16. ...moja Camilla

52 3 0
                                    

06.08.2023r, dzień koronacji

Pov. Cami

Stres był naturalną rzeczą, występuje w ważnych sytuacjach. Na meczach, na sprawdzianach, przed randką, przed wynikami z egzaminów i można wymieniać tak w nieskończoność. Czasami stres dopada nas w najmniej odpowiednim momencie.

Stałam przed lustrem w białym staniku i tego samego koloru stringach. Moje włosy sterczały w każdą możliwą stronę, gdzie od godziny powinny tu być panie, które zajmą się moim strojem, makijażem i fryzurą. Żadna z nich się jeszcze nie pojawiła, a ta durna ceremonia jest za osiem godzin.

Wywróciłam oczami i w tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę. - krzyknęłam na tyle głośno, by osoba za drzwiami usłyszała. Po chwili usłyszałam kroki nie jednej, a kilku par stóp.

Odwróciłam się i zobaczyłam cztery kobiety w takich samych sukienkach, niebieskich z białymi kołnierzykami. Każda z nich miała w rękach coś innego, rudowłosa trzymała przezroczystą walizkę z kosmetykami, brunetka miała rzeczy do włosów, a dziewczyna z czarnymi włosami ściskała w ramionach kilka kreacji.

Chyba się mnie wystraszyły, bo ich miny wyrażały czyste przerażenie. Jeszcze moment trzymałam je w napięciu, aż nie wytrzymałam i wyszczerzyłam swoje zęby.

- W końcu jesteście, co tak długo? Pokazujcie, co macie i zróbmy mnie na bóstwo. - zaśmiałam się delikatnie, a kobiety zaraz po mnie.

Nie przeszkadzało mi nawet to, że stoję przed nimi w bieliźnie, nic mi nie zrobią. Heather (ta w czarnych włosach) kazała mi zostać w tym samym miejscu, wysunęła przed siebie pierwszą z sukni. Długa, prosta, bez żadnych zdobień, czy cekinów i w kolorze butelkowej zieleni, od razu ją odrzuciłam. Ładny odcień, ale nie chcę wyglądać, jak moja matka. Kolejna była takiej samej długości, miała rozkloszowany dół i piękną, koronkową górę z długim rękawem. Biały kolor psuł wszystko, idę na koronację, a nie na ślub. Ostatnia spodobała mi się od razu. Z przodu była krótsza, a tył ciągnął się po ziemi. Podobnie, jak ta biała była rozkloszowana, a górę zdobił delikatny, brokatowy materiał. Całość miała lawendowy kolor.

- Zostaniemy przy tej. - ostatni raz jej dotknęłam i cofnęłam dłoń.

Heather pomogła mi założyć suknię, a później dobrała mi buty, upierałam się przy Conversach, ale niestety nie mogłam i zostały baleriny w kolorze sukni.

Usiadłam przy toaletce, gotowa na kilkugodzinne tortury. To nie tak, że nie lubiłam być malowana i czesana, po prostu mało kto robił to delikatnie.

Hilda (rudowłosa) wyciągnęła z kuferka jakiś krem, nasmarowała mi nim szyję i twarz, omijając oczy. Gdy już się wchłonął, wybrała jakąś zieloną bazę (?) i rozprowadziła mi ją wszędzie. Następnie korektor, nawet nie czułam, jak go wklepuje, co było bardzo przyjemne. Poprosiłam ją, by nie stosowała podkładu, zawsze mam po nim więcej pryszczy. Dlatego wzięła sporych rozmiarów pędzel i zamoczyła go w pudrze, później machnęła nim kilka razy i zabrała się za brwi. Zrobiła je na żel i delikatny cień do brwi. Powieki pomalowała na delikatny brąz ze złotem, pociągnęła jeszcze niedługą czarną kreskę, nadając mojemu oku pazura. Ostatnie były rzęsy, wytuszowała je na tyle dobrze, że wyglądają jakby było ich dziesięć razy więcej i są takie długie. Całość popsikała jakimś sprejem i zaklaskała radośnie.

- Wyglądam pięknie, dziękuje Hildo. - uśmiechnęłam się promiennie, odwracając do niej przodem. - Zajęło nam to półtora godziny, a jeszcze włosy, czy możemy proszę zrobić z nimi coś prostego?

Hortensja (brunetka) spojrzała na mnie z politowaniem, doskonale wiedziałam, że nie.

- Panienko, musisz wyglądać, jak milion dolarów.

(no) QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz