Eleanor's POV:
Chyba byłam jedną z tych osób, które wierzyły w zbiegi okoliczności. W końcu na świecie było tyle miliardów ludzi i niektórzy mogli podjąć takie same decyzje przez przypadek, krzyżując przy tym drogi. Po prostu czasami tak się działo i tyle, nie było nad czym się zagłębiać.
Natomiast, co jeśli się myliłam i żadnych zbiegów okoliczności nie było, a to co się działo to był tylko nasz los, nad którym nigdy nie mogliśmy zapanować i który bezczelnie śmiał się nam teraz w twarz?
W tym momencie musiał mocno naśmiewać się ze mnie i Rachel. W końcu to było niemożliwe byśmy obie zaplątały się w jakikolwiek kontakt z Harrisonami. Prawda?
- O czym ty mówisz? - zapytałam jeszcze raz blondynkę.
Dziewczyna przeklnęła pod nosem i odwróciła się z powrotem do przodu, opadając na swój fotel i przyłożyła swoją dłoń do czoła. Liam przelotnie na nią zerknął, ale zaraz skupił się z powrotem na drodze.
- Nie no ja w to nie wierzę - prychnęła, przeczesując dłońmi swoje jasne włosy. - Odkąd pamiętam matka rozmawia z kimś przez telefon. Jest przy tym strasznie tajemnicza i nigdy nie chciała zdradzić kto to jest. Gdy usłyszałam przed chwilą głos Masona poczułam dziwne déjà vu. Nie miałam pojęcia o co chodzi dopóki nie wsiedliśmy do auta, wtedy mnie olśniło - tłumaczyła.
- Ale po co ona miałaby z nim rozmawiać? - zapytałam, marszcząc lekko brwi.
- Nie wiem! - krzyknęła dziewczyna, uderzając ściśniętymi pięściami o swoje uda, na co lekko się skrzywiłam.
- Twoja matka nie bierze może prochów? - zapytał spokojnie Liam, który do tej pory milczał.
Przymknęłam oczy, wzdychając cicho, gdy blondynka spojrzała na niego z mordem w oczach.
- No Ciebie to chyba popierdoliło! - okrzyczała go. - Ona w życiu nie wzięłaby tego świństwa!
- Ale to prawda. Rachel i jej brat są dla niej najważniejsi. Gołym okiem widać jak bardzo ich kocha. To bardzo rodzinna kobieta - przyznałam, nachylając się do przodu, by wsadzić głowę między ich fotele. - Więc to na pewno nie to.
- Więc w takim razie co? - zapytał brunet, a jego pytanie zawisło między nami.
Nikt nie znał na nie odpowiedzi.
Matka Rachel - Amy była naprawdę rodzinną kobietą. Dla niej liczyło się tylko poświęcenie dla dzieci i to by dobrze je wychować. Była taka od początku, gdy tylko urodziła się moja przyjaciółka. Amy miała tylko ją, plus traumę, która zafundował jej ojciec Rachel, zostawiając kobietę, gdy ta poinformowała go o ciąży. Od tamtego czasu Amy robiła wszystko, by być idealną matką. Gdy lata później znowu się zakochała i urodził się Sam i dla niego chciała być wspaniałą matką. Szczęście dzieci było dla niej najważniejsze i wychowywała ich na dobrych zasadach. Dlatego totalnie nie pasowała do Masona. Nie potrafiłam znaleźć choć jednej rzeczy, która mogła ich łączyć i przez którą mogli rozmawiać.
To po prostu było bez sensu.
- Zadzwoń do niej i zapytaj wprost - powiedział Liam, przerywając ciszę, a obie spojrzałyśmy na niego jak na idiotę.
- Ta, jasne - naśmiewała się Rachel, podczas gdy ja odwróciłam wzrok, zastanawiając się.
Może to wcale nie był taki głupi pomysł, choć pierwotnie też chciałam go wyśmiać. Amy nie potrafiła kłamać. Nawet jeśli próbowała dało się to od razu odczytać. Więc nie dając jej czasu na reakcję, powodując zaskoczenie kobiety totalnie nie miała szans nas oszukać.
CZYTASZ
THE FATE
Teen FictionBo przecież dziewczyna z domu dziecka nie ma prawa zaplątać się w największe londyńskie podziemie, zacierając z najgorszymi ludźmi, odkrywając tajemnice swojej rodziny, a przy tym zakochać w synu jednej z szych? Nie ma? Oczywiście, że ma. ~Opowiada...