2

16 3 1
                                    


Uznajmy że to będzie nasza wspólna tajemnica.

          Lucjan stał jak skała. W niewielkim rozkroku, na środku otwartych na oścież drzwi gabinetu. W głowie Boga kłęby się teraz wszystkie możliwe myśli. Jedna po drugiej, przelatując nie mogąc się zdecydować która ważniejsza. Co mam teraz zrobić? Jak długo to oglądał? Jak to wyjaśnić? Da się to w ogóle racjonalne wyjaśnić? Co sobie o mnie pomyślą inni, jak się dowiedzą? Co pomyślał Lucyfer?

            Wszystkie te pytania, nagle spadły na drugi plan. Kiedy z korytarza obok dobiegł dźwięk kroków. Pan szybko wstał. Zamknął chaotycznie wrota, a Lucjana przygwoździł do ziemi, zasłaniając mu usta by nie wydał dźwięku. Z przerażeniem patrzył na wejście. Kroki szybko się zbliżały. Bóg błagał w duszy tą osobę by nie miała do niego sprawy i by po prostu przeszła. Stukot był już pod drzwiami. Ustał. Serce Pana podskoczyło do góry. Był tak zestresowany, że zatrzymał oddech. Jednak to było jego szczęście w nieszczęściu, tupot znów powrócił i zaczął powoli zanikać w odmęcie korytarza. Dopiero wtedy stworzyciel spokojnie złapał oddech i zaczął się uspokajać.

           Gdy nagle poczuł ciepły mokry dotyk na wewnętrznej stronie dłoni. Odsunął rękę przerażony. To wszystko tak go zdenerwowało że zapomniał w jakiej sytuacji się znajduje, a teraz była ona jeszcze gorsza niż przed chwilą choć nie sądził że to możliwe. Jeszcze dwie minuty temu Anioł stał w drzwiach przyglądając jak się masturbuje. Jednak teraz Bóg siedział w rozkroku na nim, od pasa w dół nagi, brudny od spermy przygniatając go do ziemi. A jakby tego było mało, zatkał mu usta jeszcze ubrudzoną od wydzieliny dłonią, która ten właśnie polizał. Bóg szybko spojrzał na twarz Lucjana. Była spokojna i pełna opanowania. Ich oczy się spotkały. Pan speszył się i odwrócił wzrok.

- Patrz mi prosto w oczy. – Powiedział Lucyfer, łapiąc jedną ręką twarz Boga tak by ten nie mógł kręcić głową. Przyciągnął ją do siebie. Drugą dłoń położył na lędźwiach i docisnął palcem początek jego rowku. Stwórca aż zatrząsł się przez niespodziewany dotyk. -Tak dobrze reagujesz. - Szepnął z uśmiechem Lucjan, pochylając się do przodu w taki sposób, że jego głos docierał wprost do ucha Boga. Po czym zaczął powoli zjeżdżać palcem od końca kręgosłupa przez pośladki do dziury Pana. Kiedy dotarł, położył palec idealnie na niej dociskając.

- Ach proszę, przestań! - Poprosił zdezorientowany tą sytuacją Bóg.

- Czemu miałbym? Odpowiadasz na mój każdy dotyk. Twoje ciało lubi kiedy to robię. Twój otwór kiedy go naciskam pulsuje tak, jakby chciał żeby było coś w środku. Zboczeniec. - Odpowiedział arogancko Lucyfer powoli wkładając palec do środka. W tym momencie coś pękło wewnątrz Pana, zdał sobie sprawę jak okropnym i odrażającym zboczeńcem jest. Nie zasługiwał na szacunek czy miano Zbawcy. W swoich oczach stał się niczym. Zaczął płakać.

-Zostaw mnie! To obrzydliwe! Jestem wielkim zboczeńcem, proszę odejdź! To obrzydliwe! - Wykrzyczał załamującym się głosem Bóg.

Anioł natychmiast wyciągnął palec, który do tej pory zdążył włożyć już całkiem głęboko. Odchylił się. Spojrzał na Pana. Jego twarz była cała czerwona i zapłakana. Puścił głowę stworzyciela. Spokojnie wysunął się spod niego. Wstał, zrobił kilka kroków w stronę drzwi. Spojrzał jeszcze raz na zalanego łzami, bezradnego i trzęsącego się Boga. Był to widok, którego jeszcze nikt nie widział i nie dało się go zapomnieć. Popatrzył chwilę po czym cofnął się i kucnął tuż przy nim. Odgarnął jego włosy, które były w nieładzie. Wytarł zły, które ciągle pojawiały się na jego rumianych policzkach.

- Nie płacz. Nie chciałem by to tak zabrzmiało. Przepraszam, nie jesteś odrażający. Nie przejmuj się czy ktoś się dowie. Uznajmy że to będzie nasza wspólna tajemnica. - Odparł spokojnym głosem Lucjan. Po chwili uniósł się. Zdjął marynarkę i nakrył nią stworzyciela. Wyszedł.

Stary Testament.  Czyli nowa historia starego świata.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz