Nienawidziłam swojego życia.
Kiedy byłam mała już zaczęłam borykać się z problemami. Wiadomo, że z początku nie były one jakoś trudne, ale z czasem przerastały się one w coraz większe kłopoty z którymi nie potrafiłam sobie radzić. To tkwiło we mnie, ponieważ nie umiałam się przed nikim otworzyć. Nie potrafiłam rozmawiać o swoich problemach. Byłam również osobą, która zawsze przebacza i daje kolejną szansę, aż do skutku. Pierwsza przepraszałam, a nie chciałam tego robić, więc do pewnego momentu nadzwyczajnie przestałam to czynić.
Moje życie było jednym pierdolonym huraganem, a nawet kilkoma huraganami.
Kolejny dzień, oczekiwany przeze mnie piątek. Od początku tygodnia liczyłam do właśnie tego dnia.
W szkole nadrobiłam zaległości, które powstały. Wyszłam na prostą. Omijałam wszystkich znajomych szerokim łukiem czułam, że jeśli tak zrobię będzie lepiej.
Megan przestała chodzić do szkoły. Nie było jej na większości lekcjach, a jak się zjawiała i mieliśmy razem lekcje to siadała w innej ławce. Nie wiedziałam czym to było spowodowane. Z początku myślałam że po prostu coś się stało u niej, bądź coś w tym stylu, ale myliłam się.
Sięgnęłam po iPhone'a który leżał sobie swobodnie na białym biurku i wystukałam szybkiego esemesa do Robinson.
Lilly: możemy się spotkać czy coś?
Niedługo później dostałam odpowiedź. Gwałtownie chwyciłam za telefon i sprawdziłam.
Megan: Dziś nie mam czasu
Megan: Może jutro?
Lilly: ok. to w naszym parku?
Megan: 12?
Lilly: będę
Skłamałbym mówiąc, że nie byłam zdziwiona, bo byłam w nieskazitelnym niedowierzaniu. Nie spodziewałabym się, iż Megan w ogóle zamierzała mi odpisać.
Siedziałam przy biurku i odrabiałam prace domowe, żeby już nie mieć na wyczekiwany weekend. Trudziłam i główkowałam nad zadaniem z cholernej matematyki. Przez dobre kilka minut zastanawiałam się jak ktoś mógł wymyślić takie obliczenia. Ewidentnie ktoś musiał mieć nieźle najebane w głowie, aby wymyślać jak głupie i bezsensowne obliczenia.
Usłyszałam ciszy szmer dobiegający się spod dwórka. Z zawahaniem wstałam i podeszłam do okna. Otworzyłam je i zobaczyłam Matt'a wchodzącego do mojego pokoju.
– Jeśli myślisz, że jesteś romantyczny jak z tych wszystkich filmów to się grubo mylisz – prychnęłam pod nosem śledząc każdy ruch czarnowłosego.
Scott miał na sobie czarne jeansy oraz białą koszulkę z czarnym małym nadrukiem, a włosy były umorzone w nieład, przez co wyglądał jeszcze lepiej. W ręku trzymał słodkie wino.
– Wiedziałem że będziesz cały weekend siedzieć na chacie, więc stwierdziłem, iż umilę ci chociaż ten jakże cudowny piątkowy wieczór – powiedział z minimalnym uśmiechem na twarzy.
– Nie mogę pić – poinformowałam opadając na miękki materac.
– Kto mówi, że to jest dla ciebie? – zapytał z lekkim ubawem na twarzy.
– Czyli chcesz mi powiedzieć, że przyszedłeś tutaj tylko po to, aby wypić sobie sam wino? – zapytałam ze zdziwieniem.
Ten człowiek był totalnym samolubem.
– Dokładnie tak – odpowiedział siadając obok mnie na łóżku. Parsknęłam śmiechem powstając i patrząc się na zielonookiego.
– Kiedy przyjechałeś? – zadałam pytanie opierając się jedną ręką o materac.
CZYTASZ
Bound By Hatred ZAWIESZONE
Novela JuvenilCzasem tylko jedna tajemnica potrafi zniszczyć człowieka doszczętnie. Pierwsza część trylogii "Pain" © glamorossly, 2022, 2023, 2024