Rozdział 1

2.1K 45 15
                                    

//----------------------------------------------------------------------------------------

Na samym wstępnie, chciałbym napisać, że to jest kontynuacja książki pod tą samą nazwą Pana Saviego. Proszę Wszystkich abyście wpierw przeczytali to co się tam działo, a potem dopiero możecie czytać tę książę. Kc dla Saviego za udostępnienie mi tego opowiadania. 

//---------------------------------------------------------------------------------------

Obudziłem się strasznie wymęczony wczorajszym dniem. Nie dość, że nie udało mi się zakończyć swojego życia, to jeszcze moja miłość zobaczyła mnie w okropnym stanie. Po przebudzeniu, popatrzyłem się w sufit nie zwracając uwagi, że to nie moje mieszkanie. Czułem się jeszcze gorzej, niż wcześniej. Niby dostałem jakieś leki, które podała mi Heidi,  ale najwidoczniej nie pomagały. Obróciłem się na bok i wzrokiem szukałem noża, który powinien nadal leżeć gdzieś na podłodze. W tamtym momencie zauważyłem, że to nie mój dom. W pomieszczeniu, które wyglądało jak kuchnia paliło się światło. Postanowiłem, że sprawdzę do kogo należy te mieszkanie i pójdę do kuchni. Z wielkim trudem wstałem i po chwili znowu usiadłem na łóżku. Popatrzyłem na swój brzuch. Widziałem wiele cięć po moich próbach zabicia się. Powiedziałem pod nosem.

- Nawet tego nie umiem zrobić. - Warknąłem, a w moich oczach pojawiły się łzy.

Jeszcze raz wstałem z łóżka i dałem krok do przodu. Po kroku wykonanym przez mnie moje nogi straciły siłę, a ja sam poleciał po przodu. Na szczęście przede mną było krzesło, o które się podparłem. Podpierając się kolejnych rzeczy udało mnie się dojść do kuchni. Tam zauważyłem kobietę, o której zawsze myślałem, Heidi.

H- O dzień dobry. Widzę, że wstałeś.

- Dzień dobry. - Odpowiedziałem wycierając łzy z twarzy.

H- Robię kanapki. Będziesz chciał zjeść? 

- Nie dziękuje. 

H- Erwin. Wiem, że jest Tobie ciężko, ale musisz coś zjeść. Jesteśmy skazani na siebie przez ten tydzień.

- A ty tego chcesz?

H- Tak. Jestem twoją rodziną, więc zawsze będę chciała pomóc.

 Po słowach wypowiedzianych przez Heidi w głębi duszy się ucieszyłem. Nie mogłem zrozumieć, że Ona się o mnie martwi. Jako jedyna. Każdy z Zakshotu ma na mnie wyjebane po tej nieudanej akcji z Pacyfikiem. Jedynie Ona ze mną została. Może dlatego tak ją kocham, chociaż Ona już ma kogoś. Nie chciałem znowu o tym myśleć, więc odpowiedziałem kobiecie.

- No dobrze, zjem.- Uśmiechnąłem się w kierunku Heidi.

H- Cieszę się- Odpowiedziała, również się uśmiechając.

Usiadłem przy stole i czekałem aż Heidi przyniesie mi kanapki. Po kilku minutach zauważyłem kobietę, która nosiła dwa talerze z kanapkami. Widziałem, że jest jeszcze 3 talerz w kuchni. Spytałem się Heidi.

- Dla kogo tamten talerz?

H- Dla Rifta. Ma za chwile wrócić z lekami dla Ciebie, więc i dla niego zrobiłam.

- Rozumiem.

Heidi usiadła na przeciwko mnie i lekkim smutkiem w głosie powiedziała.

H- Więc dlaczego to zrobiłeś?

- Mówiłem. Każdy ma swoje powody.

H- Erwin. Martwię się. - Złapała mnie za rękę, gdzie trzymałem kanapkę.

- Dobrze. Chodzi o Zakshot. Myślę, że już ich nie obchodzę. Po tym nieudanym Pacyfiku, każdy się na mnie wypiął.

H- Nie no kurwa na serio?! Jak mogli tak uczynić. Czy przypadkiem nie mówiliście, że jesteśmy rodziną?! 

Pomocy.... | 5city by KinderekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz