Leżałam bezwładnie na łóżku i kurczowo trzymałam się swojego brzucha, patrząc na biały sufit do którego przyklejone były naklejki, przedstawiające troskliwe misie. Gdy byłam młodsza kochałam je oglądać, a po pierwszym dniu w przedszkolu pokochałam je jeszcze bardziej. Pamiętam, że kiedy wróciłam do domu z przedszkola od razu opowiedziałam mamie o Masonie, czyli chłopczyku, którego poznałam pierwszego dnia, który obecnie był moim najlepszym przyjacielem. Ona także od tamtego dnia pokochała Masona, tak jak ja. Oświadczyłam jej, że zasypiając chce widzieć troskliwe misie, zatem tak się stało. Mama błyskawicznie wzięła moje naklejki i razem ze mną zaczęła je przyklejać, abym mogła patrzeć na moje szczęście przed snem. Te głupie naklejki naprawdę dawały mi szczęście, pokazywały że nie wszystko jest takie jedynkowe, że są i te dobre chwile. Były moim kołem ratunkowym.
13 lat wcześniej, pierwszy dzień w przedszkolu.
Pierwszy dzień w przedszkolu wydaje mi się straszy. Pełno tu innych dzieci. Mama mówiła, że na pewno z jakaś dziewczynka się zaprzyjaźnię. Okłamała mnie! Dziewczynki wcale mnie nie lubią, a wiem to po tym bo kiedy chciałam się z nimi pobawić, odesłały mnie ze świstkiem.
Siedzę teraz sama w kącie i obejmuje się ciasno ramionami, to mi zawsze pomaga, wtedy kiedy nie czuje się bezpiecznie ani komfortowo. Ale mama mówi...
— Oglądasz troskliwe misie? — moja gonitwę myśli przerwał chłopięcy głos.
Uniosłam głowę, a przed sobą zobaczyłam chłopczyka o ślicznych rudych włosach, do tego jego nos i policzki były pokryte piegami! I jeszcze, żeby tego było mało miał przenikliwe piękne niebieskie oczy. Moje takie nie były!Każdy zawsze mówi, że też mam niebieskie oczy, ale to nieprawda. Moje oczy były szare, nudne. A jego wyglądały jak błękit oceanu do którego chciało się wracać. Naprawdę mi się podobały.
— Tak
— Gdybyś była którymś z misi, byłabyś gderkiem — uśmiechnął się do mnie i zaczął wyjmować coś z kieszeni.
Moja mama zawsze powtarza to samo.
— Mam tablet — i zaczął machać mi nim przed oczami. —Chcesz obejrzeć misie? — to była jedna z moich ulubionych bajek, więc to wiadome, że chciałam je z nim obejrzeć. Pokiwałam głowa i się uśmiechnęłam
On także się uśmiechnął i usiadł obok mnie, i wystawił w moja stronę ramie. Chyba chciał żebym się przesunęła, więc tak też zrobiłam. Objął mnie ramieniem, a ja ułożyłam głowę między jego szyje, a bark. Chyba zaczynałam go lubić.
— gdybyś był którymś z misi, byłbyś miś czułe serce — powiedziałam na co on jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił.
Można interpretować to też tak, że to Mason był moim szczęściem i to wcale nie jest zła interpretacja, wręcz przeciwnie. Mason był moim wschodzącym słońcem, które częstowało mnie wiarą w lepsze dni.
Ten rudowłosy chłopak był po prostu moim misiem czułe serce.
Mój budzik zaczął dawać o sobie znać, co oznaczało, że muszę wstać i zacząć się ogarniać do szkoły, i wcale nie cieszyłam się z faktu końca wakacji. To mnie podminowało. Rozciągnęłam się i powoli wstałam z łóżka, wzięłam mój telefon, i weszłam do łazienki. Sięgnęłam po szczotkę do włosów i zaczęłam rozczesywać te brązowe, gęste kudły, które sięgały mi do połowy piersi. Od zawsze byłam dość narwana, więc kiedy chciałam zapuścić włosy, zawsze, ale to zawsze pod wpływem impulsu je ścigałam. Nigdy też nie byłam dość asertywna, aby powiedzieć sobie nie lub stop.
Przemyłam twarz zimną wodą, umyłam zęby i zaczęłam robić sobie makijaż, który składał się z tuszu do rzęs, korektora, pudru, bronzera, i lekkich kresek.
CZYTASZ
The deadly kiss
Teen Fiction,,Rozświetlał ciemność, był moim światłem, które pomagało mi widzieć."