostań tak długo, jak potrzebujesz. – Przełknęła ślinę, przygotowując się do powiedzenia czegoś, czego najwyraźniej nie chciała, a może się wstydziła.

– Pożyczę na jutro do pracy ubrania twojej siostry, jednak i tak będę musiała wrócić do mieszkania, by zabrać swoje rzeczy – odparła już bardziej stanowczo.

– I wrócisz do niego? Będziesz udawała, że nic się nie stało? – Rozmawiałem dziś chwilę z Chiarą i zdążyła mi przekazać, że Valeria na biodrze miała ranę, z której sączyła się krew. To nie pozostawiało wątpliwości, że ktoś musiał rozerwać jej majtki. Jest dumną kobietą, dlatego wątpię, aby mi o tym powiedziała, lecz cieszę się, iż z Chiarą znalazła wspólny język.

– M-mam... mam drugie mieszkanie – przyznała. Otarła prawdopodobnie spocone dłonie o uda. Zmarszczyłem brwi.

– Wszystko w porządku? – Wstałem z fotela i podszedłem do niej. Usiadłem obok, jednak zachowałem odrobinę dystansu. Nie patrzyłam mi w oczy, kiedy zaprzeczała, kręcąc głową.

– To po prostu mieszkanie mojej... rodziny. – Chwyciłem jej dłoń, którą bez przerwy ocierała o skórę. To sprawiło, że uniosła głowę.

– Nie masz najlepszego kontaktu z rodzicami, prawda? – zapytałem, choć nie wiedziałem po co. Kierowała mną ciekawość, a może troska?

Prawdę mówiąc, nie wiedziałem o niej zbyt wiele. Nie zagłębiałem się w jej życiorys i nie chciałem tego robić. Chciałem raz poczuć się jak zwykły człowiek, który by dowiedzieć się czegoś o kobiecie, pyta, rozmawia, buduje zaufanie, a nie dzwoni do pracownika, aby na za dwie godziny przygotował teczki z wszystkimi informacjami na jej temat. Wkurwiało mnie takie życie, wprowadzało w okropny stan, nienawidziłem tego, pragnąłem od tego uciec, jeszcze bardziej wkopując się w problemy, z których uchodziłem z życiem tylko i wyłącznie dzięki kontaktom Morettich. Byłem strasznym hipokrytą, jednak nigdy nie przyznałem jeszcze tego na głos.

– Mogę z tobą jutro pojechać do mieszkania, jeśli wtedy będziesz czuła się pewniej.

Milczała. Przytaknąłem głową, najwyraźniej nie zamierzała mi odpowiadać.

Patrzyłem na jej twarz, gdy wgapiała się pusto w stolik przed nią. Próbowałem wymyślić cokolwiek, co mógłbym teraz powiedzieć do momentu, kiedy nie zobaczyłem wilgotnych smug na jej policzkach. Przełknąłem gulę w gardle na myśl o tym, że będę musiał ją jakoś wesprzeć, w czym byłem naprawdę kiepski. Ostrożnie przyłożyłem rękę na jej drugie ramię, a ona bez wahania oparła się o moją pierś. Pogłaskałem ją lekko po włosach i przytuliłem, mimo iż nie robiłem tego od lat. Nawet nie pamiętałem kiedy ostatnio ktoś przytulał mnie tak czule, nie licząc matki. Nagle zaczęło mi tego brakować, poczułem tęsknotę za czasami, w których nie musiałem przejmować się swoimi kolejnymi ruchami, dorosłością i odpowiedzialnością.

Jakie skrywasz tajemnice, Valerio Russell?

LOST SOUL [Rodzina Moretti #3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz