Było już dość późno w nocy. O tej właśnie porze kończył się dyżur Kevina, który w tym momencie budził Rakkinę i półprzytomnego Ekke. Sam chwilę po tym położył się na podłodze, mimo, że była zimna i próbował zasnąć. Reszta nocy mijała raczej spokojnie. Przynajmniej u nich. W ogrodzie japońskim w tym momencie odbywały się ciężkie walki z nieumarłymi, ale oni nie mogli tego wiedzieć. Nie teraz.
***
Godzina około 9 rano, wszyscy już wstawali, oczywiście wszyscy, nie licząc osób, które pełniły straż przez ostatnie godziny. One w ogóle nie spały, a przynajmniej nie teraz.
- Zjedzcie śniadanie - obwieścił Kevin - a potem, słowo się rzeknie, zrobimy wybory na... Przywódcę? Nie wiem. Jakkolwiek to nie zabrzmi, potrzebujemy kogoś w rodzaju lidera. Przynajmniej ja tak sądzę. Oczywiście, wasze zdanie też jest ważne, mamy w końcu demokrację.
Gdy Kevin wypowiadał ostatnie zdanie, Ekke zrobił dziwnie skwaszoną minę.
- Potem, po wyborach, czy po prostu tym głosowaniu do miana wyborów aspirującym, posłuchamy radia. A potem udamy się na wyprawę, to znaczy, po prostu przejdziemy się tam, gdzie mieliśmy dzisiaj iść. Jakieś pytania? Nie? To do jedzenia!
- Jaki jest twój ulubiony smak zupek chińskich? - spytał Rakkina Ekke
Popielatowłosy chłopak trzymając w dłoniach kilka torebek zup błyskawicznych wyglądał trochę śmiesznie.
- Hm. Gulasz.
- Gulasz? Dlaczego?
- Bo jest smaczna. Dlaczego lubi się jakieś jedzenie? Dlaczego ludzie lubią słodycze i chipsy?
- W sumie masz rację.
W momencje dywagacji chłopaków nad zupami chińskimi Yenna o dziwo, wdała się w całkiem interesującą konwersację z bliźniaczkami. Chociaż temat ich rozmów raczej nie zainteresowałby nikogo poza nimi. Rozmawiały o... Chłopakach. Idealny temat na rozmowę podczas apokalipsy. Niemniej, uśmiechały się przy tym i w pewnym sensie nawet cieszyły. To dobrze, bo pogoda ducha była bardzo ważna.
Clark jako jedyny od razu, bez żadnych rozmów zabrał się za śniadanie. O ile śniadaniem można nazwać batonika, którego wczoraj przyniósł mu Ekke. A w zasadzie to dał go mu dzisiaj rano, ale to także szczegół.
Po tym, jak minęło około pół godziny wszyscy byli już w miarę posileni, a niektórzy wprowadzeni w atmosferę przyjaznych rozmów. Jednak i wszystkie szczęśliwe rozmowy muszą kiedyś zostać zakończone przez obowiązki i powinności. Tak było, jest, i będzie.
***
- Pora zaczynać głosowanie! Są jakieś pytania, albo opinie? Zastrzeżenia?- Po co my to w ogóle urządzamy? - spytał Ekke, przeciągając sylaby, co dało wyraźnie do zrozumienia, że nudzi go coś takiego.
- Wydaję mi się - zaczęła Yenna, nie czekając, aż Kevin mu to wyjaśni - że tak będzie najlepiej, jeśli ktoś będzie wydawał rozkazy reszcie. Musi to być ktoś inteligentny i doświadczony, żebyśmy się nie pogubili.
- Skoro tak bardzo chcecie demokracji i podążania za vox populi, - powiedział chłopak, bawiąc się włosami - nie logiczniej byłoby po prostu dawać grupie głosować, jak przeprowadzimy daną akcję, niż wybierać kogoś, kto będzie ustalał wszystko, czasem nawet wbrew większości?
- Cicho - odezwał się agresywnie Kevin - ledwo poznałeś znaczenie słowa demokracja i już chcesz nas pouczać, jak ona powinna działać, na dodatek używając wyszukanego słownictwa z łaciny, które o dziwo znałeś pomimo braku znajomości dość łatwych słów w języku, którego używasz.
![](https://img.wattpad.com/cover/307056988-288-k426401.jpg)
CZYTASZ
Mortui sunt in momento
ParanormalChłopak z sierocińca doznaje kolejnej katastrofy życiowej, tylko teraz na o wiele wiekszą skalę. Wybucha anarchia i apokalipsa. Co jest właściwe? I kto tak naprawdę jest wrogiem? Niemądre, przemęczone istoty obdarzone jedynie instynktem przetrwania...