2: the meet-cute

11 0 1
                                    

Myślałem, że zerwanie bardziej mnie zaboli.

W tych wszystkich filmach i serialach, jakie media wciskają ci na siłę, moment, w którym główni bohaterowie zrywają jest przestawiany jako największa tragedia, jaka kiedykolwiek im się przytrafiła. Płaczą, wspominają dobre chwile, upijają się do nieprzytomności i wpychają w siebie niemożliwe ilości lodów. Spodziewałem się, że po zerwaniu z Kylie nie będę miał siły podnieść się z łóżka przez co najmniej tydzień, a po dwóch miesiącach może poczuję się wystarczająco dobrze, żeby przejść obok niej, nie zastanawiając się, jak mogły potoczyć się nasze losy, gdybym nie powiedział tamtych dwóch słów.

A co w rzeczywistości robię? Żadną z tych rzeczy.

Dziwnie frustruje mnie to, że zamiast być smutnym, odczuwam ulgę, że nie straciłem więcej czasu z kimś, kto nigdy nie miał zamiaru traktować mnie jak równego sobie. Związek, w którym moja partnerka nie brała pod uwagi mojego zdania nie miał szansy przetrwać.

Następnego dnia wciąż czuję dziwną pustkę. Każdego ranka, zaraz po przebudzeniu, pisałem wiadomość do Kylie, żeby ją obudzić. Instynktownie chwytam telefon i włączam rozmowę z nią, zanim przypominam sobie, że budzenie jej i upewnianie się, że dotrze do szkoły na czas nie leży już w zakresie moich obowiązków.

Zamiast tego wysyłam jej inną wiadomość.

RL: oddaj mój strój. potrzebuję go na trening

Pluję sobie w brodę za to, że zostawiłem u niej swój strój do karate. Bez niego ani sam nie pójdę na trening, ani nie będę w stanie udzielić lekcji mniej doświadczonym osobom, co stanowi większość mojego dochodu. Pewnie, mogę pójść do dojo w zwykłym stroju sportowym, ale nie wiem, czy pozwoliliby mi wejść do środka.

Przekalkulowuję w myślach, ile pieniędzy mogę wydać, żeby nie umierać z głodu do końca miesiąca. Każdy nowy uczeń dojo dostaje karate-gi za darmo, skoro i tak płaci za lekcje, ale za zakup każdego kolejnego stroju musi już płacić. Nowe karate-gi kosztowałoby mnie 50 dolarów. Czy mogę wydać 50 dolarów?

Nie kupiłem jeszcze nawet garnituru na bal maturalny.

Cholera. Bal. Wątpię, że uda mi się znaleźć dziewczynę skłonną zgodzić się być moją parą, skoro został mniej niż miesiąc. Większość osób już dawno ustaliła, z kim idzie. Tylko ja byłem takim idiotą i czekałem do ostatniej chwili, żeby zaprosić Kylie. Będę musiał pójść sam. Albo w grupie znajomych? Samotność w grupie znajomych nie wydaje się aż tak żenująca jak samotność, będąc samemu jak palec przez cały wieczór.

RL: potrzebuję go jak najszybciej

Kylie nie odpisuje. Pewnie nadal śpi.

Zwlekam się z materaca, ubieram jakieś ciuchy, które wyglądają na wystarczająco czyste, żeby je nosić, a następnie odsłaniam grubą zasłonę, która robi za ścianę dzielącą mój pokój z salonem, będącym tak naprawdę malutkim pomieszczeniem z zapadniętym futonem, telewizorem starszym ode mnie i stolikiem, na którym czeka na mnie miseczka z owsianką z kilkoma kawałkami drobno pokrojonego banana.

Przez kilka długich sekund nasłuchuję, czy ktoś poza mną jest w domu, ale jedyne, co słyszę, to cicha latynoska muzyka z mieszkania obok.

Mieszkam z dziadkami, którzy większość swojego czasu spędzają na zarabianiu groszy, byle tylko mieć wystarczająco na wynajem i trochę jedzenia. Dziadek pracuje jako ochroniarz w pobliskim szpitalu, a babcia uczy języka migowego.

Dostaję powiadomienie o nowej wiadomości i już cieszę się na widok inicjałów osoby, która do mnie napisała, myśląc, że to Kylie. Że może dostanę swój strój z powrotem i będę mógł zarobić parę dolarów za lekcje. Ale to tylko Kyle.

Mrs. IntegrityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz