Rozdział 4 - Lustro

99 5 6
                                    

Obudziłem się na łóżku w pokoju Bartka. Rozejrzałem się po nim, upewniając się. Przy łóżku leżały moje rzeczy. Nawet przenieśli to pieprzone lustro! Wyglada na to, ze Mork przeniósł się do pokoju mojego i Bugiego, a mnie wrzucili do jednoosobowej sypialni. Nic dziwnego, ze mnie odizolowali - musiałem ich nieźle nastraszyć. Musiałem sprawdzić co u nich, ale nie chciałem wstawać. Było mi tu dobrze. W stanie nieprzytomności nie czułem na sobie tej paranormalnej obecności.

Koniec końców wynurzyłem się z pokoju, ale nie wyszedłem do pozostających, którzy siedzieli w kuchni i rozmawiali o wczorajszych zajściach. Głównie odgadywali mnie. Mówili podobne rzeczy, które słyszałem przez sen wtedy na klatce schodowej. Cóż za zaskoczenie. Ale wtedy jeden głos przebił się przez resztę, zamykając innym usta. Mork...

-Ludzie, nie mówmy tak o Dawidzie, tym bardziej za jego plecami. Może czymś się stresuje. Słyszałem też, że wczoraj gorzej się czuł, to mogło być przez to. Nie zawsze się tak zachowywał, prawda?
-No nie, ale... -zaczął Bugi.
-No więc nie ma problemu. -Mork machnął ręką i wrócił do zabawy telefonem. W pokoju zapadła cisza. Bartek podniósł głowę i niewzruszonym spojrzeniem obczaił wszystkich zamrożonych w czasie i z powrotem utkwił wzrok w telefonie.

-Co was tak zatkało?
-Bo masz racje. To nie było okej. -przyznał Profcio, drapiąc się po karku.
-Ale to, co on odpierdalał... -zaczęła Bjushee, ale chęć do dalszej dyskusji szybko zgasła.
-Bjushee, daj spokój. Czasem sami podobnie zachowujemy się na nagrywkach. -powiedziała Alicja. Czy ja mam znowu te omamy? Osoba, przed którą wcześniej totalnie się zbłaźniłem, zaczęła mnie bronić. Wierze, że ekipa nie mówiła tych rzeczy, żeby mnie obrazić, ale i tak było to miłe ze strony Morka, że się za mną wstawił.

Poszedłem do swojego pokoju i stanąłem przed lustrem. Byłem blady i miałem worki pod oczami.
-Wyglądam na zmęczonego. -pomyślałem. Obejrzałem też swój zarost. Przydałoby się strzyżenie, ale teraz, z tymi koszmarami, bałem się brać cokolwiek ostrego do ręki. Nagle światło w pokoju zaczęło migotać jak w horrorach.
-No bez jaj! -powiedziałem. Wtedy usłyszałem, jak ktoś woła moje imię. Rozejrzałem się po pokoju, ale byłem sam. Wyjrzałem przez okno, ale nikogo nie było na zewnątrz. O nie, znowu się zaczyna. Nie miałem ochoty się w to bawić. Przełknąłem ślinę i udałem się w stronę drzwi, kiedy znowu ktoś mnie zawołał. Odwróciłem się i przysięgam, że widziałem jakiś ruch w lustrze, jakby ktoś do niego wchodził.

Podszedłem do tego lustra, a moje imię odbijało mi się echem w głowie coraz głośniej. Wtedy poczułem, jak ktoś mnie złapał za ramię. W lustrze zobaczyłem jakąś ciemną sylwetkę z czerwonymi oczami, która stała za mną i trzymała dłoń na moim barku. W panice odwróciłem się i zamachnąłem z całej siły.
-KUR*A MAĆ! -postać za mną krzyknęła. Spanikowałem jeszcze bardziej, kiedy zorientowałem się, że przywaliłem... Bugiemu. Na szczęście zdążył zrobić jakiś niezgrabny unik, przez który cios nie wszedł aż tak mocno.

-Bugi, przepraszam! Nic ci nie jest?
-Co ty odpier*alasz, chłopie? -spytał, trzymając się za ucho, w które dostał.
-Nie chciałem, naprawdę, to przez... -zacząłem mówić, ale ugryzłem się w język. I tak by mi nie uwierzył. -Wystraszyłeś mnie.
-Dotknąłem cię w ramię kur*a tylko. Tak cię wystraszyłem, że aż chciałeś mnie uje*ać? -Bugi był wkuty, bo ewidentne irytowało go moje zachowanie, a dodatkowo pewnie jeszcze bolało go to ucho. Byłem zrozpaczony. Te pieprzone zwidy doprowadziły do tego, że zrobiłem przyjacielowi krzywdę. Bugi musiał zauważyć, bo nagle z rozeźlonego trepa w jego głosie pojawiło się zmartwienie. Przeplatane poirytowaniem, ale zawsze.

-Stary, co się dzieje?
-Mateusz, ja... sam chciałbym wiedzieć. -usiadłem na łóżku. Nie wiedziałem już, co zrobić. Miałem nadzieje, że to wszystko to tylko zły sen.
-Dawid... - Bugi schylił się i twardo położył mi rękę na ramieniu. Przypomniało mi to naszą rozmowę, za nim zacząłem jeszcze nagrywać na youtubie. Bugi wiedział, że w poprzedniej pracy nie byłem szczęśliwy i gdyby wtedy do mnie nie podszedł, nie uderzył w twarz i nie powiedział, bym rzucił tamtą roboty, być może w ogóle by mnie tu nie było.

-Ja wiem, że nie jestem zbyt serdeczny czy delikatny, ale jak coś się dzieje, to wiec, że możesz mi o tym powiedzieć.
-Nie chce o tym mówić.
-Nie musisz, ale może wspólnie coś wymyślimy. Jesteśmy kumplami w końcu, tak? -nie wiedzieć czemu, ale słowo "kumpel" w tym kontekście napełniło mnie jakimś ciepłem, dzięki któremu przez chwile czułem się spokojniejszy. I ten moment spokoju pozwolił mi zebrać się na odwagę, by powiedzieć co mnie dręczy.

-Nie uwierzysz mi, ale niech będzie. -spojrzałem przez plecy Bugiego na lustro z tyłu, które płatało mi figle. I faktycznie, na szkle widniał jakiś napis, oczywiście na czerwono, jakby wymalowany krwią.
-Spójrz do lustra. Co tam widzisz? -Bugi zmarszczył brwi i przejrzał się w lustrze. Wielkie zaskoczenie, on napisu nie widział.
-A co mam widzieć? Zwykłe lustro.
-Bo ja tam widzę czerwony napis... coś po hiszpańsku, nie umiem przeczytać. Kiedy wcześniej się w nim przejrzałem i gdy pojawiłeś się za mną, widziałem jakiegoś... ducha czy coś. To nie byłeś ty w każdym razie. Wystraszyłem się i cię walnąłem.
-Ty, może to lustro jest zj*bane? -próbował żartować Bugi.

Spojrzałem na niego wymownie.
-No co? Serio mówię.
-Nie tylko z tym lustrem jest problem. -sprostowałem. -Wizje dopadają mnie tez poza hotelem, w mieście, na korytarzu...
-Od kiedy to masz?
-Pamiętasz tą wróżbitkę z przedwczoraj? Nie wiem, co ona mi zrobiła, ale odkąd wyszedłem z tego namiotu, widzę jakieś dziwne rzeczy. Teraz jeszcze to...
-Co się stało w tym namiocie?
-Dałem jej piątaka, a ona rozsypała jakiś brokat i wzięła do ręki szklaną kulę. Myślałem, że to żart, dopóki nie pojawiły się w niej obrazy z mojego życia i... -nie mogłem skończyć zdania.

Gdy przypominałem sobie te sceny, trudno było mi mówić.
-No co? -dopytywał Bugi.
-Pojawiliście się wy. Widziałem, jak się kłócimy i każdy idzie w swoją stronę, a potem... każdemu z nas coś się stało. -wydukałem. Bugi podczas mojego monologu dyskretnie chwycił lustro i obrócił przodem do ściany, abym się musiał nic w nim widzieć. Nie ma to jak dobry kumpel. Gdy skończyłem, chodził w kółko po pokoju, intensywnie myśląc.

-I co o tym myślisz?
-Myślę, że da się to odkręcić. -stwierdził bardzo pewnym tonem Mateusz.
-Mam nadzieje, że nie mówisz tego tylko po to, aby mnie pocieszyć.
-Mamy tezę z wróżbitką, czyli potencjalną genezę twojego problemu. Sądzę, ze tam znajdziemy odpowiedź.
-Co masz na myśli? -spytałem. Bugi znowu się nade mną pochylił.
-Jutro z samego rańca idziemy szukać tej wróżki i dowiemy się, o co chodzi. A jak będzie trzeba, zmusimy ją, żeby cofnęła to, co ci zrobiła. -powiedział. Pokiwałem tylko głową mimo, że jego otucha była dla mnie bardzo budująca.

-Trzymaj się. Spróbuj się przespać. -Mati na odchodne poklepał mnie po ramieniu i skierował się w stronę wyjścia.
-Bugi...?
-Hm? -Mati zatrzymał się w drzwiach.
-Dzięki za to, że...
-Podziękujesz mi, jak już to odkręcimy. -przerwał mi i wyszedł, zamykając drzwi. Nie namyślając się długo i mając chwile spokoju od paranormalnej aktywności, postanowiłem znów się położyć. Z myślą, że jutro rano to wszystko może się skończyć.

Znów przyśnił mi się ten potwór. Nie będę wdawał się w szczegóły, bo już mnie to męczy. Miałem wrażenie, ze był jeszcze bardziej wściekły niż w poprzednich widzeniach. Nie tylko mnie chciał teraz skrzywdzić, ale tez Mateusza. Pewnie dlatego, ze próbował mi pomóc. Boże, to się nie dzieje... Czułem się bezradny i wykończony tak bardzo, że miałem ochotę się rozpłakać. Obudziłem się zlany potem. Usiadłem na łóżku i pierwsze co, to poszedłem do pokoju Bugiego sprawdzić, czy nic mu nie jest lub czy go nie obudziłem swoimi histeriami jak ostatnio....

-Bugi? O kurwa... -gdy wszedłem do mojego poprzedniego pokoju, oniemiałem. Tym razem, łóżko Bugiego było puste. Czy ten demon go zabrał...? O nie. O ja pier*ole... Bartka też nie było. Za nim zacząłem panikować na maksa, poszedłem jeszcze do pokoju dziewczyn. Niestety było tam to, czego się obawiałem - puste łóżka. Tępo próbowałem wmówić sobie, ze to tylko sen lub kolejna jawa czy opętanie. Wybiegłem na zewnątrz szukając wyjścia z tego stanu lub jakiegokolwiek wyjaśnienia. Najwyżej znowu się zbłaźnię, no trudno. Teraz chciałem tylko się obudzić.

Im bliżej wyjścia na dwór, tym bardziej spaczone stawało się otoczenie. Byłem przekonany, że śnię na jawie. Pamiętałem każdy krok, który stawiałem i teksturę wszystkiego, czego dotykałem. Pamiętałem wszystko dookoła, jakbym wcale nie spał, a raczej był rozbudzony na 100 procent. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo, z tym, że było zarośnięte, bure i opuszczone, a światła dziennego nie widziało od wieków. No i ludzi też nie było.

Jak ja się tu w ogóle znalazłem? I gdzie ja do cholery teraz jestem?

Pokój wytrzeźwień THRILLEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz