Rozdział 4

34 6 26
                                    

Obudziłem się, wstałem z łóżka, po czym pościeliłem łóżko wziąłem jakieś ubranie i wszedłem do łazienki się przebrać. Kiedy wyszedłem omal nie  podskoczyłem ze zdzwienia kiedy zobaczyłem Theo.

- Co ty tu robisz! Krzyknąłem wściekle.

- Sprawdziam jak się czujesz. Odpowiedział starszy chłopak.

- jak widać dobrze! Ale napewno chodzi o coś więcej. Powiedziałem podchodzić bliżej do niespodziewanego gościa.

- czemu sądzisz że o coś jeszcze? Spytał.

- no nie wiem? Bardzo wiarygodne że Theo Reaken, tak nagle zjawia się w mieście!

Najwidoczniej Brunet ze złości się przez słowa które do niego wykrzyknąłem. Ale powód jego nagłego przybycia nie może być z byle jakieś przyczyny...

- gdybym tu nie był to byś był już dawno martwy! Splunął do mnie ze złością.

- O co ci chodzi! Wiecznie mnie prowokujesz a jak tego nie robisz to robisz inne rzeczy żeby zepsuć mi życie! Nie chciałem tego powiedzieć ale słowa same wyleciały mi z ust, Theo nagle się zjawia i mnie  ratuje o co chodzi?

- ale je też ratuje! Krzyknął po czym przybliżył się jeszcze bliżej do mnie.

- ratujesz by je rujnować. Powiedziałem ochrypłym głosem, starając żeby nie zauważył że rany goją się stanowczo za wolno co Theo mógłby wykorzystać żeby mnie zabić, ale po co miałby mnie zabijać po tym jak wczoraj mnie uratował? Zadałem Sobie pytanie.

Theo stał ze smutną miną odwrócił wzrok jakby wyczuł woń krwi, mojej krwi. Po chwil zapytał pytanie którego się właśnie obawiałem.

- Nadal krwawisz? Spytał.

Czułem się jeszcze gorzej niż wczoraj znowu czułem jak kręci mi się w głowie jak krew dotyka mojej koszulki i zasycha na skórze. Nie mogłem utrzymać myśli, nogi staly się równie nie posłuszne jak wczoraj, po chwili czułem że upadam na Chimerę.
Theo złapał mnie, wkurzyłem się bo znowu powtarza się to co stało się wczoraj jakby przeznaczeni pchało  mnie do Theo, Brunet położył mnie na łóżku.

- przyniosę Ci wody. Zaproponował.

Ja tylko się patrzyłem wyczerpany, bezbronny. Nie  chciałem pomocy Theo już miałem odpowiedzieć że nie chce jego pomocy i żeby stąd zniknął ale moje ciało powiedziało coś zupełnie innego niż chciałem.

-tak, dzięki. Odpowiedziałem ze złość że znowu ratuje i pomaga mi ta sama osoba. Po chwil przyszedł Theo ze szklanka w ręce, podał mi ją a ja jednym łykiem opróżniłem ją.

-Czemu się nie goi? Zapytałem.

- Nie wiem, mógłbyś mieć problemy z zagojeniem ale tylko gdyby obrażenia zadał alfa. Powiedział. - możesz jeszcze się nie goić przez niedokończone sprawy.

- niedokończone sprawy? Spytałem zdziwiony.

-Nie wiem może obwiniasz się za coś albo chcesz coś zrobić co powoduje że nie możesz się skupić na gojeniu.

- ale nad czym mam nie rozwiązane sprawy? Zapytałem ze smutnym głosem z opuszczoną głową,Theo nie odpowiedział.

- To ja już pójdę. Powiedział po chwili brunet. Po czym wstał z łóżka kierując się w stronę drzwi. Zatrzymał się zdziwiony po tym co usłyszał.

-Zostań. Powiedziałem co prawda czasami mnie wkurza, ale jednak nie chciałem żeby stąd wychodził, chciałem żeby został...został ze mną



Ten rozdział jest cring jak nie wiem co z masą błędów 😩 ALE JUŻ DALEJ ROZKRĘCĘ, NAPRAWDĘ można mi wierzyć 😀

Przywiązanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz