4. Obiad i przykre słowa.

1.5K 124 67
                                    

Zielonowłosemu nawet nie śniło się, że kiedykolwiek będzie jeść tak luksusowy i różnorodny posiłek.  Przecież tu było tyle jedzenia! Jak niby miał to zjeść sam z królem.  Ten stół wykarmiłby conajmniej dwudziestu głodnych mężczyzn.  Chociaż jak podejrzewał Izuku, to co zostaję albo ląduje w koszu albo idzie do zwierząt. 

Król siedział już na swoim miejscu przy długim stole. Izuku zauważył swój talerz tuż obok króla po prawej stronie. Od razu się tam skierował, unosząc lekko rąbki szaty, które wchodziły mu pod nogi. Czy on już zawsze będzie musiał nosić tak długie szaty?! Przecież tak się nie da funkcjonować. 

Usiadł obok Bakugo, witając się z nim skinieniem głowy.  Czuł się jak na skazaniu i taką też miał minę. Przez pomieszczenie przechodziło wiele osób, a Izuku nawet nie zaczął.  Nie to, że nie był głodny, bo był i to bardzo.  Zwyczajnie nigdy nie widział tylu sztućcy na raz. Niby na co były mu aż trzy widelce?

Nie chciał się jednak ośmieszyć przed królem i służbą, więc wolał poczekać aż Katsuki coś wybierze i pokaże mu jakiego widelca ma użyć.  Nie wiedział jednak, że blondyn specjalnie przeciąga posiłek, ponieważ chciał sprawdzić wiedzę omegi na temat etykiety.  Ale jak można było zauważyć, nie było zbyt kolorowo.

— Jedz w końcu. — rzucił król, wywracając lekko oczami.

Izuku trochę się speszył, ponieważ naprawdę nie wiedział co ma zrobić. Ci wszyscy ludzie, którzy mu się przyglądali, wyglądali przerażająco. Chłopak czuł się jak mała owieczka w stadzie wygłodniałych wilków.

— Mój królu, ja..

Izuku nie dane było dokończyć, ponieważ Katsuki nagle wstał z miejsca, okrążając krzesło chłopaka. Stanął za nim, a na jego ustach pojawił się mały, szyderczy uśmiech.

Omega nie wiedział jak ma się w tym momencie zachować, więc po prostu siedział cicho, sztywny jak struna. Bał się chociażby wziąć głębszy oddech. Wolał zaczekać na jakiś ruch ze strony króla. 

— A może powinienem postawić ci koryto, hm? Czyż nie tak jadałeś w swojej małej wiosce? — stwierdził po chwili Katsuki, nawet nie szczerząc się na miły ton głosu.

Izuku naprawdę zszokowały te słowa. Wszystko co powiedział Król, było najprawdziwszym kłamstwem! Jednak mały omega bał sie sprzeciwić. Zdawał sobie sprawę, że nie miał prawa głosu, a gdyby chciał podważyć zdanie Bakugo, napewno spotkałyby go konsekwencje.

— No co, mała świnko? Może strażnik powinien odprowadzić cię do obory? — zakpił blondyn.

Żeńska część służby przysłuchiwała się ich rozmowie i Katsuki dobrze o tym wiedział. Już chwilę później dało się słyszeć ciche szepty i śmiechy, które doprowadzały Izuku do szału. Miał w tej chwili ochotę zapaść się pod ziemię i nie wychodzić już nigdy. W oczach omegi zbierały się łzy, jednak starał się je ukryć poprzez spuszczony wzrok. Nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu, ponieważ już chwilę później słone krople zaczęły kapać na obrus.

Katsuki poczuł jakieś dziwne ukłucie w okolicach serca, jednak starał się to stłumić i zwyczajnie zignorować. Za dobrze się bawił w tamtym momencie aby przestać. Jego wewnętrzny wilk też cholernie go irytował. Kazał mu zakończyć taką dobrą zabawę!

— Może powinienem sprowadzić tu twoją matkę, aby dotrzymała ci towarzystwa w oborze? Nie wypada aby przyszła królowa sama jadła-

— DOŚĆ! — krzyknął Izuku, wstając gwałtownie od stołu, przez co sztućce i naczynia stojące na nim zatrzęsły się niebezpiecznie.

Izuku nienawidził siebie za to, że jest taką beksą. Nie lubił okazywać słabości, ale słowa jego alfy były okropne. Nie rozumiał czemu ten się tak zachowuje, ponieważ wcześniej wydawał mu się po prostu surowy.

Mógł znieść wszystko. Każde złe słowo. Ale nie zdzierży, kiedy ktoś bezpodstawnie rzuca złe słowa o jego rodzicielce.  Można było powiedzieć, że był to czuły punkt Izuku. A Katsuki właśnie go naruszył.

Midoriya nie wypowiedział ani słowa więcej.  Uniósł lekko szatę za rąbki aby się nie podknąć, po czym szybko udał się do wyjścia z jadalni, zostawiając w tyle zszokowanego Bakugo oraz resztę służby. Miał dość, a to przecież dopiero początek.

Kiedy zamknął się w swojej komnacie, dał w końcu upust łzom  które teraz tworzyły wielki, słony ocean. Izuku wtulił twarz w poduszkę, nie rozumiejąc czym zasłużył sobie na takie traktowanie. Zrobił wszystko o co król go poprosił, więc dlaczego ten zachowuje się tak okropnie?

Przez resztę dnia siedział w swojej komnacie, nie mając ochoty na nic. Chciał tylko zamknąć oczy i wyobrazić sobie że to tylko część jakiegoś koszmaru, a kiedy otworzy oczy znów będzie w swoim domu z matką.

Kaminari właśnie sprzątał kurze, ale jak zwykle nie mógł się powstrzymać, więc podsłuchał o czym rozmawiały z pasją inne służki. Wyłapał w tej rozmowie tylko trzy słowa, które go zaniepokoiły. "król", "narzeczony", "katastrofa".

Denki domyślił się, że musiało stać się coś złego na obiedzie. Wolał jednak nie pytać o to tych plotkar, bo zapewne mogłyby mocno nagiąć prawdę. Postanowił, że kiedy posprząta, uda się osobiście do Izuku.

Korytarzem właśnie przechodził sobie król, więc Kaminari rzucił mu ukradkowe spojrzenie. Nie wyglądał na zadowolonego, więc teraz chłopak nie miał już wątpliwości, że coś musiało się stać.

O dziwo Bakugo nie zmienił kierunku, więc już chwilę później był obok służącego. Kaminari skłonił się lekko, oddając swój szacunek królowi. Zastanawiał się co go sprowadza, choć domyślał się, że chodzi o Izuku.

— masz się zająć przenoszeniem rzeczy Izuku do mojej komnaty. Możesz wziąć kogoś do pomocy. Izuku jeszcze dzisiaj ma się tam znaleźć, czy to jest jasne? — wydał rozkaz, który bardzo zdziwił Denkiego.

Oczywiście sługa skinął głową na znak ,że wykona rozkaz króla. Chociaż szczerze bał się reakcji drugiej omegi. Chłopak zapewne nic jeszcze nie wie i nie będzie zadowolony z takiego obrotu spraw.

PRZEZNACZONY || BAKUDEKU OMEGAVERSEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz