Otworzyłam oczy i zobaczyłam kilka arep na stole. Camilo leżał na moich nogach więc nie miałam jak się ruszyć.
-Camilo... śpisz?-szepnęłam
-Nie-powiedział
-Wstaniesz i przyniesiesz arepy?-spytałam
-Okey-wesychną i przyniósł mi talerz, położył mi go na gołym brzuchu.
Aaa! zmine-lekko krzyknęłam.
-Ja.... przepraszam-posmutniał i położył talerz obok mnie. Wzięłam jedną arepę i wstałam z łóżka.
-Hej... Zjedz proszę cię...-podałam ja Camilo'wi
-Nie jestem głodny...-Powiedział
-Cos blady jesteś-zmartwilam się i wzięłam Camila za ręce. Spojżalam mu w oczy.... definitywnie widziałam ból.
-Zjedz poczujesz się lepiej...-powiedzialam
-POWIEDZIAŁEM NIE JESTE... Aaaaa!!-złapał się za brzuch i upadł na podłogę.
-Moj boże-szybko zabrałam arepy z łóżka i podniosłam Camila.
-Wstań-przeszedł na łóżko. Przykryłam go kąłdrą i pocałowałam w czoło.
-Boli...-wiedziałam jak bardzo cierpi.
-Ugryź chociaż-Camilo dziamdział i dziamdział
-Jest gorzej...-przękną...
-Skul nogi-tak zrobił.
-P... pomocy....-szepną
-Zaczekaj tutaj....-szybko wybiegłam z pokoju. Zapukałam do pokoju Pepy. Pepa zaspami otworzyła mi a ja szybko pociągnęłam ja do pokoju Camila.
-C... co się dzieje?-spytała
-Camilo źle się poczuł, upadł na podłogę boli go brzuch, jest blady a arepy nie pomagają tylko pogarszają...-nabierały mi się łzy
-Boże szybko-pobieglysmy do pokoju.
Weszłysmy a Camilo leżał na podłodze i krzyczał z bólu.
-Camilo!!!!-Pepa szybko usiadła obok Camila i go pocałowała.
-Dzwonię po karetkę-powiedxiałam a Pepa się zgodziła
-Pomocy......-Nie mógł wytrzymać
-Zaraz będzie dobrze Camilo wytrzymaj...-zadzwonilam
(po rozmowie)
-Już jedzie będzie za 2 minuty-powiedziałam i podbiegła do Camila leżącego na podłodze. Camilo zaczął płakać.
Pepa miała szklane oczy.-Może to nie najlepszy czas... ale Pani Pepo...-cisgnełam
-Tak??-spytała
-No ja i Camilo jesteśmy razem....-powiedzialam
-To świetna informacja!!! ale teraz musimy być przy nim.
-Mamo!!!!!-krzyczał
-Jestes słoneczko zaraz będzie karetka....
Ktoś wparował do pokoju.
-Gdzie on jest?-spytał ratownik.
-Tutaj-łamał mi się głos...
-Mamo.... pomocy...-zamdlał
-Błagam pomóżcie mu-krzyknęła Pepa
Ratownicy wzięli go na noszę urazem zanieśliśmy go na dół do karetki...
-Możemy jechać z nim?-spytałam
-Pewnie wsiadajcie-odpowiedzial lekarz.
(w karetce)
Ja i Pepa trzymaliśmy nieprzytomnego Camila za rekę.
-Własnie zdałam sobie sprawę że jestem w samym staniku...-powiedziałam
-Proszę załóż to-Pepa dała mi poncho Camila które wzięła na wszelki wypadek
-Dzieki-założyłam
Lekarz go zbadał... Jego mina była drastyczna...
-To... Ostre zapalenie wątroby... jest uleczalne ale.... czasami prowadzi nawet do śmierci (Nie wiem dokładnie)-powiedział lekarz
-Mój boże.... jak to się stało-złapałam się za głowę
-Czy pił on może alkohol? lub zażywał narkotyki???-spytał lekarz
-Jasne że nie... chyba że mi o tym nie powiedział...-oznajmila pepa
Złapałam ja za ramię i przytuliłam. Ona odwzajemniła uścisk.
(w szpitalu)
Siedziałyśmy w poczekalni i czekałyśmy.
-Możecie wejsć-powiedział lekarz
Szybko wstałysmy i weszłysmy do sali.
-Camilo i jak??-spytałam
-Dali mi leki przeciwbólowe, jest lepiej-jego głos był bardzo osłabiony
-Powiedz mi... czy ty zazywałes narkotyki?? proszę nie kłam to dla twojego zdrowia....-spytała Pepa klękając przy Camilu. Camilo spóścil wzrok...
-Tak... czułem że jestem bez wartościowy dlatego je brałem. Ale kiedy poznałem y/n poczułem że jednak coś znaczę... Przestałem je zażywać ale jednak się odezwało...-powiedział
Pepa przytuliła go i pocieszała. Ja patrzyłam się na niego że łzami w oczach. Łzy spływały mi po policzkach jak wodospad. Szybko podbiegłam do Camila i pocałowałam w usta...
-Kocham cię...-powiedziałam
-Ja ciebie też...-zamkną oczy
-Wszystko okej??-spytała Pepa
-Tak tylko jestem zmęczony...-powiedział
-Już wychodzimy *caus w czoło*-powiedziałam Pepa
Pożegnałam się z Camilem i szybko wyszłysmy kiedy nagle użądlenie zaczęło piszczeć.
-Mój boże lekarza!!! Pomocy!!!-krzyknełam
-POMOCY!!!!-krzyczalysmy z Pepą
Lekarze szybko przybiegli, zamknęli sale i zasłonili szyby...
Przytuliłam się do Pepy i zaczęłam płakać...
++++++
Ciąg dalszy napewno nastąpi😉😉😉
CZYTASZ
/Nowa strażniczka świecy/ Camilo x Y/N (+Carlos)
ActionOBRAZEK NA OKŁADCE ZROBIŁAM SAMA!! Y/N ma 15 lat i spotyka jednego z Madrigali. Nie wiedziała ona jednak że zażywa narkotyki. Od tej pory za wszelką cenę pomagała mu i trzymała przy życiu. Jednak pewnego dnia wydarzyło się coś co zmieniło ich życie...