50

134 7 4
                                    

Mój pokój skąpany był w ponurym mroku jesienno-zimowego poranka. Pogoda zapowiadała się dziś nie za ciekawie i na razie malowała się w dość smutnych barwach. Za oknem kropił delikatny deszcz, a jego szum sprawiał, że byłem jeszcze bardziej senny, mimo że dopiero co wstałem. Ziewnąłem cicho i sięgnąłem po telefon leżący na szafce nocnej obok łóżka. Zero wiadomości od Louisa. Nie czekały na mnie również żadne nieodebrane połączenia. Nie powinno mnie to wcale dziwić, w końcu w Stanach jest teraz środek nocy. Westchnąłem cicho, przecierając twarz dłońmi i niechętnie zwlokłem się z łóżka, ponieważ mój żołądek domagał się już jakiegoś dobrego śniadania.
Przeczesałem palcami potargane włosy, schodząc po schodach na dół i skierowałem się w stronę kuchni. W domu było trochę chłodno. Gdyby Louis tu był, pewnie dałby mi ochrzan za to, że paraduję w samych bokserkach w obawie, że się przeziębię. Mi to jednak nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - dzięki temu szybciej się rozbudziłem i mogłem rozpocząć dzień.

Nastawiłem ekspres do kawy, bo mój organizm błagał mnie o jakąkolwiek dawkę kofeiny. W międzyczasie zacząłem przygotowywać sobie tosty i smażyć jajecznicę, kiedy do kuchni wszedł Zayn.

- A co ty już nie śpisz? - zapytał podejrzliwie, wiedząc że jestem typem, co lubi sobie dłużej pospać.

- Jestem głodny - mruknąłem z poranną chrypą i spojrzałem przez ramię na Mulata. - Robię jajecznicę i tosty, chcesz?

- Jeszcze się pytasz - Malik pokręcił głową i podszedł bliżej, po czym oparł się o blat i zaczął mi się uważnie przyglądać. - No, nie opowiesz mi, jak było wczoraj na spotkaniu z tym nowym mecenaskiem?

- Było... W porządku - mruknąłem, spuszczając wzrok na patelnię, a na mojej twarzy niekontrolowanie pojawił się mały uśmiech na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru.

- Tylko w porządku? - Zayn uniósł brew i skrzyżował ręce na piersi.

- Uhh, było naprawdę fajnie. To znaczy... Cillian okazał się bardzo miłym gościem i do tego interesującą osobą. Dobrze nam się razem rozmawiało. Ma świetne poczucie humoru - przyznałem, wzruszając lekko ramionami.

- Czy mi się zdaje, czy naprawdę go polubiłeś? - Mulat zmrużył oczy. - Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o swoim mecenasku...

- Nie - westchnąłem cicho, a uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy. - Nie zapomniałem o Louisie. Za to on o mnie chyba już tak - przyznałem smutno. - Nie odzywa się od kilku dni... Martwię się - dodałem cicho. Zayn, widząc moją zmianę nastroju, wyłączył swój tryb przesłuchującego policjanta, a jego wyraz twarzy złagodniał. Położył swoją ciepłą dłoń na moim ramieniu i lekko je pogłaskał.

- Na pewno wkrótce się odezwie. Nie martw się - posłał mi pocieszający uśmiech i przyciągnął mnie do siebie, przytulając mnie mocno.

- Oby - szepnąłem, przymykając na chwilę oczy, i odetchnąłem cicho. Zayn zawsze wiedział, kiedy potrzebowałem słów otuchy lub zwykłego przytulasa.

Po chwili odsunęliśmy się od siebie, a ja zacząłem ustawiać talerze z jajecznicą i tostami na stole, abyśmy mogli wspólnie zjeść.

- Jeśli chcesz, to możemy coś dziś razem porobić... Nie chcę, żebyś siedział sam i myślał o Louisie. Nienawidzę, gdy jesteś taki smutny - Zayn odezwał się niepewnie i popatrzył na mnie.

- Zayniee, to kochane, naprawdę, ale mam już plany na dziś... Wczorajsza rozmowa z Cillianem tak się rozkręciła, że nie zdążyliśmy porozmawiać o mojej sprawie, dlatego dziś muszę jechać do kancelarii... A poza tym myślałem też, żeby wstąpić do fryzjera i zrobić porządek z tym czymś - mruknąłem, wskazując palcem na moje pokręcone włosy sięgające już nieco za ramiona. - Nie chcę wyglądać jak Tarzan - pokręciłem głową.

Criminal |larry stylinson♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz