Rozdział 39.,,Romans..."

337 24 10
                                    

POV. Vasquez

Siedziałem dalej na korytarzu w szpitalu w Paleto Bay od godziny. Czekałem na informacje o stanie Erwina lecz nikt nic nie mówił. Każda pielęgniarka mówiła jedynie że go operują i że mam czekać. Denerwowało mnie to, jedyną rzeczą była woda która nie dawała mi tutaj uschnąć. Dobrze że Shelby ją kupił.

A co do niego.

Dalej tu jest, uparł się jak osioł. Dzwonili do niego z biura nie raz, i mówił tylko że czeka na informacje o zatrzymanym.

O zatrzymanym... jasne...

Szczerze zaczęło mnie to lekko irytować lecz to że tu był i że był taki miły odtrącały mnie od myśli wyproszenia go ze szpitala. Nie chciałem też urazić nowo poznanej osoby. Dlatego uznałem że lepiej mieć to gdzieś i udawać że go tu nie ma.

Nagle z drzwi wyszedł lekarz operujący. Od razu podeszłem do niego.

- No i? Co z nim? - Zapytałem przejęty.

- Rana uszkodziła tętnice... były małe komplikacje ale... żyje, operacja się udała. - Oznajmił kiwając lekko głową i odchodząc.

Spojrzałem na Thomasa który siedział i patrzał na mnie. Odetchnąłem z ulgą. Shelby spojrzał się na mnie ze zdziwieniem.

- Czekaj... on jest twoim chłopakiem? - Zapytał wskazując palcem do tyłu na znak sali operacyjnej.

- A nikomu nie powiesz? - Zapytałem na co wstał z krzesła mocno zmieszany.

- Jesteś chłopakiem... mężczyzny który zabił parę osób?

- No... tak... jest jaki jest ale go kocham. - Oznajmiłem patrząc przez drzwi na salę.

- Prawdziwa miłość he? - Zapytał.

- Ta... jakoś z nim wytrzymuje, a on ze mną.

- Dwie różne osoby o dwóch różnych rolach w świecie.

- Dokładnie. - Odparłem po czym zauważyłem jak pielęgniarka wiezie Erwina na łóżku.

Może Thomas się nie zauroczył tylko jest ciekawski?

Drzwi się otworzyły. Spojrzałem na Erwina na łóżku, był blady, jego ramię było w bandażu. Pielęgniarki wiozły go do pokoju a ja szedłem za nimi.

- Będzie możliwość przewiezienia go do Los Santos? - Zapytałem.

- Tak... trzeba tylko wypełnić odpowiednie papiery. - Odpowiedziała pielęgniarka.

- Dobrze... eh... Thomas? Popilnujesz go?

- Jasne. - Odpowiedział po czym odwróciłem się i poszedłem do administracji szpitala.

POV. Thomas

Vasquez poszedł do biura administracji a ja zgodnie z ustaleniami z pielęgniarką pilnować Erwina.

Vasquez wydał mi się dobrym, miłym mężczyzną, no i przystojnym, to trzeba mu przyznać. Nie powiem spodobał mi się, jedynym minusem jest to że ma chłopaka, którego widocznie kocha najbardziej na świecie... szkoda... znaczy, fajnie że go ma, ale każdy chciałby takiego mężczyznę...

Chyba się zauroczyłem...

Pielęgniarka wwiozła go do pokoju. Postawiła przy ścianie i podłączyła kroplówkę. Po chwili podeszła do mnie stojącego w drzwiach.

- Może pan tu zostać. - Oznajmiła po czym wyszła z pokoju.

- Dziękuje. - Odpowiedziałem po czym usiadłem na krzesełku przed pokojem i czekałem na Vasqueza. Nagle zadzwonił mój telefon, zobaczyłem na ekranie ,,Harry Ludlow", mój szef.

- Halo szefie?

- Thomas! Do jasnej cholery gdzie jesteś?

- W szpitalu, pilnuje sprawcy strzelaniny.

- Masz wracać do biura.

- Szefie nie mogę muszę go pil-

- Thomas bez dyskusji! Albo przyjeżdżasz, albo bezpłatny urlop na dwa tygodnie.

- Ale sze-

- Wybieraj.

- No dobra... za niedługo będę. - Rozłączyłem się od razu i westchnąłem.

Problemy z pracą mam od dawna. Szef nie raz słyszał na mnie skargi od innych z pracy i cywilów choć nic nie robię złego! Wypełniam obowiązki tak jak uważam ale zgodnie z przepisami i wytycznymi, więc nie rozumiem.

Po chwili przyszedł Vasquez.

- Mam papiery, przewiozą go dzisiaj wieczorem. - Oznajmił.

- To dobrze. - Odparłem patrząc na bruneta. - Muszę jechać do biura... szef mnie wzywa.

- Aaa, okej, jak szef to szef, trzeba.

- Ta... już mnie wkurza.

- Czemu?

- Bo słucha jakiś plotek i fałszywych rzeczy o mnie, zdegradował mnie z sierzanta na oficera trzeciego stopnia tylko dlatego że podobno czyjegoś psa rozjechałem... nawet samochodu ryśniętego nie miałem!

- To słabo...

- Bardzo. - Odparłem wstając z krzesła. - Dobra, do usłyszenia.

- Do usłyszenia.

Uścisnęliśmy sobie dłoń po czym skierowałem się korytarzem w stronę drzwi wyjściowych. Nagle jednak zatrzymał mnie niski głos Vasqueza.

- Thomas! - Brunet podbiegł do mnie. - Jeśli byłoby już bardzo źle... to wpadnij do LS, nasz szef chętnie przyjmuje szeryfów. - Oznajmił lekko zadziwiając mnie.

- Naprawdę?

- Yhm.

- No dobra... zastanowię się... nie powiem kosząca propozycja. - Powiedziałem zastanawiając się jeszcze bardziej.

Praca w LSPD... to było by coś, zawsze chciałem iść do Policji ale los wybrał Szeryfów... może to czas by zmienić drużyny?

Muszę się zastanowić w ciszy.

Oferta zmiany departamentu od Vasqueza dla Thomasa gdy ten zauważa uczucia Thomasa do niego?

Przypadek? Nie sądze ;)

I teraz już wiesz dlaczego?! / Vaskles & Mover [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz