Prolog

20 6 0
                                    

Boli mnie głowa. Tak cholernie boli mnie głowa -  myślał półprzytomny Rakkina, leżąc bezwładnie na kanapie w środku pomieszczenia. Zabawnie wyglądało, gdy wysoki, dość dobrej budowy umięśniony blondyn, o przenikliwych, niebieskich oczach leżał w zupełnej niemocy. Na co dzień zawsze pierwszy wyrywał się, by podejmować różne aktywności. Nie przepuszczał żadnej okazji, a mieszkając w sierocińcu od dziecka, nie miał ich wiele. A teraz, gdy niedługo miał kończyć 18 rok życia, co pozwalałoby mu opuścić to przeklęte miejsce, leżał całkiem bezsilny. Ale najgorsze było to, że zupełnie nie pamiętał dlaczego. Nie pamiętał nic, nikogo nie było wokół. Panowała martwa cisza. Całkiem przerażająca cisza. Było to o tyle nieznośne, że chłopak, jako typowy bad boy i fan imprez, na które od czasu do czasu wymykał się z przytułku, w którym musiał mieszkać, był przyzwyczajony do ciągłego hałasu i zgiełku. Był przyzwyczajony do ludzi, których teraz nigdzie nie widział.

Gdy ból głowy trochę przeszedł, a chłopak poczuł się choć trochę lepiej i oprzytomniał, wstał z łóżka i opuścił swój pokój. Kolejną dziwną rzeczą wydało mu się, że mimo, iż dzielił pokój z dwójką znajomych z sierocińca, był w nim zupełnie sam. Z drugiej strony, logiczne, że jego znajomi nie siedzieli w miejscu cały dzień.
Cholera, pomyślał, a co jeśli oni mi czegoś dosypali, a teraz robią sobie pieprzony żart? Zapewne myśli te szybko by mu odpuściły, ale tak się nie stało. Po pierwsze dlatego, że miał znajomych rzeczywiście zdolnych do takich żartów, po drugie przez to, że po wybraniu się do kuchni również nikogo nie zauważył. A oprócz tego, nadal panowała ta kompletna, wiercąca, irytująca cisza...

Rakkina stwierdził, że włączy telewizor, który odkąd pamiętał, stał w kuchni. Jego telefon miał padniętą baterię, a nie chciało mu się bawić w szukanie ładowarki. Chciał choćby sprawdzić datę, co oglądając telewizję mógł uczynić. Mógł też oczywiście poszukać kalendarza, lub zrobić coś innego, ale na to też nie miał ni siły, ni chęci. Jednak po wzięciu pilota w dłoń i naciśnięciu przycisku mina chłopaka zmieniła się z lekko zdziwionej i zamroczonej na poirytowaną. Telewizja nie nadawała. A przynajmniej telewizor nie łapał sygnału. Jednak chłopak nie chciał się poddać, więc postanowił włączyć radio. Radio, które zawsze trzymał w pokoju. W zasadzie nawet nie trzymał, ono po prostu tam było. Nikt nie wiedział, skąd ono się tam w ogóle wzięło, ani czemu nie zostało wyrzucone, skoro nie było używane od dłuższego czasu, ale stało się ono swego rodzaju świętością, której nikt nie tykał, a mimo to wszyscy wiedzieli o jej istnieniu. Można by śmiało powiedzieć, że to nieco dziwne, traktować zwykłe stare radio w ten sposób, chociaż nie dało się ukryć, że miało ono w sobie coś przyciągającego. Coś, co nie pozwalało go wyrzucić, choćby ktoś chciał. Dlatego też właśnie chłopak poszedł po nie do pokoju, wrócił do kuchni i je uruchomił.

Blondyn włączył stare urządzenie, z początku usłyszał szum, jednak już po chwili udało się wyłapać jakieś fale. Chłopak od razu poznał głos reporterki, to było chyba jego ulubione radio, którego audiencji zdarzało mu się słuchać, niekoniecznie przez te stare ustrojstwo.
Jednak słowa, które usłyszał w radiu, zamiast dać mu jakieś poczucie tego, co się w ogóle teraz dzieje jedynie go przeraziły. Zawsze udawał twardego, a mimo to uczucia odczuwał ogromne. Podobnie było i ze strachem, ale też z niepewnością. Oba z powyższych czuł teraz dość mocno. Na tyle mocno, że już od jakiegoś dłuższego czasu nie doznał podobnych uczuć. Z drugiej strony, trudno się nie przerazić, gdy słyszy się, że władze apelują o pozostanie w domach dla bezpieczeństwa obywateli, oraz że wojsko postara się szybko załatwić te sprawę.
Jaką sprawę, pomyślał. Był pewien, że gdyby włączył radio chwilę wcześniej wiedziałby, o co chodzi. Ale spóźnił się. Tak niewiele się spóźnił.

O co może chodzić, myślał, wojna? Zmasowane ataki terrorystyczne? A może to po prostu kolejna część tego głupiego żartu?
Z drugiej strony, chłopak zdał sobie sprawę z jednej przerażającej rzeczy, która wykluczała możliwość, że to był żart. Mimo swojej niepozorności, był dość dobry w dedukcji. A teraz właśnie wydedukował, że skoro przed chwilą usłyszał głos swojej ulubionej prezenterki, to raczej jest bardzo nikła szansa, że to wszystko tylko nieśmieszna zmowa przeciw niemu. Dywagowałby nad tym dalej, gdyby nie usłyszał, jak drzwi z dworu na korytarz się otwierają. Budowa tego miejsca była dość prosta, z początku było wejście, następnie dość długi korytarz, z drzwiami do sal takich jak kuchnia, jadalnia, czy coś w rodzaju salonu. Na końcu korytarza drzwi prowadzące na kolejny korytarz, w którym tym razem znajdowały się pokoje podopiecznych sierocińca, oraz trochę toalet. On z kuchni, będącej dość blisko drzwi wejściowych mógł uslyszeć, jak ktoś wchodzi. I jak napisane powyżej, usłyszał. Potem usłyszał kroki, które zbliżały się w jego stronę, ktoś szedł korytarzem. Nie myśląc nic, chłopak schował się za ladą w kuchni. To zapewne owszem, mógł być ktoś z jego znajomych, ale po pierwsze, przezorny zawsze ubezpieczony, a po drugie...
Drzwi do kuchni otworzyły się.
A po drugie, kroków było za dużo na jedną osobę...

Mortui sunt in momentoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz