Aaaa siema! Od razu mówię, że to chyba na ten moment mój ulubiony shot i starałam się jak mogłam, żeby wyszedł chociaż dobry! Nie znam się na kodach policyjnych, więc jeśli są jakieś błędy możecie dać znać to poprawię! Miłego czytania <33
PS! Przypominam, że bohaterowie moich opowieści są często inaczej przedstawieni, przez co mogą wydawać się inni niż ci, których odgrywają streamerzy. Informacje też często są zmienione, więc nie zdziwcie się niektórymi rzeczami ;)
Mimo wielkiej nienawiści jaką darzyli się Erwin Knuckles oraz Spadino Panacleti istniała między nimi jedna umowa, którą zawarli kilka lat temu, gdy tylko przez ich wojny zaczęły padać pierwsze ofiary. W obawie przed straceniem swojej ukochanej jeden z mężczyzn zaproponował pakt, który miał zostać przypieczętowany krwią dwóch przywódców. Była to jedyna rzecz, do której oboje mieli szacunek oraz nie pozwalali sobie na żaden błąd, który mógł przypieczętować śmierć ich ludzi.
Nigdy nie tykamy miłości drugiego. Nie można jej porwać, dotknąć, skrzywdzić ani tym bardziej zabić. Ta osoba jest nietykalna dla samego szefa oraz jego ludzi. Nie ważne co się stanie, nie ważne jak bardzo bierze górę chęć zemsty, nie ważne jak bardzo druga osoba podpadła i zawiniła – drugie połówki są nietykalne.
Nikt nie spodziewał się co może się wydarzyć, gdy umowa zostanie złamana.
***
Dzisiejszy dzień był dosłownie koszmarem dla Gregorego Montanhy. Zaczęło się niewinnie od małej sprzeczki z jego ukochanym chłopakiem. Ostatnio stawało się dla nich to całkowicie normalne, co oboje doprowadzało do wściekłości. Nienawidzili się kłócić, przynajmniej nie do tego stopnia. Od kilku tygodni częściej chodzili pokłóceni niż pogodzeni, przez co czas spędzony ze sobą, z i tak dość mocno ukróconego przez ukrywany związek, zmalał jeszcze bardziej. Policjant był z dnia na dzień coraz bardziej wściekły, że nie umieją się dogadać. Naprawdę chciał zrozumieć drugiego i przyznać mu rację, ale przez swój stanowczy charakter przychodziło mu to dość ciężko.
Gregory wszedł na komendę punktualnie o dwunastej. Każdy od razu, gdy na niego spojrzał wiedział, że nie warto dzisiaj z nim zadzierać. Wyglądał na niewyspanego. I to był kolejny punkt, który można było dopisać do listy koszmarów dzisiejszego dnia. Zaraz po sprzeczce, jego chłopak wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. Brązowowłosy, by chociaż trochę się uspokoić chciał zrobić sobie kawę i zjeść ukochane naleśniki. Niestety w szafce nie znalazł ani kawy, ani mąki, ani ulubionego kremu do wypieków. Był wściekły do granic możliwości, szczególnie, że najlepsza kawiarnia w mieście przechodziła właśnie generalny remont, co oznaczało, że gorący napój wypije dopiero w pracy. Nie podobało mu się to ani trochę.
Gdy jednak w końcu siadł przy swoim biurku z kubkiem parującej kawy w dłoni nie dane było mu jej nawet skosztować, bo został od razu wywołany na dywanik swojego szefa Sonnego Rightwilla. Montanha pomyślał, że jeśli cały dzień ma być taki pechowy to mógł wziąć urlop na żądanie, by ukryć się w ciepłym łóżku i przeczekać ten koszmar. Niestety było już za późno, więc ruszył wolnym krokiem do gabinetu szefa policji.
-Miło cię widzieć, Gregory. – Głos Sonnego przywołał go trochę na ziemię, ale nie na tyle by zachować się jak wysokiej klasy policjant. Mruknął więc ciche dzień dobry i usiadł w fotelu naprzeciwko mężczyzny. Spojrzał na niego wyczekująco. – Nie najlepszy dzień, widzę. – Stwierdził odwracając wzrok od komisarza i kierując go na papiery. Nawet z tej odległości dostrzegł, że widnieje na nich nazwisko Erwina Knucklesa, więc jęknął niezadowolony.
-Nie mów mi, że ten idiota znowu coś zrobił i znowu to ja muszę się tym zająć. – Jego słowa jednak nie zainteresowały nawet na moment szefa, który nadal bacznie studiował papiery. Montanha zmarszczył brwi nie mając pojęcia po co policjant chciał go widzieć, skoro widocznie sam zajmował się sprawą Knucklesa.
CZYTASZ
Inadequate || Morwin // WOLNO PISANE
FanficZbiór shotow autorstwa brocadecat. "-Wiem, że mnie nienawidzisz. Kurwa ja sam sobie nienawidzę za to, że brałem w ogóle pod uwagę słowa kogoś innego. Straciłem cię przez własną głupotę, ale musisz wiedzieć jedno. (...) Nigdy nie przestałem cię kocha...