rozdział 13

168 22 5
                                    

Niebo zaniosło się sinymi chmurami. Płakały i grzmiały. Gniew bogów sięgną zenitu. Te okrutne czyny nie zostaną odpuszczone.

Chaty uginały się pod swoim ciężarem przez trawiący je ogień. Kłęby dymu unosiły się z płonących domów i pól. Lament przepełniony cierpieniem brzmiał jak pieśń, nadająca grozy obrazowi. Wszędzie leżały ciała mężczyzn, kobiet, dzieci, ludzi, którzy niestety nie uchronili się przed okrutnym losem. Ocalali stali pomiędzy trupami, wnętrznościami, brodząc w krwi i przesiąkając smrodem śmierci i dymu. Ich oczy widziały za dużo, skumulowaną siłę i okrucieństwo, do którego może być zdolny człowiek. W ich oczach nie dało się dostrzec nadziei, stały się puste. Stracili wszystko.

Pośród tego wszystkiego stał ON, sprawca całego chaosu. Jak rozjuszona bestia wpadł, niszcząc wszystko na swojej drodze. Był pełen nieokreślonego gniewu, żądzy krwi, zniszczenia. Po wszystkim, gdy furia minęła, przystanął pośrodku swojego dzieła. Czarny miecz ociekał krwią, która także plamiła jego ubranie, twarz i włosy. Nie zdawał się odczuwać skruchy, żalu, czy nawet satysfakcji ze swoich działań. Nie czuł nic. Gdy żądza została zaspokojona po prostu stał i patrzył w czerwoną ziemię u swych stóp.

Mężczyzna w końcu uniósł głowę i uśmiechnął się w niebiosa. Na jego starej twarzy pojawiło się coś na wzór ulgi. Uniósł miecz, przykładając jego ostrze do swojego gardła.

– Teraz twoja kolej, Nanami. – I ciął.

***

Poderwała się do siadu jak oparzona, sapiąc ciężko. Przyłożyła dłoń do gardła, które nieco ją piekło, zupełnie jakby coś je zadrasnęło, lecz nie było rany.

To był zły sen- pomyślała uspokajająco.

Odetchnęła spokojnie. Przetarła dłońmi spoconą twarz, po czym rozejrzała się i nieco zdziwiła faktem, że leży w swoim łóżku. Zapewne ktoś musiał ją przenieść minionej nocy. Potarła się po czole, bolała ją głowa, jak i reszta ciała. Nie pamięta co wczoraj miało miejsce. Jedynie to, że walczyła z zabójcą, następnie zjawiło się to wielkie monstrum, ale reszta? Kompletna pustka.

Co z demonem? Pokonany? Czy wszyscy wyszli z tego cało?

Podniosła się i spostrzegła, że jest w samej bieliźnie. O dziwo miała na sobie czyste, śnieżnobiałe, cienkie kimono. Ktoś musiał ją przebrać, gdy była nieprzytomna, a to znaczy, że wszystko widział...

Nanami przyłożyła ręce do czerwonych policzków. Naprawdę niewiele pamięta. Czy to znaczy, że wszyscy już znają jej tożsamość? Nawet jak przebierały ją służące ich obowiązkiem było poinformowanie mistrza o swoim odkryciu. Więc musi założyć, że znają prawdę.

A pal licho. Jak wiedzą to wiedzą, a jak nie to się dowiedzą.

Czym prędzej opuściła swój pokój i korytarzem ruszyła w stronę głównej sali, gdzie Manjiro zwykle spotykał się ze swoim wewnętrznym kręgiem. Liczyła, że tam go spotka i nie pomyliła się, słysząc dobiegające zza drzwi głosy.

Zignorowała, że może przerwać jakieś ważne spotkanie i rozsunęła drzwi z impetem. Zgromadzeni mężczyźni popatrzyli na nią z szokiem, nieco się rumieniąc. Cóż się dziwić? Wtargnęła do nich w samej bieliźnie, rozpuszczonych, zmierzwionych włosach, z niezbyt zadowoloną miną, domagającą się wyjaśnień.

Bajiego ogarnął jeszcze większy szok, rozpoznając w niej kobietę, którą przyprowadził Kisaki do swej posiadłości, jego żonę. Podczas walki nie dostrzegł jej twarzy przez panujące ciemności. Wtedy zastanawiał się kim jest tajemniczy szermierz, który sam pokonał demona. Jak się okazało, to była ona, na pozór krucha, urodziwa niewiasta, a w rzeczywistości za jej skórą krył się podstępny diabeł. Oj, Kisaki miał wielkiego pecha wybierając sobie żonę. Baji nawet mu nie współczuł.

PIWONIA [ tokyo revengers ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz