Rozdział 2

77 5 3
                                    

"Konflikt"

Ciszę w sali brutalnie przerwano. Han, z twarzą wykrzywioną wściekłością, chwycił Monę za ramię. Jego palce wbiły się w jej skórę, sprawiając jej ostry ból. Bez słowa wyjaśnienia pociągnął ją w stronę wyjścia. Mona wydała zduszony okrzyk zaskoczenia i bólu.

— Han, co robisz? Puść mnie! — Jej głos odbił się echem od kamiennych ścian, ale Han nie reagował na jej protesty. Jego spojrzenie, zwykle ciepłe i pełne humoru, teraz płonęło lodowatym gniewem. Mięśnie szczęki drżały, gdy zaciskał zęby, walcząc z potokiem słów cisnących się na usta.

Luke i Leia wymienili zaniepokojone spojrzenia. Leia, marszcząc czoło i przygryzając wargę, szepnęła do przyjaciela:

— Czy to nie było zbyt brutalne?

Luke tylko potrząsnął głową, ale w jego oczach malował się niepokój. Jego dłoń odruchowo powędrowała ku rękojeści miecza świetlnego.

Han, wciąż trzymając Monę za ramię, ruszył energicznie ku wyjściu z centrum dowodzenia. Jego ruchy były szybkie i zdecydowane, zdradzając napięcie w każdym mięśniu. Mona potykała się, próbując nadążyć za jego zamaszystym krokiem.

Wyszli na korytarz, gdzie jaskrawe światła sufitowe kontrastowały z ciemnymi, kamiennymi ścianami. Kroki Hana odbijały się echem, tworząc niemal hipnotyzujący rytm. Luke i Leia podążali za nimi w pewnej odległości, wymieniając ciche, pełne niepokoju szepty.

Po kilku zakrętach dotarli do masywnych drzwi z ciemnego metalu, wzmocnionych antycznymi mechanizmami, które wyglądały na niesamowicie stare, ale wciąż działały. Han pchnął je z całej siły; drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem, odsłaniając wejście do strzelnicy. Mona, wciąż w jego uścisku, potknęła się o niski, nierówny kamienny próg, wpadając do środka, gdy drzwi natychmiast zatrzasnęły się za nimi z impetem, jakby pchane przez niewidzialną sprężynę, odcinając Luke'a i Leię, którzy zatrzymali się tuż przed zamkniętym wejściem. Ich twarze wyrażały mieszankę ózakłopotania, zdziwienia i troski. Leia uniosła dłoń, jakby chciała zapukać, ale zawahała się. Luke powstrzymał ją, kręcąc głową z rezygnacją.

Wewnątrz strzelnicy atmosfera była napięta. Przestronne pomieszczenie, z dwoma stanowiskami strzeleckimi oddzielonymi grubymi, dźwiękoszczelnymi ścianami, wydawało się teraz klaustrofobiczne i przytłaczające. Na końcu sali migotały holograficzne tarcze, rzucając na twarze rodzeństwa upiorny, niebieski blask.

Han puścił ramię Mony, która próbowała rozetrzeć obolałe miejsca, patrząc na brata z mieszaniną zdumienia i żalu. Jej twarz, zwykle pełna życia i energii, była teraz blada i napięta. Oczy lśniły od powstrzymywanych łez, a dolna warga lekko drżała.

Han odwrócił się ku Monie, napięty jak struna. Zacisnął pięści, próbując opanować swój gniew. Oddychał ciężko, jak po wyczerpującym wysiłku. Gdy wreszcie przemówił, jego głos był niski i pełen tłumionej furii. Słowa wypadały z jego ust jak pociski, każde przesiąknięte gniewem i rozczarowaniem.

Tymczasem Luke i Leia stali pod drzwiami, przyciskając uszy do zimnej stali. Ich twarze wyrażały mieszaninę ciekawości i niepokoju. Kiedy usłyszeli podniesione głosy dochodzące zza drzwi, Leia zacisnęła pięści, a Luke położył dłoń na jej ramieniu w geście wsparcia. Oboje wiedzieli, że nie mogą interweniować, ale ich serca przyspieszały z każdą chwilą narastającej po drugiej stronie kłótni.

— Nie wrócę tam, nawet za milion kredytów! — odparła stanowczo Mona.

— Wrócisz... i dopilnuję tego! — Han rzucił z wyższością, jakby toczył pojedynek, demonstrując swoją dominację.

Marzenie to tylko początek... (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz