7: garden of words

4 0 0
                                    

Mimo że szkoła, w której uczy moja babcia jest tylko trzy przecznice od mojej, rzadko ją tam odwiedzam. Lubię spędzać czas z dziećmi, ale po kilku długich treningach z nimi, nie jestem aż tak podekscytowany przechodzeniem korytarzem pełnym małych ludzi sięgających mi co najwyżej do łokci, biegających bez celu i krzyczących tak głośno, jakby ich życie zależało od tego, czy przebiją czyjeś bębenki słuchowe.

Jeszcze trwają zajęcia, więc korytarze są puste. Ściany zapełnione są zrobionymi przez dzieci plakatami oraz gablotami z nagrodami zdobytymi przez szkołę. Jedna z gablot poświęcona jest informacjom o Miesiącu Historii Kobiet, razem ze zdjęciami i krótkimi biografiami kilku kobiet, które zmieniły świat. Rozpoznaję ze zdjęć Harriet Tubman i Lucretię Mott.

Sala, w której uczy babcia jest na piętrze. To jedna z niewielu sal, które można obserwować z korytarza, dzięki szerokiemu oknu wbudowanemu w ścianę.

Babcia stoi na samym środku sali, a wokół niej w półkolu ustawione są pomarańczowe krzesełka, na których siedzą dzieci. Są ustawione tak, żeby każdy mógł spokojnie każdego zobaczyć, bez konieczności obracania się.

Babcia unosi dwa palce do góry i szybko zaciska je w pięść. Uważnie obserwuję wszystkie ruchy, jakie wykonuje. Nie mogę powstrzymać uśmiechu, kiedy z obrzydzeniem na twarzy kręci dłonią po brzuchu.

Nie chcę słuchać rapu, bo sprawia, że wymotuję.

Zanim nasz sąsiad przerzucił się na muzykę latynoską, bez przerwy słuchał tylko i wyłącznie trzech raperów. Tyle razy słyszałem każdą z piosenek Travisa Scotta, że jestem pewien, że potrafiłbym zgadnąć każdą z nich szybciej niż Shazam.

Mija dłuższa chwila, zanim babcia zauważa, że na nią czekam.

Miga do mnie.

Co ty tu robisz? Jadłeś już?

Odpowiadam jej.

Skończyłem lekcje.

Unoszę papierową torbę z chińskiej knajpy, którą minąłem po drodze. Są w niej trzy porcje aromatycznego makaronu. Udało mi się go złapać na promocji.

Kupiłem kolację. Kończysz już?

Kilkoro z dzieci patrzy to na mnie, to na babcię, zainteresowane naszą rozmową. Niektóre z nich muszą się wychylać, żeby mnie zobaczyć, przez co przypominają nieco ciekawskie surykatki.

Jeszcze 15 minut.

Siadam na podłodze obok drzwi. To idiotyczne, że na korytarzu nie ma żadnych miejsc do siedzenia. Nie, żeby wyglądało to inaczej w mojej szkole, ale nie wiem nawet, gdzie może być najbliższa ławka, na której mógłbym usiąść. Pewnie i tak nie byłaby dużo wygodniejsza od podłogi.

Czas okropnie mi się ciągnie.

Czeka na mnie wiadomość od Hidy.

MH: Zawody 19 marca. Pamiętaj trenować.

To sobota za tydzień i pierwszy weekend przerwy wiosennej. Nawet nie musi mi przypominać, że mam trenować. Jeśli mam pokonać Archera, to nie wystarczy, że dwa razy w tygodniu przyjdę pouczyć dzieciaki.

RL: mogę trenować w domu czy musisz mnie widzieć

MH: Ryder.

RL: to nie odpowiedź na moje pytanie

Stukanie obcasów o podłogę odciąga mnie od ekranu telefonu.

Jako pierwszy słyszę jej głos.

– Na pewno nie możesz przyjść w przyszłym tygodniu? Ach, wyjeżdżasz na przerwę. Nie znasz kogoś, kto byłby wolny? Koniecznie potrzebuję opiekunki.

Mrs. IntegrityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz