Dwudziestego drugiego grudnia Lidia wracała do salonu gryfonów po dość długiej wizycie w bibliotece. Była umówiona z przyjaciółmi, którzy już na nią czekali. Byłaby w salonie zapewne szybciej gdyby nie fakt, że będąc kilka metrów od miejsca docelowego zobaczyła Johna. Tak więc zawróciła na zaledwie kilka sekund.
Dziewczyna zauważyła już dawno, że kontakt z niegdyś dobrym kolegą bardzo się zapsuł. Nie chciała jednak, aby zerwał się całkowicie. Miała jednak wrażenie, że im bliżej niego była tym bardziej przyspieszał.
-John!- krzyknęła w końcu, poniekąd trochę sfrustrowana i zdenerwowana tym, że chłopak ewidentnie jej unika.
-Tak, tak- powiedział ledwo się odwracając- Wszystkiego najlepszego, nie mam teraz czasu- obojętność z jaką to powiedział już całkowicie odsunęła ją od jakichkolwiek dalszych posunięć.
Weszła do pokoju trochę zdenerwowana, ale nie chciała pokazać tego osobom, które traktowały ją jak przyjaciółkę. Prawdziwą przyjaciółkę. Dlatego uśmiechnęła się i starała się wymazać tamtą sytuację.
-No nareszcie- powiedział ześlizgujacy się z siedzenia Potter.
-Ile można siedzieć w bibliotece...- dodał Black.
-A można, można. Nooo to co tu macie?- odpowiedziała promiennie.
-Ale gdzie?- Rogacz.
-Co?- Łapa.
-My?- Lupin.
-Oj dawajcie już te prezenty- powiedziała wskakując na kanapę.
-To ja pierwsza!- powiedziała Lily- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
I tak dziewczyna dostała perfumy pachnące latem, kilka rodzajów herbat, słodycze, długie, grube, miękkie i co prawda trochę bardziej świąteczne niż urodzinowe skarpety oraz książkę.
-Tylko ty zostałeś panie Black.
-A no widzisz, najlepsze na koniec.
-No tak, ale wiesz samej sobie prezenty to-
-Ej ej ej, proszę mi tu nie przerywać. Wychodzi na to, że teraz ja.
-Obliczyłeś to sposobem matematycznym?
-Co?
-Nic, nic.
-No tooo... Proszę- w tym momencie wyjął zza pleców nie za duże błękitne pudełko- Stara już jesteś.
-Dziękuję- przerwała na chwilę odpakowywanie pudełka- A co to...O jakie śliczne...
-To księżycowa lilia.
-Nie gadaj.
-Gadam.
-Serio?
-No raczej. Rozkwita w nocy, a gdy w pobliżu pojawi się jakiś czarodziej, oprócz ciebie oczywiście, unosi srebrzysty pył.
-No przecież wiem. Jezu kocham cię za to- powiedziała ściskając go z całej siły.
-No tak. Ekhem... No wiesz ty mi dałaś chwasta, ja ci dałem chwasta, wyrównane.
-Jak drzewko jest twoje to się nie dziwię, że już wygląda jak chwast.
-NIE PRAWDA. Jest piękne!
-No raczej, bo ode mnie.
-Ty to lepiej na tego kwiatka uważaj.
-Dobrze, że zaraz jedziemy do domów na święta, bo by zwariowała w Hogwarcie...
🐾🐾🐾
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! ŚWIĘTA KOCHANI!- usłyszała połowa Hogwartu w dzień, w którym uczniowie mieli wyjechać na przerwę zimową do domów. O godzinie dziewiątej to właśnie zdanie wykrzyczał Syriusz Black w prawie pustym jeszcze pokoju gryfonów.
Lidia kilka sekund później przeciskała się schodząc po schodach między stojącymi na nich jedynastolatkami.
-No drzyj się tak Black, bo pierwszoroczni jeszcze nie wiedzą, że w twoim przypadku to normalne- powiedziała ziewając.
-Mamy święta!
-Jeszcze nie.
-Już prawie tak!
-Jeny już nie przetłumaczysz inaczej- stwierdził Remus.
-Może i masz rację- powiedziała zabierając mu opakowanie jogurtu.
-No, ale zobaczcie. To będą najlepsze święta na świecie! Bez rodziców- tutaj wskazał gestem cudzysłów- bez brata- ponowił gest- Tylko ja, James i rodzina Jamesa.
-Brzmi romantycznie- skomentowała dziewczyna.
-Tylko żeby nie było z tego małych psów z rogami- wyszeptał do niej Remus.
-O MATKO NIE.
-Co nie?- zainteresował się wyrwany z marzeń Black- Skąd masz jogurt?
-Nie dam ci.
-To jest mój jogurt- zaprotestował Lunatyk.
-To jest już nasz jogurt Lunio- Syriusz już wystawił rękę w kierunku jedzenia.
-Nie, to jest jogurt mój i Remusa.
-Zdrada- powiedział z powagą.
-I to podwójna, chciałem go zjeść- powiedział wstający po wodę Lupin.
🐾🐾🐾
-W-wesolych świąt ws-szystkim, ja już tu nie-e wracam!- to było jedyne wypowiedziane tego dnia zdanie przez Petera.
-On tak serio?- zapytała Lily na dworcu.
-No tak. Nie wraca na dwa tygodnie- odpowiedział James.
-Ale jakie piękne dwa tygodnie, to będą magiczne-
-Wszytsko tam jest magiczne- wtrąciła Lidia.
-Cicho- nie przerwał ciągu- dwa tygodnie. Toż to będzie piękny czas. To twoi rodzice James? Odbiorą nas twoi rodzice Rogaczu???
-Tak, tak to oni, nie fascynuj się tak.
-Ale fajnie!- powiedział już rozpędzając się w ich kierunku. W ostatniej chwili jednak się zatrzymał- Drogie panie. Lily, odczytuj listy od Pottera, będę mu pomagał- tutaj uściskał rudowłosą- Lidia nie zepsuj kwiatka, nie rozmawiaj z żadnym ślizgonem i wyślij pocztówkę jak dotrzesz- ją również uściskał.
-Pocztówkę?
-Masz czyste uszy, dobrze słyszysz.
-CHCESZ POCZTÓWKĘ?
-Tak- odpowiedział po chwili zastanowienia.
-Ja jadę do domu! Nawet chyba nie robią takich pocztówek!
-To sama zrób, bądź kreatywna- powiedział na odchodne.
CZYTASZ
Kwiaty polne~ Syriusz Black
FanfictionJest to opowieść z ery huncwotów. Możemy w niej zapoznać się z bohaterką nie kanoniczną- Lidią, która wzbudza wiele pozytywnych emocji u bohaterów [Remius Lupin, James Potter, Lily Evans, Peter Pettigrew] ponieważ była ich wierną przyjaciółką. Po ja...