Mefisto zabrał mnie na stację paliw.
-Macieju?...-spytałam cicho.
-Tak, Nothomb?-szatyn zwrócił się do mnie przezwiskiem nadanym przez Blacka.
-Czemu mnie tu zabrałeś?-zapytałam rozglądając się po terenie.
-Zamknij się i chodź-syknął. Podeszliśmy do budki telefonicznej. On wklikał jakiś tajemniczy numer.
-Halo ,komisariat?-zaczął rozmowę-Czy mogę
rozmawiać z Johnsonem?-zapytał i po chwili odłożył słuchwkę
-I co?-zapytałam .
-Wiem w jakim szpitalu leży, Vald...-powiedział i z determinacją na twarzy ruszył na północ.
***
Zbliżyliśmy się do szpitala psychiatrycznego o zaostrzonym rygorze.
Weszliśmy do środka i przesmyknęliśmy się jakimś cudem do oddziału zamkniętego niepostrzeżeni. Z pozamykanych na cztery spusty (albo więcej) dochodziły najróżniejsze odgłosy, łączące się w jedną dziwaczną kakofonię dźwięku.
Z jednej cel usłyszałam nawet że pacjent mieszkający w ów celi uważał się za diabła.
Zaczęliśmy zaglądać po kolei do każdej z cel.
-Tu jest!-pisnął Mefisto. Momentalnie zerwałam się i podbiegłam do zaryglowanej na cztery spusty (lub więcej) celi. Zerknęłam przez zakratowane okienko. W kącie pustego (przynajmniej z tej perspektywy) pomieszczenia stało łóżko a na nim siedział skulony, odziany w biały kaftan bezpieczeństwa , Vald.
Gdy tylko ostani zamek drzwi szczęknął ,Valdemar wyprostował się i obrócił się w naszą stronę. Wpatrywał się we mnie i Mefista pustymi oczami, z rozszerzonymi od leków źrenicami, w końcu podszedł do nas niepewnie.
-A-aaa-a-ledwo wykrztusił te słowa bo był totalnie otumaniony lekami . Z wysiłkiem próbował powiedzieć moje imię. Był tak ogłuszony lekami że, niezauważył jak ślina ciurkiem spływa mu po brodzie-Nnn-noo-thomb-powiedział podchodząc bliżej i klękając na podłodze.
-Tak to ja, twoja uczennica- Nothomb.-uśmiechnęłam się z ulgą. On odwzajemnił uśmiech nieco niezdarnie po czym, podszedł do mnie i położył się jak małe dziecko, z głową na moich kolanach.
Na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech.
-Hej!-krzyknął ktoś za nami przerywając tą uroczą chwilę. Ja i Mefisto gwałtownie się obróciliśmy. To był ochroniarz.
-Oj...-jęknęłam.
-Oj-jęknął Mefisto.
-Oj?-zapytał niemal niekontaktujący Valdemar. Mefisto wziął Valdemara na ręce , przewieszając go sobie przez ramię i zaczęliśmy momentalnie zasuwać po korytarzu .
Ochroniarz zaczął biec za nami i nawijać jak szalony przez krótkofalówkę coś o kodzie czarnym. Traf chciał że,akurat obok stał wózek z lekami który zostawiła jakaś pielęgniarka.
Chwyciłam za niego i wywaliłam go na bok. Ochroniarze (któż wcześniej dołączyli do pościgu za mną, Mefistem i Valdem)
albo poślizgnęli się na wylanej na podłodze, wydobywających z butelek hydroksyzynie czy też na fiolkach z lekami.
-NIECH WAAAAS!-Krzyknął w naszą stronę jeden z ochroniarzy gdy my wybiegaliśmy ze szpitala na zewnątrz.
CZYTASZ
Mistrz i Amelia
Cerita PendekAmelia Fawn to studiująca dziewczyna która, nigdy w życiu ,,nie dotknęła" pióra lecz , od najmłodszych lat marzy by napisać książkę. Pewnego dnia w swojej ulubionej kawiarni napotyka tajemniczego Valdemara Blacka którego pojawienie się zawsze zwias...