Cały tydzień chodziła do szkoły w mundurku, codziennie przychodziła na treningi Kotaro a Akari spędzała z nią przerwy i czasami przychodziła do niej do mieszkania. W weekend Hideko postanowiła odpocząć od gadania Bokuto oraz ciepłego usposobienia przyjaciółki. Wyszła z domu ubrana na czarno lecz tym razem nie w bluzie a w koszulce na krótki rękaw, czerwiec dawał o sobie znać mocnym słońcem. Spokojnym krokiem, omiatając okolicę przygnębionym wzrokiem szła tak dobrze jej znaną uliczką. Z każdym krokiem wydawała się cięższa a gdy jej oczom ukazała się znana jej brama miała wrażenie, że jej nogi były jak z waty. Było tak za każdym razem lecz nigdy nie zwalniała ani nie rezygnowała. Chciała się z nim spotkać jednocześnie chcąc uciec jak najdalej. Pewnie wkroczyła na teren cmentarza mijając kolejne nagrobki i ludzi modlących się o dusze zmarłych. Podeszła do znanego jej szarego kamienia i usiadła na swojej ławeczce wpatrując się w czarne litery. Westchnęła głęboko spuszczając wzrok na zwiędłą różę z czerwoną wstążką. Czas na sprzątnięcie jej będzie gdy w kalendarzu zobaczy 20 czerwca a do tego jeszcze trzy tygodnie.
- Yoshito... - szepnęła cicho, bawiąc się przy tym nerwowo dłońmi. - Przepraszam. - zagryzła wargę niemal do krwi.
Po jej policzku spłynęła jedna łza kąpiąc na czarne dżinsy, które szybko ją wchłonęły.
- Jestem okropna. - stwierdziła z bólem. - Ciebie już nie ma a ja żyję. Mam wrażenie, że nie zasługuję. - dodała gorzko, wpatrzona w horyzont. - Zaczynam wracać do normalności, jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Mam okropne wyrzuty sumienia, nawet łapię się na tym, że o Tobie zapominam. Jakby nigdy Ciebie nie było a przecież... Byliśmy nierozłączni. - otarła policzek zimną dłonią.
Zdrapywała lakier z paznokci, doskonale wiedziała, że pomaluje je z powrotem jak tylko wróci do domu.
- Mój kochany Yoshi, jak mogłam do tego dopuścić? Czemu nie zauważyłam nic wcześniej? Czemu mi to zrobiłeś? - powoli zaczynała podnosić głos a po jej policzkach spłynęły nowe łzy. - Przecież mogłeś przyjść, pogadać. Byliśmy jak ogień i woda lecz kochałam Cię... Nadal kocham i nigdy nie przestanę głupku. - zaśmiała się gorzko już nawet nie starając się otrzeć mokrych śladów na twarzy. - Nie chcę żeby ktoś zajął moje serce, nie chcę o Tobie zapomnieć. - szepnęła cicho wpatrzona w swoje blade dłonie złożone na udach.
Męczyło ją to, że ostatnio zaniedbała przychodzenie na jego grób. Zamiast tego wolała spać, chodzić na siatkówkę i trzymać w domu Shimadę. Samotność zaczynała jej powoli doskwierać lecz z drugiej strony bała się. Bała się, że zapomni a jego miejsce w jej sercu zajmie ktoś inny.
- Nageki-san? - usłyszała obok siebie znajomy, zaskoczony głos.
Szybko przetarła zaczerwienione oczy i spuściła głowę jeszcze niżej aby czarne włosy zasłoniły jej twarz. Kotaro bez słowa usiadł obok niej i spojrzał na nagrobek przed nimi. Przeczytał czarne litery a w jego oczach błysnęło współczucie.
- Nageki Yoshito. - szepnął do siebie zamykając oczy.
Złożył ręce odmawiającą krótką modlitwę za duszę zmarłego i skłonił głowę.
- Dziękuję. - powiedziała cicho nadal na niego nie patrząc.
Nie odpowiedział jej nadal zapatrzony w zimny kamień. Cmentarz zawsze przyprawiał go o dreszcze. Panująca tu atmosfera gryzła się z jego charakterem lecz dziewczyna pasowała tu jak ulał.
- Co tu robisz? - zapytała nabierając swojej typowej apatii.
- Dzisiaj mija rocznica śmierci mojej babci. - odpowiedział odwracając w jej kierunku wzrok.
Pokiwała wolno głową również na niego patrząc. Westchnęła głęboko dając tym samym sobie trochę odwagi aby otworzyć się przed tą sową.
- Mój starszy brat. - skinęła w kierunku grobu.
![](https://img.wattpad.com/cover/284785758-288-k563025.jpg)
CZYTASZ
Odrobina Koloru || Bokuto Kotaro x OC ||
Fiksi PenggemarBezdenne, puste i zimne. Takie były jej oczy skrywające ogromy ból i mnóstwo przeżyć. Przeszłość ciągnęła się za nią nie dając normalnie funkcjonować. Nie potrafiła się od niej odciąć, a może nie chciała? Zbyt wiele przeszła, chciała pamiętać a jedn...