Rozdział 4

45 4 0
                                    

"Zdobywanie szacunku"

Kilka tygodni później, w kantynie bazy,

Mona w końcu znalazła chwilę wytchnienia od nieustannych wyzwań swojego treningu. Myśliwiec Y-wing był skomplikowaną maszyną, której skomplikowane systemy i liczne wskaźniki tworzyły labirynt trudnych do zrozumienia instrukcji. Komunikaty nawigacyjne, hałas ostrzeżeń i chaotyczne instrukcje często sprawiały, że czuła się zagubiona, a komputer pokładowy, który miał jej pomagać, wydawał się przemawiać w zagadkach. Mimo kilku tygodni ćwiczeń w symulatorze, subtelności nawigacji wciąż jej umykały, a myśl o lądowaniu napawała ją niepokojem.

Po kolejnym wyczerpującym dniu, Mona wróciła do swojej kwatery w bazie, z umysłem obciążonym stresem ostatniej sesji. Szukając ulgi, weszła pod prysznic, pozwalając wodzie spływać po ciele w nadziei na złagodzenie napięcia, które w niej narosło. Jednak stres był uporczywy, a prysznic niewiele pomógł w relaksacji. Mechanicznie ubrała się w standardowy strój, podczas gdy jej myśli nadal błądziły w labiryncie procedur lotu, trudności z komunikacją nawigacyjną i zmaganiach z komputerem pokładowym.

Poszukując chwili spokoju, udała się do kantyny, gdzie zwyczajna kawa mogła przynieść jej ulgę. Przy oknie z widokiem na hangar znalazła cichy stolik. Widok nowych Y-wingów, zdobytych od czasu wielkiej bitwy o Yavin, ustawionych w równych rzędach, cichych i imponujących, przypominał jej o czekających ją wyzwaniach.

Owinęła dłonie wokół kubka z kawą, pozwalając ciepłu przeniknąć jej dłonie. Delektowała się napojem, każdy łyk stawał się aktem buntu przeciwko dręczącym ją wątpliwościom. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech, pozwalając sobie na moment bezruchu.

Cisza w kantynie była rzadkim luksusem, za który Mona była wdzięczna. Nie pragnęła towarzystwa ani pustych rozmów. Jednak spokój został przerwany przez pojawienie się Luke'a, przyjaciela jej brata, szanowanego komandora, którego obecność wywołała u Mony falę dyskomfortu. Dołączył do grupy pilotów, wchodząc osobno, ale jego integracja była płynna, co kontrastowało z poczuciem odosobnienia Mony.

Brata łączyła z Lukiem silna więź, koleżeństwo zbudowane na zaufaniu i wspólnych przeżyciach. Mona jednak czuła się na peryferiach tej relacji, a jej interakcje z komandorem były naznaczone historią nieporozumień. Mimo to obserwowała go z dystansu, zmagając się z własnymi barierami. Gdy zatrzymała na nim wzrok, zastanawiała ją zagadka jego fascynacji – ciekawość, która rosła mimo odczuwanej wzajemnej niechęci.

Gdy kończyła kawę, rozmowy pilotów stawały się coraz bardziej szorstkie, a ich żarty na temat kobiet-pilotów drażniły ją. Luke jednak nie brał udziału w tych docinkach, a jego milczenie świadczyło o jego charakterze. To małe, ale znaczące zachowanie wzbudziło w Monie szacunek do niego.

Kiedy przygotowywała się do wyjścia, usłyszała głos, który ją zawołał. Z determinacją, z jaką podchodziła do szkolenia na pilota, postanowiła zmierzyć się z tym nowym wyzwaniem, gotowa do nawigowania po zawiłościach interakcji międzyludzkich tak, jak w przypadku sterowania Y-wingiem. Jej droga do zostania pilotem nie polegała tylko na opanowaniu maszyny; chodziło również o przezwyciężenie własnych lęków i wątpliwości, zarówno w symulatorze, jak i w realnym świecie poza nim.

-"Hej, kotku... Może pokażesz nam, na co cię stać? Może to sprawi, że poczujesz się mniej samotna,"- drwił głos, ewidentna prowokacja.

Mona była zaskoczona tupetem tego człowieka. Jej zażenowanie szybko przerodziło się w gniew, a milcząca obecność przyjaciela jej brata dodatkowo podsyciła jej frustrację. Wzięła głęboki oddech, a jej determinacja się umocniła. Zamiast się wycofać, obróciła się na pięcie, konfrontując się z uśmiechniętymi pilotami, rzucając im stalowe spojrzenie

Marzenie to tylko początek... (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz