.
Zimno, czuł zimno które otulało jego ciało. Sam już nie wiedział, dlaczego je czuł, czy to przez to, że wybiegł z mieszkania swojego chłopaka w samej koszulce, krótkich spodenkach oraz swoich zwykłych butach, które z pewnością pozostawią obtarcia na jego stopach, pozostawionych bez skarpet lub może przez to, że zaczął padać deszcz. Wzdrygnął się czując jak chłodne krople spadają na jego gołe ręce, jednak nie ruszył się ani na krok, wręcz przeciwnie oparł się o mokrą, kamienną ścianę kamienicy z której wybiegł kilka sekund temu, czując jak łzy wypływają z jego oczu, a włosy były rozczochrane na wszystkie strony, gorzej niż zawsze. Zsunął się w dół, po czym usiadł na chodniku, nie zwracając uwagi na kałużę.
Aktualnie wszystko wokół przestało dla niego istnieć, nie obchodziło go nawet to, że mógł zachorować.
Pokłócili się. Wiedział, że w każdej parze to się zdarza, jednak nie spodziewał się, że pokłócą się o coś... Tak błahego, a jednak raniącego. Mógł tego uniknąć, był tego pewien jednak nie zawsze się udawało, chciał to wyjaśnić na spokojnie, jednak zaczął płakać i nie potrafił złożyć zdań w jedno. To było frustrujące. Czuł się wobec tego bezsilny, inaczej niż zawsze. Mógł nie poruszać tematu ich związku, o którym wiedzieli jedynie ich przyjaciele oraz rodzice bruneta, ponieważ Nathaniel... Po prostu się bał powiedzieć rodzicom. A Marc po prostu odebrał to jako, coś co rozerwało mu serce na milion kawałków. Nie powinien naciskać, a tym bardziej nie czuć się odepchnięty od rudowłosego.
Czuł po prostu, że tamten się go wstydzi.
Jego umysł jakimś cudem, przyjął tą informację, a serce broniło się przed nią jak tylko potrafiło. Nie potrafiło dopuścić do tego, że ktoś taki jak on potrafiłby wstydzić się jego... Myślał, że tak nigdy nie będzie. Przyrzekał mu tyle razy, że kocha go bez względu na wszystko, a w tamtym momencie, czuł jakby te słowa nie miały dla niebieskookiego żadnego znaczenia. Ciężko było mu oddychać w tamtym momencie, łykał łzy wręcz panicznie i biorąc oddech tak łapczywie jak tylko mógł, nawet nie zorientował się, że krople deszczu przestały na chwilę padać na jego ciało. Dopiero chwilę później, zobaczył, że ma na sobie tak dobrze znaną mu szarą marynarkę, odrobinę za dużą ale to nie był problem. Podniósł delikatnie głowę, ledwo widząc cokolwiek przez łzy, na początku widział plamki, potem gdy przetarł oczy zobaczył zmartwionego Nathaniela, teraz w samej swojej pomarańczowej koszulce, bez marynarki i z tęczową parasolką w dłoni znajdującą się nad nim, oraz zapłakanym czarnowłosym. Kucał przed nim, a niedługo potem przyciągnął go do siebie.
Przepraszam.
W tamtym momencie nie potrzebował nawet słów, by to powiedzieć, a Anciel rozpłakał się jeszcze bardziej. Umysł będący jego własnym wrogiem, mógł pójść chociaż na chwilę w odstawkę, tym razem nie chciał wpaść w kolejną spiralę zmartwień oraz natrętnych myśli. Chciał... Nie oni chcieli to wszystko naprawić. Po co niszczyć to co budowali, przez jedno nieporozumienie. Kolejne, tym razem zbędne i które mogli sami naprawić, bez zbędnych akum oraz interwencji bohaterów Paryża. Do których też w jakimś małym stopniu należeli, ale to już mniejsza z tym.
— Przepraszam, słońce naprawdę. — usłyszał głos artysty, który przejechał palcami po jego mokrej twarzy od łez oraz deszczu. Spojrzał mu w oczy, czując dreszcz zimna. — Chodźmy do środka, umyjesz się i przebierzesz w coś suchego, a potem porozmawiamy na spokojnie, dobrze? — zapytał, całując go w czoło. Odpowiedział mu tylko skinieniem głowy czuł, że w tamtej chwili słowa nie są po jego stronie. Cała droga po schodach od bloku, do mieszkania w którym mieszkał Kurtzberg, była dla pisarza rozmazana.

CZYTASZ
𝑹𝑨𝑰𝑵𝑩𝑶𝑾 ; marcaniel ff
Fanfic" [...] do mojego życia wtargnęła tęcza, ze swoim naręczem światła, uśmiechu, arsenałem pocałunków, złocistych łez, pięknymi zielonymi oczami i czarnymi, kruczymi włosami." Nathaniel nie w...