Rozdział 20.

1.2K 33 26
                                    

Nigdy nie spodziewałabym się, że w taki sposób Logan dowie się prawdy, która niestety bolała.

Chciałam mu osobiście powiedzieć i wyjaśnić wszystko na spokojnie. Byłam wściekła sama na siebie, że nie raczyłam jemu tego wyjaśnić. Nienawidziłam siebie za to, że musiał cierpieć akurat przeze mnie.

I wtedy wszystko zaczęło zbierać się do kupy. Ciągłe wyjścia Logana z nieznajomymi i nie wracanie do późna. Nie spodziewałabym się tego, że on właśnie się tak stoczy. Nie winiłam go za to, bo zdawałam sobie sprawę kto maczał w tym palce. Do tego wszystkiego przyczyniła się cholerna rodzina Sharonów, który mieli wysokie minianaia o sobie. Nie bez powodu był tam Nicolas, czyli syn Jasmine i Lorenzo.

Chłopak miał tylko skończone piętnaście lat, a już musiał stać wysoko na czele w rodzinie. Zapewne od najmłodszych lat wpajano mu do głowy, że ma zostać kolejnym pokoleniem, który przejmie ten cały nielegalny biznes. Nicolas pomimo swojego wieku wygląda bardzo poważnie. Był bardzo przystojny. Jego rysy twarzy jeszcze się zaostrzały, ponieważ wciąż dorastał. Jego ciemne włosy, które z koloru przypominały moje, były w chaosie. Był dosyć wysoki jak na swoje lata, ponieważ miał coś około ponad metr osiemdziesiąt. Ubierał się w garnitury, które wykazywały jego męskość. Definitywnie był za młody na ten syf.

– Powiedzieć szczerze to myślałem, że nasze spotkanie będzie w nieco innych okolicznościach – westchnął brunet, który z kieszeni od marynarki wyjął paczkę papierosów.

– Ty skurwysynie! – wykrzyknął Matthew. – Nie zdajesz sobie z tego sprawy jak bardzo masz przejebane! Ty i ten twój pojebany ojciec! – dodał po sekundzie, a z kolei zaczął podwijać rękawy od swojej czarnej koszuli.

– Myślisz, że się ciebie boję? Gdybyś tylko mnie tknął, nie żył byś w tym mieście, a właściwie na świecie – burknął pod nosem młodzieniec.

– Chcę ci tylko powiedzieć, że to ty wstąpiłeś na moje terytorium, bo prawda jest taka, że całe Chicago jest moje. Ty jesteś jedynie jednym z tych malutkich robaczków, którzy chodzą po tym mieście – odpowiedział zaczepnie. – Jeśli się boisz wyślij tych swoich śmiesznych ochroniarzy i będzie po problemie. Niech mnie zajebią, kurwa nawet nie wiesz jak czekam na to.

Jego głos rozprowadził się w miejscu błyskawicznie. Echo rozpowszechniło się wszędzie w pomieszczeniu.

– Jesteś nikim, Scott – twierdził młody.

– Nie masz prawa tak na mnie mówić, gówniarzu.

– Możecie mi kurwa powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? – spytał się Logan, który ledwo co mówił. – A z resztą chuj mnie to obchodzi – machnął ręką, po czym próbował wstać z krzesła, ale na marne.

– Masz kluczyki w marynarce idź z nim do samochodu. Gdzieś tam w aucie leży woda, daj mu ją i zaczekaj tam na mnie.

Przytaknęłam głową, a następnie podeszłam do Logana i pomogłam mu wstać. Przez całą drogę potrzymywałam go, aby nie upadł. Kiedy dotarliśmy do czarnego porsche chłopaka kluczykiem odblokowałam pojazd i posadziłam brata na tyły siedzenia. Poszukiwałam wszystkie schowki, żeby znaleźć wodę. Gdy tylko ją znalazłam podałam ją Loganowi. Wypił niemal całą naraz. Nie odezwałam się do niego ani słowem.

– Przepraszam.

– Logan, nic się nie stało.

– Ależ owszem stało się – odpowiedział smętnie. – Niepotrzebnie zacząłem kolegować się z Nicolasem. Spotkałem go z jakiś miesiąc temu właśnie w tej dziurze. Pokłóciłem się wtedy ostro z Matthewem. Napotkałem go i w sumie jakoś to poszło. Zaczęliśmy coraz częściej się widywać przez co dosyć często nie przychodziłem na noc do domu. Zacząłem ćpać przez niego. Nie wiem czemu się na to zgodziłem. To było głupie.

Bound By Hatred ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz