Uśmiechnęłam się blado do urokliwej kelnerki, która postawiła przede mną kubek z gorącą czekoladą. Musiałam wyglądać dziwacznie z porwanym ramiączkiem sukienki oraz z pewnością nielicznym gościom kawiarenki nie unikał fakt, że nie miałam na sobie butów. Nie płakałam, choć powstrzymywałam płacz. I tak najgorsze były wspomnienia. Za każdym razem gdy zamykałam oczy, pojawiał się obraz tej ośmioletniej dziewczynki w różowej piżamce.
Myślałam, że się od tego uwolniłam, dorosłam, zapomniałam, lecz teraz wszystko wracało.
Kątem oka zauważyłam ciemną postać. Niespiesznie uniosłam wzrok, napotykając tak wściekle zielone tęczówki. Dalej miał na sobie ten sam garnitur, ale jego włosy były nieco zmierzwione, jakby zanurkowała w nich kobieca dłoń. O Boże. Mimowolnie oblałam się rumieńcem z zawstydzenia.
– Val – szepnął z grymasem na twarzy. Spojrzał na moją sukienkę i niemal natychmiast ściągnął z barków marynarkę, po czym narzucił mi ją na ramiona. Zajął miejsce naprzeciwko mnie.
Wyglądaliśmy komicznie. Ludzie powoli zbierali się do wyjścia po wypiciu kilku drinków, obsługa również zaczynała ogarniać ladę i bar, a my siedzieliśmy w ciszy przy stoliku w rogu. Posłałam mu smutny uśmiech. Nie wiem, dlaczego do niego zadzwoniłam. Kompletnie nie mam pojęcia, jednak w momencie, kiedy wciskałam jego numer, wydał mi się odpowiednią opcją. Ponieważ do kogo jeszcze miałam zadzwonić? Do ludzi, którzy dali mi dach nad głową? Nie ma mowy.
– Przepraszam – odparłam w końcu, ostukując palcem kubek z ciepłym napojem.
– Nie szkodzi. Coś musiało... – zaczął, lecz ja pokręciłam głową. Zamilkł, zrozumiał, iż nie zamierzam o tym na razie rozmawiać.
– Naprawdę nie wiem tak naprawdę, czemu do ciebie zadzwoniłam – wyrzucałam z siebie słowa z zawrotną prędkością – chyba nie mam tu nikogo bliskiego, a dziś... – Przeczesałam drżącą dłonią jasne włosy, patrząc na jego twarz, jednak jego wzrok wylądował na moim nadgarstku. Spięłam się, przełknęłam ślinę i opuściłam rękę. Nagle nasze spojrzenia się spotkały, a w jego zapłonęły iskierki... złości?
– Masz gdzie spać? – zapytał spokojnym głosem, nieadekwatnym do jego wzroku.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze i owinęłam palce wokół kubka. Vito wstał z krzesła, jakby został czymś porażony. Stanął nade mną, wyciągając ostrożnie dłoń.
– Chodź.
– Nie musisz...
– Po coś do mnie zadzwoniłaś, Val.
Vito
Patrzyła na mnie dużymi oczami, które wyglądały, jakby lada moment miały zajść taflą łez. Wstała po chwili, rozważywszy moje słowa. Niemal odetchnąłem z ulgą, gdy delikatnie objęła moją dłoń. Zostawiłem banknot na stoliku, po czym wyszliśmy na zewnątrz. Valeria cała drżała, jednak nie chciałem jej tego mówić. Wystarczyło mi jedynie jej zachowanie, kiedy zawstydzona tym spotkaniem, spuszczała głowę.
Gdy do mnie zadzwoniła, kazałem Flavio spadać z mojego mieszkania, ponieważ nie mieszkał daleko i często przychodził wieczorami na piwo lub dwa.
Val zajęła miejsce pasażera, a ja opadłem na siedzenie kierowcy, odpaliłem silnik i ruszyłem nocnymi ulicami Seattle, które w nocy było jeszcze bardziej zachwycające. Blondynka obserwowała widok za oknem, choć mogę się założyć, iż nie skupiała na nim większej uwagi. Nie chciała mówić, ale porwane ramiączko, stwarzający się powoli siniak na jej nadgarstku oraz bardziej czerwony policzek od jej rumieńców, wyrażały więcej niż jakiekolwiek słowa. Niemniej nie zamierzałem pytać.
CZYTASZ
LOST SOUL [Rodzina Moretti #3]
RomanceLudzie nie mają niezniszczalnych serc. Potrzeba jedynie odpowiedniej osoby. A jeśli ona pociągnie nas na samo dno? Będziemy tkwić w tym bagnie razem. ⚠️ SCENY EROTYCZNE, PRZEMOC, PRZEKLEŃSTWA⚠️