2. Anes

2.9K 114 90
                                    

Pewnie to nieco dziwne, że w ten sposób gadamy o moich zmarłych dziadkach, ale ja całym sercem za nimi nie przepadałam. Zresztą tak samo jak moja matka. Rodzice mojego ojca od zawsze powtarzali mi, że jestem za gruba i muszę przestać tyle jeść. Miałam wtedy pięć lat i wcale nie byłam gruba, ale jako dziecko bardzo brałam te słowa do siebie, i przestałam jeść, głodziłam się. I przez kolejne osiem lat, wmawiali mi, że nie wyglądam tak jak powinnam, że nie mam pięknych blond włosów po ojcu, ani szczupłej, i wysokiej figury po pożal się boże babci. Moja mama nienawidziła czasu, który spędziłam u dziadków, bo po każdym spędzonym tam weekendzie, wracałam z płaczem i na nowo przestałam jeść. Więc nam obu ulżyło jak brakło im oddechu.

Może sztywny to znaczy lepszy?

Za to dziadków od strony mamy nigdy nie poznałam, bo zmarli zanim się urodziłam, ale znam ich z opowiadań mojej mamy. Zawsze mówiła o nich w samych dobrych słowach i byli zupełnym przeciwieństwem rodziców mojego ojca. Byli kochającymi rodzicami, zawsze wspierali moją mamę w jej każdym wyborze, a jeśli wydawał im się on zły, rozmawiali z nią. Mama mówiła, że jeśli miała zły humor lub chłopak z podstawówki czy liceum złamał jej serce, babcia zawsze piekła jej ulubione ciasteczka. Kruche ciasteczka z truskawkowym serduszkiem, na środku. Siadała z nią i oglądały bajki, aż mojej mamie nie było lepiej. Mówiła również, że jeśli miała zły dzień, dziadek zabierał ją na dłuższą przejażdżkę autem i wspólnie głośno słuchali muzyki, zarazem głośno śpiewając. Moja matka kochała śpiewać i robiła to naprawdę pięknie, jej głos był jak aksamit, który chciało się usłyszeć po raz kolejny. Zaraziła mnie tym. Mój dziadek wybudował jej śliczny duży domek na drzewie, a babcia zaraziła ją zamiłowaniem do kotów. Prawie każdy piątek spędzali razem na wspólnym oglądaniu ulubionych bajek czy też filmów, jedząc wspólnie popcorn. Dziadek zawsze zwracał się do niej Mia cara, a babcia mówiła do niej Eli, był to skrót od jej imienia, Madeline. Moi dziadkowie pochodzili z Nowego Jorku, ale kiedy moja mama miała dziesięć lat, przenieśli się do Włoszech i tam wybudowali swoje imperium przedsiębiorcze.

***
Reszta wczorajszego dnia upłynęła mi w spokoju. Mason odwiózł mnie do domu, zjadłam obiad i poszłam do pokoju, a kiedy tylko przekroczyłam jego próg, położyłam się wygodnie na łóżku, i kontynuowałam czytanie zaczętej przeze mnie, wcześniej książki. A potem po prostu zasnęłam. I po raz kolejny obudziłam się przed moim budzikiem.

***

Dzisiejszy dzień już od początku nie wydawał się dla mnie ciekawy, można nawet było powiedzieć, że był stracony. Po raz kolejny się nie wyspałam, budząc się z tym samym poczuciem bezradności. To było jak mantra. Tylko ta mantra nie miała na celu uspokojenia czy oczyszczeniu mnie ze splamień. Ta mantra była moim koszmarem, moim utrapieniem.

— A tutaj masz łazienkę — wskazałam na drzwi obok sali matematycznej. — Ale nie radzę ci do niej wchodzić, jeśli nie masz potrzeby.

Kończyłam już oprowadzanie nowej uczennicy, która tak naprawdę okazała się nie być pierwszoklasistką. Z tego co mi powiedziała, najprawdopodobniej przeniosła się tutaj, prosto z Waszyngtonu. Byłam całkiem dumna, że udało mi się to uchwycić z rozmowy, a to nie lada wyzwanie, dziewczyna gada jak najęta. I jeśli dobrze mi się wydaje, będzie w równoległej klasie do mojej.

— A to niby czemu? — zapytała i zmarszczyła brwi. — W mojej dawnej szkole też było coś takiego, ale do tamtej łazienki nie można było wchodzić, dlatego, że chłopak z pierwszej klasy popełnił w niej samobójstwo. A potem to każdy wchodził do niej tylko po to, żeby dostać po pysku! Rozumiesz, że chłopaki z najstarszych klas, zrobili tam sobie nielegalne walki!? A potem każdy wychodził z rozwalonym nosem. A jak nauczyciele to odkryli to już nikt tam nie wchodził, no poza szkolnymi barbie. Rozumiesz, że zrobiły sobie tam paznokcie i inne takie, i...

The deadly kissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz