~17~

3K 144 21
                                    

-Zaniosę cię.

Izuku, od razu wziął na swoje plecy osłabionego blondyna, który przy każdym ruchu, odczuwał niewiarygodny ból, w dolnych częściach ciała. 

Zielonowłosy, od razu wybiegł drzwiami, przez które, do tego pomieszczenia wstąpiła kobieta, która aktualnie, najprawdopodobniej żegnała się ze swoim życiem. Nastolatek im szybciej przemierzał korytarze, tak na prawdę nie wiedząc w którą stronę powinien się udać, aż tu nagle usłyszał gdzieś w tyle, krzyki które pochodziły z pomieszczenia, z którego to właśnie uciekali.

-Cholera...- Szepnął pod nosem, dalej pędząc na przód.

Katsuki, wiedział, że w aktualnym stanie, jest jedynie kulą u nogi i że to przez niego Midoriya, właśnie ma większe szanse na niepowodzenie swej ucieczki. Właśnie w tym momencie stwierdził, że nie może począć inaczej. 

-Deku...- Powiedział z chrypą w głosie, cicho i słabo prosto do ucha swojego towarzysza.- Zostaw mnie tu...

-Nie ma mowy.- Odpowiedział mu pewnie, nie czekając na kontynuację tych słów.

-Nie dasz rady uciec, niosąc mnie na rękach... Zostaw mnie i wezwij pomoc...

-Nie biorę pod uwagę takiej opcji nawet.- Powiedział, wściekły na samą myśl, że ten pomyślał o czymś takim.- Uciekniemy stąd razem albo wcale.

Katsuki zamilkł. Z dwóch prostych powodów. Wiedział, że nie przekona Midoriy, w szczególności w tym stanie, oraz z drugiego, którym był właśnie jego stan fizyczny, z resztą jak i psychiczny także.

Natomiast piegowaty dalej brnął przed siebie, co rusz skręcając i wbiegają po schodach. Byle znaleźć się choćby bliżej wyjścia. Rozglądał się dookoła, czy aby na pewno nikt go nie goni.  Gdy wbiegł już po czwartej parze schodów, usłyszał głośny ryk Nomu. Lekko zlękniony obecnym stanem rzeczy, czując się jak zwierzyna podczas polowania, przyśpieszył jeszcze bardziej i mimo bólu w łydkach i braku powietrza w płucach nie zatrzymywał się. Aż do tego momentu...

-Te-telefon?- Wydukał podchodząc czym prędzej do komody, na którym znajdował się telefon stacjonarny. Czym prędzej wybrał, jedyny znany mu na pamięć numer Uraraki. Jeden sygnał, drugi i trzeci... Gdy zaczął tracić nadzieje, usłyszał głos przyjaciółki.- Uraraka! 

-D-deku? Gdzie ty znaczy wy... gdzie jesteście?!--

-Pomóż, proszę cię. Zróbcie coś, namierzcie ten numer, cokolwiek. Kacchan jest w fatalnym stanie! A-A ja nie wiem... Nie wiem gdzie jesteśmy. Nomu tu jest. Gonią nas. Proszę...- Zaczął szybko mówić, plącząc się w swojej wypowiedzi, jednak gdy usłyszał zbliżające się kroki wielkiego mutanta, jak i jego krzyk rzucił słuchawkę i zaczął biec dalej.

-Deku? IZUKU! Halo!- Gdy nie usłyszała odpowiedzi, a jedynie ryk potwora rozłączyła się biegnąc do swojego wychowawcy, prosząc po drodze Iidę, by ten jak najszybciej się z nią tam udał.

W tym samym czasie Izuku teraz uciekał, nawet nie łudząc się o drzwi wyjściowe. Skoro teraz mają większe szanse na ocalenie ze strony bohaterów, musi kupić sobie czas. A gdyby tak gdzieś się schowali...

-Gówniarze dzwonili!- Usłyszał gdzieś w tle męski głos. Który uświadomił mu jak daleko a jednocześnie blisko są.

Nastolatek wiedział czym teraz będzie ryzykował, jednak uaktywnił swój dar na równe 7% zamiast standardowych pięciu i znacznie przyśpieszył.

-Zostaw mnie.- Ponowił próbę namówienia piegowatego, do uratowania siebie, jednak ten nawet nie raczył mu odpowiedzieć.- Deku... Jestem kulą u nogi. Zostaw mnie, zostawią cieb-

Pary~ BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz