~4~

4.3K 240 351
                                    

Teraz to ona kręciła i wylosowała Katsukiego.

-Wyzwanie. Ciotą nie jestem.

-Ależ ja o tym wiem.- Odpowiedziała z szyderczym uśmiechem.

W sumie na nim też miałam się zemścić...

Pomyślała gdy do jej głowy wtargnął szyderczy plan, który może spowodować rozlew krwi u przynajmniej dwóch osób.

-Pocałuj, namiętnie Deku.

Po jej słowach nastała głucha cisza, w której można było niemal usłyszeć szalone bicie, wystraszonego serca Midoriy, oraz ciąć nożem tę złość parującą z Bakugo.

-No chyba, że się boisz... Wtedy...- Zaczęła powoli i niewinnie zmieniać polecenie kiedy to nagle przerwał jej głos blondyna.

-Mówiłem już. Nie jestem ciotą.- Odetchnął cicho i skierował się do Izuku, który zajmował miejsca dosłownie na przeciw niego.

Bakugo, był pijany. Co prawda świadomy wszystkiego ale dalej pijany. Natomiast Izuku, wytrzeźwiał na miejscu, gdy poczuł jak jego obiekt westchnień, pociągnął go za bluzę, tak by był zmuszony wstać z kanapy.

-Ka-kacchan! W-wiesz, że nie mu-musisz racja?!- Zaczął się powoli wykręcać z tego pomysłu, jednak z marnym skutkiem.

-Siedź cicho. Wyzwanie przyjęte.- Warknął obojętnie, jednak Izuku dostrzegł w jego krwistoczerwonych oczach coś, czego nigdy wcześniej nie ujrzał. To było pożądanie?

Po chwili już Katsuki wpił się, trochę agresywnie w jego usta, łapiąc go dłońmi w talii, by aby na pewno nie uciekł. Początkowo, był to zwykły pocałunek, jednak już po chwili, gdy Midoriya oddał czynność, jednocześnie przenosząc swoje dłonie na jego klatkę piersiową,(dziwiąc przy tym blondyna), narodziło się to w coś znacznie poważniejszego. Ponieważ właśnie teraz, Bakugo, wdarł językiem do buzi niższego i rozpoczęli walkę o dominację. 
W tym momencie blondyn został zszokowany po raz drugi i trzeci. Albowiem, czemu on tak dobrze się całuje, oraz czemu jeszcze udaje mu się dorównywać mu w tej rywalizacji?
Jednak mimo drobnych utrudnień, starszy zdołał wygrać tę zaciekłą bitwę. I już po chwili, która dla nich trwała jak godzina, oderwali się od siebie. I spojrzeli sobie w oczy, w których ujrzeli coś, czego nie potrafili rozczytać. Bowiem było to coś pomieszane z miłością, pożądaniem, strachem i za wstydzeniem jednocześnie.

-Powiedz ktoś, że zostało to nagrane.- Szepnęła Mina, a Kirishima potwierdzająco ukazał kciuka w górę, chowając telefon, przed blondynem.

-M-muszę do łazienki.- Powiedziała na jednym wdechu Ochaco, wybiegając z salonu. Za jej śladami ruszyła Tsuyu, która od razu, zrozumiała o co chodzi.

I właśnie w tym momencie nastolatkowie, zrozumieli co tak właściwie zrobili oraz co się właśnie dzieje. A dzieje się to, że od dobrych kilkunastu sekund gapią się sobie w oczy.

-Tsh, nigdy więcej.- Warknął na przymus blondyn, odpychając od siebie całego czerwonego Izuku.

A może jednak...

Przeszło przez myśl blondynowi gdy siadał na swoim miejscu.

-Kurwa nie lampcie się na mnie tak, bo zaraz kogoś rozszarpię.

-A-ale że wy na serio...- Wymruczał z ledwością Kaminari, który nie dowierzał swoim oczom.- Czy ja już taki pijany.

-To i to- Zaśmiała się kosmitka.

-Tsh, mam już was dość.- Warknął i zaczął kierować się do swojego pokoju, zapominając o bransoletkach.

-AGH!- Jęknęli oboje z bólu padając na kolana.

-P-Pomocy!- Wydusił z siebie piegowaty, a już po chwili siedzący obok niego Kirishima, wziął go na ręce i przysunął do Katsukiego eliminując tym samym przeszywający ból.

-Czemu jest większe natężenie prądu!- Krzyknął obolały blondyn.- T-to razi dwa razy mocniej!

-N-nie wiem...- Jęknął piegowaty, który ewidentnie miał wyższy próg bólu.

-Pierdolony Aizawa! Pierdolony dyrektor! Chuj im w dupy!

-Eh Bakubro spokojnie...

-ZAMKNIJ SIĘ REKIN! BO ROZJEBIE COŚ ZA RAZ!- Krzyknął zdenerwowany wstając z podłogi.

-Ka-kacchan, jest dobrze... jutro pójdziemy z tym do A-aizawy...- Wymruczał obolały, usiłując wstać z podłogi, jednak ręce mu się za bardzo trzęsły i upadł z powrotem na podłogę.

-Słyszysz co mówisz? Nie jest do cholery dobrze! Ty ledwo możesz usiąść! To jest pojebane! Nie dorzeczne! Oni chcą nas na KFC przerobić czy kurwa co? Hawks lepiej by się nadał na skrzydełka do cholery jasnej!- Zaczął krzyczeć pełen negatywnych emocji, a w jego dłoniach zaczęły się pojawiać delikatne wybuchy spowodowane nadmierną ilością potu.- Zaraz coś rozkurwię przysięgam, jak mi życie miłe...

-Bakugo, zaraz zawołamy Aizawę, może coś się w nich zepsuło...- Zaczął spokojnie Kaminari i w tym momencie blondyn już wiedział co, a raczej kto pozostanie jego ofiarą numer jeden.

-Liczę do trzy zanim oberwiesz.- Powiedział grobowym tonem i niebezpiecznie zaczął się zbliżać do przyjaciela.- Raz...

-B-Bakugo!- Zawołał Kirishima jednak został odepchnięty, zanim zdążył zareagować.

-Dwa...- Wywarczał wręcz gdy był już na wyciągnięcie ręki.- Trz...

Nagle Deku, który z ledwością zdołał się podnieść w ostatniej chwili za pomocą Quirku zdołał niespodziewanie chwycić swojego przyjaciela od tyłu.

-Kacchan! O-on nic nie zrobił! 

-Spierdalaj bo tobie wyjebie!

-N-nie! Ugh...- Jęknął z bólu, gdy nagle poczuł znowu ból po porażeniu prądu.

-Co jest?

-Prąd...- Wydukał po chwili i już miał upaść na kolana gdy w ostatniej chwili Katsuki zdołał go złapać.- Je-jeszcze boli...

-Hę? Deku? Ty mi tu nie zdychaj do cholery! Co ci jest?!

-Jeszcze boli... A-ale zaraz przejdzie...

-Chodź do pokoju.- Mruknął czerwonooki.- Dasz rade iść?

-Chyba...

-Może pomóc?- Odezwała się Momo, którą poprało kilka osób.

-Dam se radę. A jutro idziemy do tej kurwy... Teraz nie ma nawet sensu, skoro większość jest albo najebana albo wypita. Brakuje jeszcze takich problemów.- Warknął wściekle, po czym zaczął powoli kierować się z Izuku w stronę schodów. Jednak zielonowłosy był za bardzo odrętwiały, by móc przemieszczać się w miarę szybko.- Tsh, szybciej nie możesz?

-N-nie... Aa! Kacchan!- Pisnął, gdy nagle blondyn przerzucił go sobie przez ramie.

-Nie piszcz kurwa. 

-P-puść mnie!

-Nie kurwa. Się wleczesz a ja nie mam całego wieczora!- Warknął zirytowany, jednak już po minucie byli w pokoju blondyna.

Katsuki odłożył zielonowłosego na łóżko, a sam usiadł obok.

-Żyjesz, czy zdychasz?

-Żyje... Zaraz będzie dobrze... 

-Ale ty słaby jesteś.- Prychnął pod nosem, na co młodszy cicho się zaśmiał.

-Fakt.

-Powiedz ty mi jakim cudem potrafiłeś uratować trzy bachory, gdzie byłeś ledwie cały, a teraz konasz z bólu?

-Nie wiem, tam się w sumie spodziewałem... A tu już nie, no i dochodzi adrenalina...

-Pierdolenie. Słaby jesteś i już.

-Może i tak...- Mruknął pod nosem.

I nagle nastała głucha i niezręczna cisza, pomiędzy dwoma nastolatkami.

Pary~ BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz