Rozdział 4

251 10 5
                                    

××××××××××××××

Przekręcił oczami, pochylając się nad listą swoich podopiecznych. Dyrektorka przeprowadziła z nim bardzo dokładną rozmowę na temat reprezentacji szkoły w karate, a jako, że była to placówka prywatna, spodziewała się samych sukcesów. Kakashi był w zasadzie zadowolony, znudziło mu się już samo nauczanie podstawowych ruchów i sposób obmyślania łatwych taktyk. Musiał wybrać czwórkę uczniów i właśnie z nimi zająć się czymś bardziej rozszerzonym. Decyzja wcale nie była łatwa, bo każdy z tych nastolatków miał w sobie coś, co idealnie nadawałoby się do późniejszego turnieju. Zrobił prostą kreskę pod listą i przygotował cztery cyfry.

Niewątpliwie musi być to Kato, mam z nią dobry kontakt, a w dodatku ma niesamowite umiejętności jak na początkującą.

Potem już poszło łatwo. Dopisał Shikamaru, który mimo, że dołączył do nich zaledwie dwa tygodnie temu za namową piwnookiej, pokazywał ogromny talent. Kolejny Naruto, męczył się w rozmowie z nim, ale ten chłopak sprawiał, że zajęcia stawały się bardziej wesołe niż ktokolwiek się tego spodziewał, w dodatku już od początku pytał się o zawody. Chciał wziąć jeszcze jedną dziewczynę. Hinata była zbyt nieśmiała, a Ino chodziła tylko po to, żeby popatrzeć na chłopaków. Wybór stał się dość prosty - wziął Sakure. Jej taktyki nawet go powalały na łopatki, więc będzie trzeba poćwiczyć tylko nad siłą.

Bardziej się boję, czy nie pozabijają się z Ayą...

Podpisał się jeszcze w dolnym rogu kartki i odłożył dokument na stos teczek, gdzie znajdowały się wszystkie informacje o również wcześniejszej karierze Hatake. Nie lubił do tego wracać, a mimo wszystko papiery te jakby go prześladowały w każdym zakątku mieszkania. Podniósł się z krzesła i popił łyk herbaty opierając się o czarny blat kuchenny. Za oknem była już późna noc z ogromem gwiazd na niebie, zaś przy furtce napotkał bardziej niezwykły widok.

Umięśniony brunet wciskał machinalnie domofon i trzymał się ręką o ogrodzenie. Widział, że Kakashi go zauważył, więc podniósł dłoń w górę i kiwnął mu z irytacją, aby przyjaciel w końcu otworzył mu wejście.

- Co ty tu robisz o wpół do pierwszej w nocy Tenzo? - zmęczony wysunął się zza drzwi i przyjrzał się wizerunkowi gościa. Worki pod oczami, oklapnięte włosy i nie do końca radosna mina - Na pewno nie przynosisz nic co miało by jakiekolwiek dobre skutki - burknął, aczkolwiek koniec końców zszedł po schodach i przekręcił kluczyk w furtce.

- Musisz myśleć od razu tak pesymistycznie? Byłbyś na bieżąco gdybyś nie odszedł - wzruszył ramionami przeciskając się między Kakashim a murem i po prostu wszedł do środka, co zaraz za nim wykonał dwudziestosześciolatek.

- Miałem ku temu wystarczająco duży powód. Na twoim miejscu też bym z tym skończył - odparł. Brunet ściągnął buty, powiesił na wieszak bluzę i usiadł do stołu, na którym Hatake zaczął przygotowywać już szklanki i dzbanek z lemoniadą własnej roboty.

- Za bardzo ryzykowałeś, ot powód.

Gospodarz przekręcił oczami i machnął na Yamato ręką. Zawsze mówił to samo.

- Do rzeczy. Czego chcesz? - usiadł w końcu na przeciwko towarzysza przeszywając go wzrokiem. Był przekonany, że były współpracownik nie odwiedza go bez przyczyny, a już na pewno nie bez bez jakiś wieści.

- Nie przesadzaj, byłem w okolicy, światła się paliły to wpadłem - wziął w dłoń naczynie i popił łyk napoju. Jeśli powie mu to od razu, Kakashi wyrzuci go z domu. Musi go jeszcze przetrzymać, choćby miał przenikać go tym spojrzeniem wokół duszy.

Uczennica | | KAKASHI HATAKEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz