uwaga
rozdział grozi załamaniem nerwowym i wyrzuceniem (tego na czym czytasz) przez okno. w razie problemu skonsultuj się z terapeutą lub sekcją komentarzy, bo kolejne rozdziały wcale nie będą lepsze.
miłego czytania :)
**********
Minęły trzy dni do porwania Nanami. Od trzech dni Manjiro chodzi cały w nerwach, których nawet nie rozładuje trening. Stara skupić się na szkoleniu, lecz wciąż rozprasza go myśl, że nie był w stanie pomóc Nanami.
Szedł korytarzem do swojego pokoju. Taiju pogonił go, mówiąc, że dopóki się nie ogarnie, nie będzie go uczyć.
Manjiro zatrzymał się przed drzwiami, nie do swojego pokoju. Bez wahania zapukał i po chwili ciszy wszedł do środka. W posłaniu leżał Mitsuya. Jego głowa skierowana była na mknące chmury za oknem, choć wzrok miał nieobecny. Coś trapiło jego wnętrze i to jemu poświęca uwagę. Nawet nie zauważył, że ktoś wszedł do jego pokoju.
Manjiro odchrząknął. W jednej chwili Mitsuya ocknął się i spojrzał na gościa. W jednej chwili pobladł z ogarniającego go lęku.
– Mistrzu... – wychrypiał. Manjiro zawsze mu powtarza by zwracał się do niego po imieniu, lecz jest tak oddany, że nie śmiałby się na to odważyć.
Mitsuya z bólem uniósł się do siadu. Kołdra zsunęła się odsłaniając zabandażowany cały tors mężczyzny. Odniósł ciężkie rany i minie sporo czasu aż wyzdrowieje.
– Nie wstawaj – powiedział Manjiro.
Nie posłuchał go. Mitsuya ukląkł, chyląc czoło do ziemi. Ta pozycja uciskała na jego rany, przyprawiając o niemiłosierny ból.
– Wiem, że nie zasługuje na wybaczenie. Dałem ci słowo i zawiodłem. Przyjmę każdą karę, nadstawię karku i niech ma głowa spadnie na brudną ziemię, a ciało pozostaw w lesie, gdyż nie zasługuje na pochówek. – Głos mu drżał. Trawiący go ból i hańba nie dawały mu w spokoju spać. Z całych sił trzymał się życia, by nie odejść zawczasu. Wiedział, że powinien zginąć z ręki własnego mistrza.
– Nie pozbawię cię życia.
– A więc mam żyć na wygnaniu? Nieść brzemię hańby i...
– Zamknij się wreszcie – warknął Manjro. Dostrzegł, że bandaże mężczyzny powoli przesiąkają krwią. Chwycił go za barki, zmuszając by się wyprostował. – Rany ci się otworzyły.
– Nie zasługuję na życie.
– Doceń starania osób, które ci życie uratowały.
– Ale cię zawiodłem.
– Nie cofniesz czasu. I mimo, że rozpiera mnie gniew, to nie kieruję go na ciebie. – Poniekąd Manjiro rozumiał przyjaciela. Wiedział jak może się czuć. W końcu on też kogoś zawiódł. – Ten skurwiel ma Nanami.
Mitsuya popatrzył na blondyna. Z samej jego twarzy mógł wyczytać jak bardzo rozjusza go ten fakt.
– Jak to się stało? – odważył się zapytać.
– Sporo cię ominęło w ostatnim czasie.
Do pokoju wszedł Hakkai z tacą z posiłkiem. Zaskoczyła go obecność Manjiro. Spodziewał się, że będzie go raczej unikać.
– Poślij po medyka – powiedział Manjiro.
Hakkai skinął głową. Odstawił tacę na stolik i opuścił pokój. Idąc korytarzem do komnat uzdrowicieli, po drodze natknął się na Taiju. Górujący nad nim mężczyzna nawet nie ukrywał swojego niezadowolenia na jego widok.
![](https://img.wattpad.com/cover/288764343-288-k563578.jpg)
CZYTASZ
PIWONIA [ tokyo revengers ]
FanficNanami Yoshihiro pochodząca z dobrej rodziny, porzuca dostatek na rzecz upragnionej wolności. Starając się przeżyć, udaje mężczyznę, przybiera nowe imię i trafia do klanu Toman. Stawiając czoło brutalnemu światu, rośnie w siłę i sięga najwyżej byleb...