"Adaptacja"
Parę tygodni później.
Chewbacca, mozolnie pracujący na zewnątrz przy Sokole Millennium, wydał z siebie charakterystyczny pomruk zadowolenia, witając nowo przybyłego. Wkrótce potem rozległy się kroki, świadczące o wejściu kogoś na pokład.
Tymczasem Mona stała w przejściu prowadzącym do kuchni, kończąc przygotowywanie szklanki orzeźwiającej lemoniady. Zmieszała wodę z sokiem wyciśniętym z kilku soczystych cytryn, świeżo zerwanych z drzew rosnących wzdłuż ścieżki prowadzącej poza teren świątyni na Yavin 4, wprost do bujnego, tropikalnego lasu. Intensywnie zielone, słodkie odmiany limonek, typowe dla tej planety, były o wiele delikatniejsze od tych znanych na Ziemi, a ich smak równoważył cierpkość żółtych cytryn.
Jednak to nie one nadawały lemoniadzie Mony jej charakterystycznego, pełnego smaku. Kluczowym składnikiem był mały, złocisty owoc zwany kaeru, znany na Suir ze swojej słodyczy. Miał delikatny miąższ, który po zmieszaniu z kwaśnymi cytrusami tworzył harmonijną, słodko-kwaśną kompozycję. Przepis na tę lemoniadę był częścią lokalnego folkloru, a napój, znany każdemu, kto odwiedził planetę, doskonale orzeźwiał nawet w najgorętsze dni. Mona, wspominając te chwile spędzone na Suir, przymknęła oczy, rozkoszując się chłodnym płynem pieszczącym jej podniebienie.
Kiedy usłyszała pomruk Chewbacca oraz kroki, uniosła powieki. Zanim zdążyła zareagować, Luke wszedł na pokład korytarzem po przeciwnej stronie, ubrany jak na ceremonii wręczenia medalu po bitwie o Yavin. Jednak tym razem jego ciemne, niemal czarne spodnie kontrastowały mocniej z żółtą kurtką. Gładka skóra jego butów odbijała światło wnętrza Sokoła, podkreślając elegancki, lecz bojowy wygląd stroju. Wszedł pewnym krokiem, jakby czuł się tu jak w domu, choć w jego twarzy Mona dostrzegła ledwie widoczną nutę zadumy.
Spojrzał na nią, wyraźnie zaskoczony jej obecnością. Mona poczuła się nieswojo, zastanawiając się, co bardziej go zdziwiło — jej obecność czy strój. Miała na sobie krótki top z kantami, odsłaniający smukłą talię, a rozkloszowane spodnie z obniżonym stanem idealnie podkreślały jej sylwetkę. Buty na wysokim koturnie dodawały jej dodatkowych dziesięciu centymetrów wzrostu. Choć zwykle nie martwiła się swoim wyglądem, teraz, stojąc naprzeciw Luke'a, poczuła lekkie zakłopotanie.
Nie wiedziała, czy przerwać ciszę, więc upiła łyk lemoniady, nie spuszczając z niego wzroku. Luke wydawał się zdezorientowany, szukając odpowiednich słów, a niezręczna cisza narastała z każdą sekundą.
– Czy widziałaś Hana? – zapytał w końcu, przerywając napięcie.
–Dzien Dobry.. -odparła - Nie, ale powinien pojawić się za kilka minut – odpowiedziała odruchowo, starając się zachować spokój.
Ich spojrzenia się spotkały, a Mona wzięła kolejny łyk napoju, po czym delikatnie gryzła krawędź szklanki, co zdradzało jej zakłopotanie. Przeciągająca się cisza tylko je potęgowała. W końcu Luke, z pozorną beztroską, zapytał:
– Smakuje?
– Lemon... lemoniada? Tak, jest całkiem niezła – odpowiedziała, czując, jak jej policzki zaczynają się lekko rumienić.
– Ach, lemoniada – jego głos zabrzmiał z nutką zainteresowania. Na moment zawiesił głos, jakby próbował sobie coś przypomnieć. Mona dostrzegła, jak jego spojrzenie lekko się zamgliło, gdy przeszukiwał pamięć, szukając jej imienia. Znała ten wyraz twarzy – widziała go u wielu, którzy spotkali ją tylko raz.
– Mona... – podpowiedziała, zanim zdążył się jeszcze bardziej zakłopotać.
– Tak, Mona – odetchnął z ulgą, uśmiechając się nieco niepewnie. – Mogę spróbować?

CZYTASZ
Marzenie to tylko początek... (PL)
Fanfiction#StarWarsFanfiction , #StarWars , #FanFic, "W cieniu gwiazd kryje się historia, która zmieni losy galaktyki. Mona, porzucona w wieku 6 lat na odległej planecie Suir, przez 11 lat żyła marzeniem o odnalezieniu brata-bohatera. Teraz, z determinacją...