Rozdział 7

16 4 2
                                    

Eleanor's POV:

Z ciężkim westchnieniem postawiłam pierwszy krok na brukowej kostce, a zaraz za nim kilka kolejnych. Przekręciłam lekko głowę na bramę wjazdową, która właśnie zaczynała się zasuwać, odcinając zupełnie widok na ulicę. Ale i tak nie było tam już samochodu Jake'a. Nie było ucieczki.

Gdy pokonałam dwa niewielkie stopnie brunet otworzył mi drzwi i wpuścił pierwszą do środka. Znowu uderzyło we mnie piękno i luksus tego domu. Ale tym razem czułam, że kryje on za swoją doskonałością wiele niedoskonałych rzeczy.

- Mój pokój jest na górze - powiedział spokojnie chłopak za mną, kładąc dłoń na moim ramieniu, przez co od razu się wzdrygnęłam, a on szybko ją zabrał. - Przepraszam...

Posłałam mu delikatny uśmiech, a po chwili znaleźliśmy się na piętrze. Teraz wnętrze wyglądało na dużo bogatsze niż te kilka dni temu, bo nikt nie ukrywał już żadnych drogich ozdób, które zdobiły całą posiadłość. Nawet okazało się, że na tych wielkich białych schodach był jasnobeżowy, miękki dywan, by uprzyjemnić podróż na górę.

Brunet wyprzedził mnie, by otworzyć odpowiednie drzwi i popchnął wielką, drewnianą płytę, przepuszczając mnie do środka. Wiedziałam, że to ten sam pokój, w którym kilka dni temu zaskoczył mnie malutki kot, ale tym razem na szczęście go tam nie było.

Tym razem też nie obawiałam się policji, która w każdej chwili może wrócić, więc miałam więcej czasu, by dokładnie przyjrzeć się wnętrzu.

Wszystkie ściany pokryte były ciemnoszarą farbą, a podłoga wyłożona ciemnym drewnem. Naprzeciwko drzwi znajdowało się ogromne łóżko, z czarnym pikowanym zagłówkiem, tego samego koloru kołdrą i kilkoma większymi lub mniejszymi poduszkami. Przed łóżkiem, na panelach leżał czarny dywan z jakiegoś miękkiego materiału. Po lewej stronie w oczy rzuciło się ogromne biurko, z dwoma monitorami, specjalnym fotelem i dosłownie milionem jakichś podświetlanych elementów.

- Pieprzony gamer - rzuciłam pod nosem, niestety nie na tyle cicho by chłopak tego nie usłyszał.

- Co? - usłyszałam głos bruneta za sobą, więc tylko zaśmiałam się nerwowo, rzucając mu przelotne spojrzenie.

- Przesłyszałeś się - dodałam szybko, a chłopak nie drążył. 

- Więc? - zapytałam, odwracając się w stronę Camerona. - Możesz mi wytłumaczyć co to była za dziewczyna i dlaczego tak ją potraktowałeś? Tylko bez kłamstw.

- Usiadź - powiedział krótko Harrison i sam zajął miejsce na łóżku.

Zastanowiłam się przez chwilę, ale w końcu z cichym westchnięciem zrobiłam to samo, lokując wzrok na Cameronie. Kiwnęłam delikatnie głową, by dać mu do zrozumienia, żeby w końcu zaczął mówić.

- Gdy miałem trzy lata ojciec po raz pierwszy podniósł na mnie rękę. To jedyne wspomnienie z tamtego okresu, jakie pamiętam. Wróciłem wtedy z przedszkola a on i matka siedzieli w salonie. Zrobiłem dla mamy rysunek - kąciki ust chłopaka lekko uniosły się prawdopodobnie na myśl o tym dziele. - Dałem jej go tak cholernie dumny, ale wtedy ojciec wpadł w furię. Zaczął krzyczeć, że to dla niego powinienem coś zrobić, nie dla matki, że ona jest tylko kobietą i nie ma żadnego znaczenia, że to on jako głowa rodziny jest najważniejszy. Wrzucił rysunek wprost w płomienie kominka, po czym nie zawahał się rzucić we mnie jakąś figurką, która na nim stała. A gdy skuliłem się bardziej ze strachu niż bólu wytknął mi, że nie mogę być tak dobry dla kobiet.

- O mój bo- zaczęłam, lecz chłopak mi przerwał.

- Pozwól mi mówić. - odparł, a ja pokiwałam lekko głową, ignorując chwilowo słowa, jakie cisnęły mi się na język. 

THE FATEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz