part 4

118 16 6
                                    

Minęła chwila nim Hashirama oprzytomniał po swoim przedziwnym przeżyciu przy ognisku z dowódcą niemieckiego pułku i wrócił do poszukiwań brata, co było ostatecznie jego celem pierwotnym. Jednak pomimo, że trzeba przyznać, Tobirama swoim wyglądem wyróżniał się z przeciętnej grupki brytyjskich żołnierzy, znalezienie go okazało się zaskakująco trudne, jako że nigdzie nie mógł dojrzeć jego brudnobiałej czupryny ani lica z charakterystycznymi bruzdami. Zapytawszy się, mądrze już po szkodzie, swoich własnych rodaków, czy może nie widzieli zaginionego mężczyzny, otrzymał wiele sprzecznych, mało pomocnych odpowiedzi, niewykluczone, że z faktu, iż część żołnierzy była już w jakimś stopniu wstawiona.

Zresztą jego brat również. Hashirama wiedział, że nikt nie mógł się od tak rozpłynąć w powietrzu, więc i w końcu nastał moment, gdy znalazł swoją zgubę. W tej chwili prawdopodobnie najbardziej się zmartwił, bowiem zastał go w bardzo bliskim kontakcie z drutem kolczastym, który znajdował się tuż przy linii brytyjskiego okopu. Skulony na mieszance zamarzniętego błota i śniegu mężczyzna zdawał się trząść, wydając przy tym podejrzane dźwięki, jednak gdy Hashirama podszedł bliżej, spostrzegł iż jego rodzeństwo po prostu obficie wymiotowało.

- Tobirama?! - wyrwało mu się, a ciemne oczy nienaturalnie rozszerzyły. Prędko kucnął przy boku braciszka i chwycił go za ramię. Momentalnie do jego nosa poza paskudnym zapachem substancji, którą wypluwał Tobirama, dotarł typowy swąd alkoholu i Hashirama zaraz zrozumiał, co się wydarzyło.

- Już? - zapytał troskliwie, gdy w końcu najgorsza chwila minęła; młody Brytyjczyk łapał teraz łapczywie lodowate powietrze, a to wydobywające się z jego ust, ciepłe, płynęło dużymi dymkami pary naokoło. Hashiramie zdawało się, że widzi połysk na poczerwienialych policzkach i koniuszkach białych rzęs. Zdziwiło go jednak, gdy potwierdziło się jego przypuszczenie, a jego braciszek załkał ochryple, aby następnie ukryć głowę między swoimi ramionami. Chcąc pocieszyć i uspokoić roztrzęsionego członka rodziny, starszy Senju wziął drżące ciało w swoje ramiona, a własny policzek przycisnął do ciepłego czoła.

- Oj, Tobi - zamruczał czule, łagodnie przesuwając dłonią po plecach drugiego mężczyzny. To było nadzwyczaj niecodzienne widzieć go w takim stanie; zapracowanego i poważnego żołnierza, dławiącego się łzami w opiekuńczych ramionach. Bo Tobirama, pochwycony w uścisk, spuścił swoje ostatnie, osłabione znacznie alkoholem, hamulce i już tylko gruby materiał oficerskiego uniformu, w który Brytyjczyk wpychał twarz, hamował jego nieszczęśliwe stękania. A Hashirama szeptał mu słodkie, pocieszające słówka i głaskał drżące plecy.

- W porządku, w porządku...

- B-bracie...! Ja pilnowałem naszych i...

- Spuściłeś ich z oka niechcący, wypiwszy trochę za dużo? - starszy Senju przerwał mu natychmiast. - Jak powtarzam, Tobi, w porządku. Nie mam ci tego złe. Jesteśmy teraz wśród przyjaciół, nie wrogów, jesteśmy winni się cieszyć z tego cudu, który podarował nam Bóg, aniżeli przelewać łzy. Zostaw je na kiedy indziej, co ty na to? Powiedz mi za to, jak było z naszymi nowymi braćmi? Mieliście jakąś miłą konwersację może? Ich wódka jest lepsza od brytyjskiej?

Tobirama odsunął ciut głowę od hashiramowej piersi, aby zziębłymi dłońmi przetrzeć mokrą twarz.

- Są tacy jak my - wykrztusił w końcu. - Są dobrymi ludźmi.

- Tak. Wiem.

- Ale nie w tym rzecz... ja nie... - młodszy Senju zacisnął usta, po czym zaczął pośpiesznie przekopywać wszystkie kieszenie swojego munduru, a ostatecznie nawet rozpiął guziki. Hashirama chciał go w tym momencie przywołać do rozumu, ponieważ wciąż było cholernie zimno, jednakże nie zdążył, bo jego braciszek błyskawicznie wyjął z wewnętrznej skrytki trochę pogięty, a jednocześnie starannie poskładany papier i wsadził mu go w ręce.

- Przeczytałem - powiedział tonem znacznie bardziej spokojnym niż moment wcześniej, aczkolwiek niebywale gorzkim - przepraszam. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie mam uprawnień, ale kiedy to otrzymałem, spałeś, bracie, i nie chciałem cię budzić, jeśli nie byłaby to sprawa najwyższej wagi, ale... wychodzi na to, że i tak cię nie obudziłem.

Hashirama bez słowa rozłożył dokument i przemknął wzrokiem po linijkach tekstu. A następnie zrobił to ponownie, zalęknionym oczyma. Dopiero wtedy opuścił kartkę, a jego dolna warga zadrżała niebezpieczne. Nagle zdawało mu się, jakoby wszechświat się zamknął wokół niego i ledwie usłyszał gorzkie słowa młodszego brata:

- Przykro mi - mówił Tobirama, spuściwszy głowę w dół. - Tak mi przykro.

Następnie wziął starszego Senju za ramiona i potrząsnął nim.

- Zrób coś, wydaj rozkaz lub nakaż naszym ludziom wrócić do okopów! Co jeśli Niemcy dostali taki sam? Nie ważne jakimi są ludźmi, zapomnieliśmy przez to wszystko, że stoimy po zupełnie dwóch innych stronach! A jeśli ktoś ma pierwszy polec, niech będą to oni, nie my! Proszę, bracie...!

Ale Hashirama nie był w stanie wykrztusić z siebie ani słowa ani w tym momencie, a może nie chciał, w każdym razie uparcie milczał przez następne minuty. Do pijanego Tobiramy bezcelowość swoich działań musiała w pewnej chwili dotrzeć, ponieważ przestał szarpać mężczyzną, natomiast oparł twarz na wilgotnej od jego wcześniejszejszych łez klatce piersiowej brata i siedział nim w zupełnej ciszy.

━━━━━━━

To ff oficjalnie wstaje z martwych.

Christmas Truce (HashiMada) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz