Valeria
– Miałeś iść ze mną! – Wyrzuciłam oskarżycielko palec i ścisnęłam mocniej kopertówkę w moich dłoniach.
– Dołączę do ciebie koło dwudziestej. – Connor nawet na mnie nie patrzył. Zawiązywał krawat wokół kołnierzyka błękitnej koszuli.
Miałam na sobie granatową suknię koktajlowa do kostek i beżowe szpilki, od których już niemiłosiernie bolały mnie stopy. Christianowi Louboutinowi trzeba przyznać, że umie w szpilki, ale za cholerę w wygodę. Dzisiejszego wieczoru się jednak poświęciłam. Nadszedł dzień bankietu, a ja miałam pokazać się z jak najlepszej strony jako główny prawnik firmy.
Już drugi raz mam z nim tę sytuację. Umawiamy się na wspólne wyjście, a później okazuje się, że dla Connora ważniejsza jest praca.
– Oj, przestań się wściekać. Przecież tam będę.
– Zjawiając się dwie godziny po rozpoczęciu, nie zrobisz nikomu łaski – warknęłam pod nosem, zgarniając kluczyki z komody.
– Możesz przestać? – odparł zirytowany i zapiął guzik marynarki.
– Nie, nie mogę.
Connor obrócił się w moją stronę i wywrócił oczami. Spojrzałam na niego w niedowierzaniu, że mieszkam z tak wkurwiającym człowiekiem.
– Chodzę na te twoje bankiety i nie narzekam, więc raz może zachowaj swoje nic niewnoszące komentarze dla siebie. – Zaśmiałam się gorzko.
– Jak się z kimś umawiasz, to spełniasz swoją obietnicę. Gówno mnie obchodzi twoje "nagłe spotkanie"! I po to się odpierdalasz właśnie przed lustrem, aby krawat był równo?!
– Val...
– Nie lubię gdy tak do mnie mówisz. – Miałam go już szczerze gdzieś. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam zapinać kolczyki. – Poza tym brzydki krawat. Masz go krzywo. – Uśmiechnęłam się wrednie, kiedy spojrzał kątem oka na swoje odbicie.
– Valeria – mruknął rozdrażniony – przestań wkurzać się o byle co.
– Byle co – powtórzyłam – no tak. – Zapięłam drugi kolczyk, poprawiłam włosy i wzięłam telefon z blatu. Nie patrząc na niego, podeszłam do wyjścia. Już byłam spóźniona. – Wiesz co? – Otworzyłam drzwi, ale wyjrzałam z klatki schodowej, by się z nim pożegnać: – Pierdol się.
***
Chwyciłam kieliszek z szampanem od przechodzącego obok kelnera. Upiłam na raz pół zawartości i przejechałam językiem po ustach, czując na nich posmak dobrego alkoholu. Uniosłam wzrok, rozejrzałam się po sali, po czym ruszyłam w głąb. W tłumie odnalazłam paru klientów, a szczególnie blondwłosego chłopaka, z którym współpracujemy już od jakiegoś czasu. Lubiłam go, był w porządku i w dość młodym wieku dorobił się świetnie prosperującej firmy.
– Jest moja ulubiona pani prawnik – przywitał mnie szczerym uśmiechem. Przytuliłam się do jego boku i cmoknęłam policzek.
– Dziwne by było, gdybym się nie zjawiła – zauważyłam, po czym teatralnie dygnęłam. – Cześć, Philip.
– Valerio, wyglądasz olśniewająco. Dalej niańczysz tego swojego kochasia?
Spotkaliśmy się kilka razy na drinka i spędziliśmy wiele godzin na rozmowach przy łamaniu prawa nocą. Był w jakimś stopniu moim przyjacielem, jednak wiedziałam, że nieraz próbował mnie poderwać, co zawsze kończyło się niepowodzeniem. Byłam z Connorem, lecz to z Philipem piłam tanie wino pod budynkiem Sądu Najwyższego, kiedy na zegarach wybijała druga w nocy.
CZYTASZ
LOST SOUL [Rodzina Moretti #3]
RomanceLudzie nie mają niezniszczalnych serc. Potrzeba jedynie odpowiedniej osoby. A jeśli ona pociągnie nas na samo dno? Będziemy tkwić w tym bagnie razem. ⚠️ SCENY EROTYCZNE, PRZEMOC, PRZEKLEŃSTWA⚠️