Rozdział 27. Część pierwsza.

651 18 7
                                    

Niech się dzieje wola Nieba. Z nią zawsze zgadzać trzeba – Aleksander Fredro.

Lilly Florence.

     Zastanawiałam się gdzie popełniłam błąd. W moim życiu napotkałam Matthewa Scotta, o pięknych zielonych oczach, które mogłam wpatrywać się godzinami. Właściwie Matt był naprawdę piękną istotą. Był połączeniem diabła i anioła. Całymi dniami zastanawiałam się kim jest legendarny Matthew Scott. Odpowiedzi na to pytanie nigdy nie znalazłam. Miałam wrażenie, że Matt żył, aby tylko przeżyć. Czasami jego zachowanie było dosyć dziwne, dlatego też uważałam go trochę za innego, ale jednak już wiedziałam co stało za przyczyną tego jego dziwnego zachowania.

     Przez ostatnie kilka dni spędziłam w pokoju zamknięta. Byłam sama wśród szarych czterech ścianach. Leżałam na łóżku i wieloma godzinami wpatrywałam się bezcelowo w sufit. Byłam wycieńczona i miałam siły wywlec się z łóżka, aby pójść się nawet wykąpać. Prawie w ogóle nie jadłam ani nie spałam. Czułam się jak duch, który tylko sobie dryfował. Nie sprawdzałam powiadomień i nie przeglądałam socjale. Czułam się odizolowana od świata.

     Leżałam płasko na plecach i ze zmrużonymi oczami wpatrywałam się w jeden martwy punkt na białym suficie. Byłam przykryta kołdrą do połowy mojego brzucha. Okno w pokoju było delikatnie uchylone, przez co nie było w pomieszczeniu gorąco. Swoje dłonie miałam ze sobą splecione. Czułam się jakbym leżała w trumnie zamiast na łóżku.

     Nagle rozległo się pukanie do drzwi od mojego pokoju. Westchnęłam zrezygnowana i z wielką niechęcią wstałam z materaca. Odkluczyłam jasne drewniane drzwi i otworzyłam je. Przed oczami ujrzałam Penelope, która była w pełni gotowa gdzieś do wyjścia.

    Kobieta miała na sobie długą czarną marynarkę, która posłużyła jej jako sukienka tym razem. Miała ona bardzo głęboki dekolt przez co był wyeksponowany jej biust. Na jej szyi spoczywał długi złoty łańcuszek. Ubrane miała również na siebie ciemne kozaki na koturnie, które sięgały delikatnie za kolano. Makijaż jak zwykle był dopracowany do perfekcji, a włosy musiały być koniecznie wyprostowane i równo ścięte.

    – Lilly, masz gości – oznajmiła ciemnowłosa posyłając mi niewielki uśmiech.

    Nie byłam z tego powodu zadowolona. Nie chciałam, żeby ktoś mnie odwiedzał, gdy przeżywałam najgorszy okres w moim życiu. Nie życzyłam sobie gości, a Penelope dobrze o tym wiedziała.

Bo ja w środku już byłam martwa.

    – Nie mam ochoty na widywanie się z kimkolwiek – powiedziałam beznamiętnie, po czym trzasnęłam drzwiami zamykając je z powrotem na klucz.

    Naprawdę nikt nie umiał uszanować mojej prywatności?

    Kobieta znowu zaczęła walić w moje drzwi tym razem z jeszcze większą siłą niż przedtem.

    – Nie męcz się tyle, bo jeszcze mi drzwi wyważysz!

– Wyłaź stamtąd! – usłyszałam głośny głos mojej przyjaciółki Megan, która najwyraźniej była tym moim gościem. 

Będąc szczera to nie chciałam jej tam. Wolałam zdecydowanie spokój i ciszę. Była moją najlepszą przyjaciółką, ale wtedy moim lepszym wyborem było zostanie w swoim pokoju do końca dnia.

– Wiem że tam jesteś! Liczę do trzech jeśli stamtąd nie wyjdziesz to wyważę te cholerne drzwi! – krzyczała jeszcze głośniej niż przedtem.

Powoli podeszłam do drzwi i przekręciłam złoty klucz w zamku. Szarpnęłam za klamkę, a z kolei otworzyłam wrota do mojego pokoju. Ujrzałam Megan, która stała zniecierpliwiona.

Bound By Hatred ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz