-A więc mi powiedz co było w tym śnie.- Kazał mi powiedzieć wszystko szczegół po szczególe. Moje sny ostatnio są dziwne, wręcz koszmarne. Przecież ostatnio śnił mi się sen w śnie.
-Dobra, dobra tylko masz się nie martwić, zrozumiano?- Potakiwał mi głowa ale nie chętnie jakby potem chciał, żebym siedziała przy kłuta do łóżka. Znowu musiałam mu opowiadać co się stało. Nie chce być ciągle na plecach tego typa, to poniżające aby ciagle Neil mi pomagał. No niestety tak jak myślałam, musiał się zacząć martwić. Choć mówiłam aby tego nie robił. Nastał wtorek, więc musiałam śpieszyć się do szkoły, natomiast Neil'owi kazałam zostać w domu. Namartwił się o mnie wystarczająco teraz niech sam odpocznie w domu. Szykowanie nie zajęło długo. Jedynie czego teraz się bałam to znowu zobaczenie pana marchewy, myślałam, że jest fajny, a tu takie wspomnienie mam. Weszłam do szkoły wszyscy znowu jakoś dziwnie się na mnie gapili, tak jak gdy włosy zmieniły swój kolor. Ale teraz raczej nie z tego powodu tak się na mnie patrzyli. Podeszłam do Taylor'a aby się zapytać czemu wszyscy tak się gapią. Jego relacje ze mną nie były może wyśmienite ale jako jedyny normalnie ze mną gadał, no chyba bym nie spytała Amy tej prymuski.
-Patrzą się dziwnie, ponieważ wiedza.- Powiedział Taylor.
-O czym niby?- Kolejna dziwna rzecz, która mnie spotyka.
-Ummmm... No... O panie marchewie i tobie...-
-Co! Jakim cudem to się wydało co jest grane?!- Byłam zirytowana tym faktem jakoż to się wydało. Kto mógł powiedzieć o tym?
-A wiesz kto mógł to rozpowiedzenie?- Zapytałam licząc na odpowiedź.
-Przyjechała policja ponoć ktoś złożył zeznania i kamery szkolne to potwierdzili wczoraj zebrali końcowe dowody i go zabrali.- Mówił to trochę jakby się czegoś bał ale nie wynikało z tego nic, no w sumie jednak coś wynikało. Teraz przynajmniej wiem, czemu tak się na mnie gapią.
-Ashi?- Zapytał jeszcze.
-Tak?- Ciekawe co chciał jeszcze mnie zapytać.
-Nic ci nie jest, zmartwiło mnie fakt ten, że nie omal zostałaś zgwałcona.- Co jest Taylor się o mnie martwił, co mu się stało?
-Nie, wszystko jest dobrze. Nie martw się już.- Jeszcze kolejnej mi osoby brakowało do zmartwień. Taylor był jednym z najpopularniejszych chłopaków z szkoły i oczywiście chłopak, w którym Amy się podkochiwała. Taylor był o rok straszy ode mnie lecz uczyliśmy się w jednej klasie. Jest ode mnie wyższy o jakieś dziesięć centymetrów, a jestem z najwyższych osób w klasie. Taylor ma zielone oczy, jest brunetem. Zazwyczaj nosi jeansy w zimę kurtkę i bluzę, a w lato przychodzi w koszulce. W pierwszej klasie nawet mi się podobał lecz po krótkim czasie odpuściłam se, ponieważ i tak nie miałam szans, Amy ciągle do niego zarywała. Zaczęła się lekcja, więc weszłam do sali numer dziewięćdziesiąt dziewięć na lekcje chemii. Chemia nie była jedną z moich ulubionych lekcji lecz dobrze mi z niej szło. Taylor podczas lekcji ciągle się na mnie patrzył. Dziś mieliśmy podzielić się na dwie osobowe grupy i eksperymentować z solami i mydłami. Taylor spytał się mnie czy może być ze mną, na początku pomyślałam, że chce być ze mną w grupie, ponieważ jestem dobra z tego przedmiotu ale se przypomniałam, iż on jest ode mnie lepszy z chemii i w sumie najlepszy z całej klasy. Cóż mi pozostało jak być w nim grupie i tak inny by nie chciał pewnie. Fajnie było także popatrzeć jak Amy siedziała naburmuszona, bo Taylor nie chciał być z nią w grupie. Było to bardzo fascynujące. Podczas pracy w grupach wzrok Taylora ze mnie nie spadał, bez przerwy się na mnie patrzył. W końcu zagapił się i wylał gorąca na siebie wodę. Krzyknął, natychmiast powiedziałam dla pani Cris, że musimy iść do pielęgniarki, zauważywszy poparzenie, które wyglądało paskudnie, natychmiast się zgodziła. Teraz to ja się zaczęłam martwić o Taylor'a, ponieważ poparzenie wyglądało poważnie. Zaprowadziłam jego do pielęgniarki, po drodze zaczął coś szeptać. W końcu uśmiechnął się i powiedział „dziękuje". Jego uśmiech był bardzo kojący miło się patrzyło. Uśmiech Taylor'a przypominał uśmiech Neil'a. Coraz dziwnie się czułam jakby stare uczucie powracało. Zadzwonił dzwonek na przerwę pielęgniarka opatrzyła poparzenie lecz kazała zadzwonić do rodziców aby zabrali jego do lekarza. Taylor się zasmucił nie wiedziałam jedynie czemu.
Wyszliśmy od pielęgniarki i natychmiast się spytałam jego czemu się smuci. Odpowiedział mi, że nie będzie mógł na mnie patrzeć. Czułam jakbym się rumieniła. Pewnie teraz wyglądam jak burak. Taylor znowu posłał do mnie swój miły uśmieszek. Zaprowadziłam go do klasy aby jeszcze zabrał swoje rzeczy. Zaraz się spakował i zadzwonił po mamę. Długo nie musieliśmy czekać na nią przyjechała natychmiast kiedy dowiedziała się o poparzeniu.
-No to do zobaczenia do jutra.- Uśmiechnął się zrobił krok i zawrócił z powrotem w moją stronę. Nie wiedziałam czemu tak robi. Chwile później zrozumiałam, przytulił mnie na pożegnanie.
-P-ppp...pa.- Nie mogłam uwierzyć, że mnie przytulił. Kiedy usłyszał moje pa zaczął się śmiać, kto by się dziwił jąkałam się jak nie wiem, jeszcze raz się uśmiechnął i pobiegł do auta. Kiedy auto odjechało zauważyłam Neil'a stał jak wryty, miał lekko otwartą buzie, która zaraz potem zamknął. Odwrócił się i poszedł. Zaczęłam biec za nim, aż go dogoniłam nie wiedziałam czemu nie chce ze mna rozmawiać, próbowałam się dowiedzieć lecz nic nie dawało. Był mocno na mnie wkurzony.
-Neil! O co ci chodzi czemu się do mnie nie odzywasz!- Krzyknęłam do niego ale zmusił mnie do tego.
-To ja się o ciebie martwię, a ty się umawiasz z lowelasami na boku?-
-Nie kazałam się o mnie martwić mówiłam.-Miałam dość wyglądaliśmy teraz jak stare dobre małżeństwo.
-Dobra nie chce z tobą gadać, wracaj do szkoły.- Odpowiedział jakby miał wszystkiego dość.
Ustałam i wróciłam do szkoły. Przez cały dzień myślałam tylko o Neil'u i Taylor'ze. Co miałam w takiej sytuacji zrobić?