Dwudziesta kropla w morzu smutku *EPILOG*

345 29 5
                                    

Obudził ją pocałunek w czoło i wiercenie się mężczyzny obok niej. Zmarszczyła brwi słysząc trzeszczenie materaca ale nie otwierała oczu licząc na szybki powrót do krainy snów. Chyba udało jej się zdrzemnąć bo następnym co wychwyciła to zapach spalenizny unoszący się z innego pomieszczania. Poderwała się gwałtownie i wybiegła z sypialni na korytarz. Wpadła do kuchni a widok jaki zastała wprowadzał ją jednocześnie w rozbawienie jak i zażenowanie. Spanikowany Kotaro machał ręcznikiem nad patelnią ze zwęglonym czymś.

- Może najpierw wyłączyłbyś palnik? - zaproponowała podchodząc do kuchenki i przekręcając pokrętło.

- Dziękuję. - szepnął skruszony.

- Powiedz mi. - podparła się pod boki patrząc na młodego mężczyznę. - Jak można spalić omleta? - zapytała się go rozbawiona.

- Chciałem naszykować talerze i jakoś tak wyszło. - burknął uciekając wzrokiem na boki.

- W takim razie idź się ubrać a śniadanie zostawi mi, dobrze? - zaproponowała wyciągając mu ręcznik z rąk.

- Dobrze. - mruknął całując ją w czoło.

Nachylił się jeszcze do jej ciążowego brzuszka i pogładził go swoją dużą dłonią.

- Nie pozwól się mamie denerwować. - powiedział poważnym tonem.

- Raczej Ci nie odpowie. - odparła z politowaniem brunetka.

- Ale wiem, że słyszy. - odparł uśmiechając się szeroko.

Wyszedł z pomieszczenia aby wziąć prysznic zostawiając przygotowanie posiłku swojej żonie. Rozbawiona pokręciła tylko głową i wyrzuciła zwęglone resztki do kosza. Po umyciu patelni zaczęła szykować nowego omleta a gdy skończyła obie porcje akurat do kuchni wszedł Bokuto ze świeżo wystylizowanymi włosami. Postawiła dwa talerze na stole i razem usiedli aby wspólnie zjeść. Gdy skończyli, młoda kobieta poszła się wykąpać a w tym czasie białowłosy umył talerze i zaparzył herbatę dla Hideko.

- Kiedy masz następny mecz? - zapytała wchodząc do kuchni.

- Za tydzień. - odpowiedział podając jej kubek z jej ulubionym napojem.

- Nadal ciężko mi uwierzyć, że dostałeś się do reprezentacji Japonii. - przyznała dmuchając w napar.

- Wątpiłaś w moje umiejętności? - spojrzał na nią uważnie.

- Nie, po prostu... Jestem z Ciebie dumna. - uśmiechnęła się do niego delikatnie.

- Też jestem z Ciebie dumny, Sówko. - położył jej dłoń na głowie. - Zostałaś najlepszą baletnicą w Japonii. - potargał jej włosy, które dosłownie przed chwilą uczesała.

- Myślisz, że ona też będzie baletnicą? - zaśmiała się gładząc dłonią po brzuchu.

- O nie, nie! - zaprzeczył stanowczo. - Będzie grać w siatkówkę. - powiedział pewnie.

- Wiesz co, może niech sama podejmie decyzję? - mruknęła po czym wzięła łyka herbaty.

Zaśmiał się tylko i przysunął do białookiej.

- Jak wypijesz to pójdziemy, dobrze? - szepnął składając pocałunek na jej czole jak to miał w zwyczaju.

- Dobrze. - westchnęła przymykając oczy.

~

Wyszli z niewielkiego domku jednorodzinnego trzymając się za ręce. Sierpniowe słońce przyjemnie przygrzewało a delikatny wietrzyk rozwiewał ich włosy. Pomimo tego, że Hideko nie miała już takiej odrazy do słońca to jej skóra nadal pozostawała wyjątkowo blada, jej paznokcie zawsze były w czarnym kolorze a każdego 20 dnia miesiąca chodziła na cmentarz aby odwiedzić brata. Stare nawyki z liceum nadal się jej trzymały. Zresztą nie tylko jej, Kotaro nadal zaczesywał swoje włosy go góry, nadal był bardzo głośny i podatny na zmiany nastrojów.

Weszli przez dobrze im znaną, metalową bramę. Kluczyli ścieżkami aż nie dotarli do szarego nagrobka. Stanęli przed nim w ciszy przerywanej tylko szumem wiatru.

- Gdyby nie on... - odetchnęła głęboko mocniej zaciskając palce na dużej dłoni siatkarza.

- Twój tata uratował mi życie. - powiedział cicho.

- Mi też. - odparła podnosząc na niego wzrok. - Ty też uratowałeś mi życie. Gdybyś nie pojawił się wtedy nie odbiłabym się od dna, nie miałabym siły aby wrócić do baletu, nie uczyłabym się na egzaminy, nie wychodziłabym z domu i nigdy nie pozbyłabym się koszmarów przeszłości. - wyliczała a z jej oczu biła miłość i wdzięczność.

- Uwielbiam Cię, Bokuto Hideko. - uśmiechnął się szeroko.

- Też Cię uwielbiam, Bokuto Kotaro. - odpowiedziała przytulając się do młodego mężczyzny.

- Myślałaś już o imieniu dla niej? - zapytał kładąc dłoń na jej okrągłym brzuszku.

- Nie. - przyznała kręcąc głową.

- Może Gyouko? - zaproponował uważnie przyglądając się kobiecie.

- Dziwnie jakoś. - mruknęła nieprzekonana.

- Nie sądzisz, że pasuje? - zaśmiał się cicho.

- Pomyślimy nad tym. - burknęła dla świętego spokoju.

Wyszczerzył się do niej szeroko i ostatni raz spoglądając na grób ojca Hideko, Nageki Gentaro poczuł jakby ten nieznany mu mężczyzna opiekował się nim z zaświatów. Miał też nadzieję, że będzie się on opiekował też jego córką. Idąc z żoną za rękę mógł śmiało powiedzieć, że był najszczęśliwszym siatkarzem na ziemi.

- Mam nadzieję, że nie będziesz rodzić jak ja będę na zawodach. - powiedział z przestrachem.

- Sowo... Będę rodzić za cztery miesiące. - przypomniała zrezygnowana. - Masz zawdy za tydzień. - dodała z politowaniem.

- Ale za cztery miesiące też mogę mieć zawody! - krzyknął coraz bardziej przerażony.

- To będziemy się martwić jak już do tego dojdzie. - westchnęła zmęczona.

- Niech Ci będzie. - fuknął nadal nieprzekonany. - Co powiesz na ciasto czekoladowe? - zaproponował stając obok kawiarni.

- Niech będzie. - odpowiedziała niemal od razu.

Otworzył przed nią drzwi i wpuścił do przytulnego wnętrza. Zajęli miejsca a białowłosy poszedł do kasy aby złożyć zamówienie. Patrzyła na jego szerokie plecy gdy rozmawiał z kasjerką i zamyślona nie zorientowała się gdy siadł naprzeciwko niej.

- Hideko. - rozbawiony sprowadził ją na ziemię.

- Wiesz, Kotaro... - zaczęła ze wzrokiem wpatrzonym nad jego ramieniem. - Życie jest dobre. - powiedziała patrząc mu prosto w oczy.

- Tak, Hideko. Życie jest dobre. - uśmiechnął się do niej delikatnie i ujął jej zimną dłoń leżącą na stoliku.

-----

Hey, hey, hey!

Mam nadzieję, że ten fanfik nie był najgorszym jaki czytaliście.

Bayo!

~ Airi

-----

Odrobina Koloru || Bokuto Kotaro x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz