21

831 52 33
                                    

Harry wrócił do domu, a ja zostałem sam w moim pustym apartamencie, z mnóstwem myśli, które krążyły w mojej głowie niczym planety wokół Słońca. Tylko, że moim Słońcem jest Harry.

Bardzo miło spędziliśmy czas, ale jak to mówią: "nic nie trwa wiecznie" albo "wszystko, co dobre, kiedyś się kończy". Może mają rację, ale ja nie chciałem, żeby to się skończyło. Wręcz przeciwnie, pragnąłem więcej czasu spędzać z loczkiem, zabierać go na randki i lepiej poznać. Żałuję, że żegnając się z nim, nie wspomniałem nic o następnym spotkaniu. Głupek ze mnie. Chociaż, z drugiej strony... Podobno to już zostało psychologicznie udowodnione, że jeśli ludzie za sobą tęsknią i specjalnie się nie widują przez dłuższy czas, wtedy ich kolejne spotkanie będzie dla nich jeszcze bardziej ekscytujące. Jeśli bardzo czegoś pragniesz, na przykład chcesz zjeść kawałek ulubionego ciasta, ale ciągle go sobie odmawiasz, to po spróbowaniu go, będzie smakować 100x lepiej, niż zwykle. Myślę, że coś w tym jest i dlatego postanowiłem jakoś przemęczyć się przez te dwa dni bez kontaktowania się z loczkiem.

Gdy nadszedł poniedziałek, a wraz z nim nowy tydzień, niczym nie różniący się od poprzedniego, wyszykowałem się, popijając w pośpiechu kawę i dojadając kanapkę z paluszkami rybnymi, po czym pojechałem do pracy. Nad Londynem świeciło dziś słońce, a powietrze było przyjemne i rześkie. Prawdopodobnie to właśnie pogodzie zawdzięczam mój dzisiejszy dobry humor. Niespełna pół godziny później zaparkowałem pod kancelarią. Wyszedłem z samochodu, poprawiając garnitur i biorąc czarną skórzaną teczkę, a następnie wszedłem po schodkach do budynku, ignorując fotoreporterów, którzy kręcili się pod budynkiem. Danielle powitała mnie ciepłym uśmiechem oraz ciasteczkami, jak zawsze zresztą.

– Dzień dobry, panie Tomlinson. Humor chyba dziś dopisuje, co? – zagadnęła, uśmiechając się przy tym wesoło.

– Mhmm, bardzo możliwe – mruknąłem, uśmiechając się pod nosem i wziąłem sobie kilka ciasteczek.

– Udany weekend z Harrym? – dopytywała ciekawsko. Oho, zaczyna się przesłuchanie.

– Tak, można tak powiedzieć  – odparłem, kiwając głową i ruszyłem w stronę swojego gabinetu, ucinając tę rozmowę. Im mniej kobieta wiedziała, tym lepiej. 

Odłożyłem teczkę na biurko i zasiadłem w moim skórzanym fotelu. Odetchnąłem cicho i zacząłem chrupać czekoladowe ciasteczka, wyglądając przez okno zamyślony.

– Czy ma pan dzisiaj jakieś spotkania poza kancelarią? Może spontaniczne randki? – z zamyśleń wyrwał mnie głos mojej sekretarki. Odwróciłem wzrok od okna i zobaczyłem głowę kobiety wystającą zza drzwi.

– Nie, Dan. Dzisiaj nie planuję się nigdzie ruszać, a o spontanicznych randkach nic mi nie wiadomo – mruknąłem, powstrzymując się przed przewróceniem oczami. – Rozprawę sądową mam dopiero jutro o 10. – powiedziałem, spoglądając do swojego kalendarzyka, w którym zapisywałem sobie wszystkie ważne rzeczy, by niczego nie zapomnieć.

– Dobrze, tak tylko chciałam się upewnić, zanim zaczną wydzwaniać klienci – zaśmiała się cicho, na co tylko pokiwałem głową. – To ja już nie przeszkadzam – powiedziała, zamykając drzwi po chwili.

Westchnąłem cicho, zostając sam. Włączyłem laptop i przejrzałem pocztę elektroniczną, sprawdzając, czy nie dostałem nowych wiadomości. Odpisałem na kilka maili od moich klientów, usunąłem również wiadomości spam, które są irytujące, ale niestety często się zdarzają. Zerknąłem na zegarek i poprawiłem krawat, wiedząc że za jakieś dziesięć minut zjawi się tu mój klient.

I tak właśnie wyglądał mój dzień – siedziałem przy biurku i co pół godziny przyjmowałem innego klienta. Na ogół byli to ludzie potrzebujący zwykłej porady prawnej, kiedy sprawę można było rozwiązać w dość szybkim terminie, natomiast zdarzali się też tacy klienci, których proces prowadzę już od kilku miesięcy, więc zawsze znajdę dla nich więcej czasu na omówienie wszystkich szczegółów. Wpadłem w wir pracy i nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, która jest godzina.

Criminal |larry stylinson♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz