3. Nic nie jest jak dawniej

331 11 4
                                    

Jest jedna rzecz, którą uwielbiałam w studiowaniu, a której nienawidzili we większości inni studenci - wykłady.
Kochałam siedzieć na ogromnej auli, gdzieś po środku rzędów, otoczona innymi. Z papierowym kubkiem wypełnionym zieloną herbatą i cienkopisami do notatek, ułożonymi na mojej ławce kolorystycznie.
Z zeszytem, z którego wystawały kolorowe karteczki, którymi zaznaczałam ważne fragmenty. I słuchawkami przeciągniętym pod bluzą tak, aby nie zauważył ich wykładowca. Jedna z nich grała mi w uchu ulubione melodie ułatwiając skupienie. Dziś jednak poszło to na marne.

Myślami byłam bardzo daleko lub może bardzo blisko, nie znałam odległości.
Myślami byłam przy Williamie Haltonie i tym jak znowu przyszło mi się rozkoszować spojrzeniem jego ciemnych oczu. Chociaż może odbiegało to daleko od rozkoszy. W tamtym momencie czułam się jakby wbijali we mnie setki noży.

Dziś żałowałam, że nie zamieniłam z nim ani słowa.

W jednej chwili przepełniała mnie gorycz, związana z jego odejściem. Tym, że nie zrobił dosłownie nic aby skontaktować się ze mną. Wracało do mnie poczucie odrzucenia, pustki i emocjonalnego labiryntu bez wyjścia.

W następnej byłam na siebie zła. Jak mogłam zmarnować moment, na który tak długo czekałam? Powinnam była rzucić mu się na szyje i powiedzieć jak bardzo tęskniłam. Mogłam znowu usłyszeć jego piękny głos, poczuć ciepło jego ciała i zapach jego cudownych perfum. Znów mogłam czuć się bezpiecznie. Pozbawiłam się tego na własne życzenie.

W kolejnej go nienawidziłam. Bezpodstawnie, ale cholernie mocno. Żałowałam, że nie walnęłam go w twarz. Mogłam to zrobić, może byłoby mi lżej.

-Wszystko okej?- usłyszałam tuż przy swoim uchu słodki głos jakiejś dziewczyny. Siedziałyśmy obok siebie od początku roku i wstyd się przyznać, ale nie pamiętałam jej imienia. Spojrzałam na nią w pół przytomnie i pomrugałam szybko.

-Tak. Czemu pytasz?- mój głos zaszedł lekką chrypką.

-Wszyscy się zbierają, a ty nawet nie drgnęłaś- wyjaśniła, pakując swoje rzeczy do torby.

Rozejrzałam się po sali i musiałam przyznać jej rację. Część grupy już opuściła pomieszczenie, druga zmierzała dopiero do wyjścia, a ja siedziałam nadal w tej samej pozycji patrząc w miejsce, w którym jeszcze chwile wcześniej stał wykładowca.
Uśmiechnęłam się do niej krzywo i kiwnęłam głową w podziękowaniu. Możliwie jak najszybciej zebrałam swoje rzeczy do torebki i zarzuciłam ją na ramię, łapiąc kubek z herbatą w lewą dłoń.

Wyszłam ostrożnie z sali i przeszłam przez kampus, uważając aby na nikogo nie wpaść. Studentów było sporo, a budynki różnych wydziałów były rozsiane na dosyć sporych rozmiarów placu.

Uczelnia, do której uczęszczałam miała dosyć spore zasięgi. Dzięki temu miała wydziały z większości kierunków. Sporadycznie jej wydziały trafiały się i w innych miastach. Mi akurat przypadł ten, który znajdował się w skupisku z innymi, tutaj- w Fort Myers.

Uwielbiałam studenckie życie, odpowiadało mi o wiele bardziej niż licealne. Nie musiałam się tu bawić w niezapowiedziane kartkówki. Nie obawiałam się komentarza ze strony rówieśników, w temacie mojego wyglądu, każdy tutaj pilnował czubka swojego nosa. Większość miała prace, dom, obowiązki. Nie martwili się opinią innych, a tym, co mają do załatwienia. Wszyscy byliśmy równi.

Poprawiłam torbę, która zsuwała się z mojego ramienia i zaczęłam w niej szukać okularów przeciwsłonecznych. Nie było to łatwym zadaniem zważając na to, że w drugiej dłoni nadal trzymałam kubek.

-Daj, potrzymam- Travis stanął naprzeciw mnie i przejął pojemnik z już wystygniętym napojem.

-Dzięki- posłałam mu uśmiech wdzięczności i wyjęłam okulary, przejmując następne od niego moją własność.

Back To MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz