Cześć tato

1K 54 5
                                    

Jane
Byłam zamroczona, nic nie czułam od klatki piersiowej w dół. Widziałam krew na leżance i kroplówkę podłączoną do mojej ręki. Nie byłam do końca świadoma co się działo, wszystko wokół mnie było stłumione, rozmazane, pulsowało. Usłyszałam płacz, trochę mnie to otrzeźwiło, pozwoliło się skupić na głosach, które wcześniej wydawały się odległe.
- Pierwszy chłopiec- powiedziała Pani doktor. Zauważyłam go gdy był przekazywany w dłonie pielęgniarki. Boże jaki on jest maleńki, napinał swoje drobne kończyny i krzyczał głośno. Po chwili rozległ się drugi płacz.- Drugi chłopiec.- Wyglądał identycznie, krzyknął ponownie gdy trafił w dłonie drugiej pielęgniarki. Wytarły ich i ułożyły w łóżeczku. Czekały na następne.
- Krwotok- powiedział lekarz, nie spojrzałam na niego, nie mogłam oderwać od nich wzroku.
- Kurwa skąd?- Jej głos stał się nerwowy.- Nie widzę trzeciego dziecka.- Przez chwile panowała cisza, obraz zaczął mi się rozmazywać. -Uciśnij tutaj.... Dobra mam je... Nie oddycha... Klara podaj ssak, szykuj ambu... daj je.- Rozeszło się ciche kwilenie dziecka, a może mi się wydawało, może to któryś z moich synów. Co z trzecim maleństwem? Zrobiło mi się ciemno przed oczami, odpłynęłam w ten mrok chociaż z całych sił starałam się pozostać przytomna.
Connor
Patrzyłem na drzwi jakbym mógł coś przez nie dojrzeć. Słyszałem wszystko co mówili, chciałem tam wejść gdy usłyszałem słowo "krwotok", ale mój brat stanął przed drzwiami.
- Twoja obecność tylko zaszkodzi.- Powiedział twardo, wiedziałem to, ale tam jest kurwa moja mate. Zacisnąłem zęby, miałem ochotę krzyczeć. Zaczęli wymieniać nazwy jakiś narzędzi chirurgicznych, podłączyli jej krew. Któraś z dziewczyn co jakiś czas podawała parametry życiowe Jane, były coraz słabsze. Kochanie błagam nie rób mi tego. Czas ciągnął się w nie skończoność. Potem padały tylko komentarze: tnę, uciskaj, zaciśnij naczynie. Pikanie monitora trzymało mojego wilka wewnątrz mnie, jej serce wciąż biło. Włączył się alarm. Kazali podać adrenalinę, sól i levonor. Misiu nie poddawaj się.
- Krwotok opanowany, szyje, jak parametry?- Głos lekarki wydawał się spokojniejszy.
- Ciśnienie 70 na 50, tętno 62 na minutę, saturacja na tlenie o przepływie 6 litrów 97%.
- Zwiększ przepływ levonoru na 6, podłącz następną krew i PWE gdy skończy się sól.
- Dobrze.
- Jak dzieci?- Nie słuchałem tego, chciałem usłyszeć że z Jane wszystko w porządku, że jest bezpieczna. Skupiłem się na dźwięku rytmu pracy jej serca.
12 godzin później
Od czterech godzin siedziałem przy mojej mate. Wyglądała lepiej, nie była już taka blada i lżej oddychała. Do tej pory się nie obudziła. Lekarze opisali mi dokładnie co się stało, nie mogłem się skupić na ich słowach. Wiedziałem że ta ciąża to zły pomysł, powinienem być twardszy, postawić na swoje. Pomasowałem kciukiem jej palce, grymas bólu pojawił się na jej twarzy.
- Kochanie- ścisnołem jej dłoń. Zwróciła twarz w moją stronę, lekko uchyliła powieki. Wstałem z fotela i pocałowałem ją w usta. Wróciła do mnie.
- Connor- wycharczała, ulżyło mi- boli.
- Już skarbie- wyszedłem na korytarz zawołać lekarzy z gabinetu obok i wróciłem do niej.
- Jak się czujesz?- spytała kobieta, wyglądała na wyczerpaną.
- Boli mnie- położyła dłoń na brzuchu i wciągnęła mocno powietrze.- Co z dziećmi?
- Z chłopcami nie było problemu- odpowiedziała szykując kroplówkę.- Dziewczynka nie oddychała po porodzie, odessaliśmy ją, użyliśmy zastępczego oddechu workiem ambu i czynności życiowe wróciły. Leży w cieplarce, ma małą masę ciała ale jest silnym wojownikiem, jesteśmy dobrej myśli.- Odetchnęła z ulgą.
- Dziękuje ci.- Podłączyła jej kroplówkę, usiadła na stołku obok.
- Podczas cesarki pojawiły się komplikacje, nie mogliśmy opanować krwotoku- zrobiła przerwę- żeby ratować ci życie musieliśmy usunąć macice.- Wrócił jej profesjonalny ton.
- Rozumiem- powiedziała moja mate, spuściła wzrok.- Mogę zobaczyć moje dzieci- próbowała usiąść.
- Leż- powstrzymaliśmy ją, ale spojrzała tylko na kobietę.
- Oczywiście że tak, przyniesiemy ci je, ale nie wolno ci wstawać, bo pozrywasz szwy.- Podniosła zagłówek łóżka.- Zaraz je zobaczysz- dodała z uśmiechem wychodząc. Jane nie patrzyła na mnie, coś niedobrego działo się w jej głowie.
- Z każdą sekundą kocham cię coraz bardziej moja piękna mate.- Przeniosła na mnie wzrok, pocałowałem ją mocno w usta. Zaczęła szlochać.
- Przepraszam, jestem poprosu zmęczona, chyba mnie to wszystko przytłoczyło i bardzo chce zobaczyć dzieci.
- Nie przepraszaj, masz prawo tak się czuć, a dzieci zaraz dostaniesz.- Pocałowałem ją ponownie. Drzwi się otworzyły.
- Poznaj swoich synów i córkę.- Doktor miała maleńkie różowe zawiniątko w ramionach, pielęgniarki weszły z dziećmi w niebieskich kocykach. Najpierw wzięła na ręce dziewczynkę, miała piękne ciemno brązowe oczy, były prawie czarne.
- Ma twój kolor oczu- uśmiechnęła się, pocałowała jej czoło.
- Jest piękna- naprawdę tak była, moja mate spojrzała na mnie ze zrozumieniem, domyśliła się że wcześniej nie chciałem o nich słyszeć.
- Weź ją- usiadłem na brzegu łóżka, delikatnie odebrałem dziecko, była wielkości mojego przedramienia, z jednej strony to było urocze, z drugiej cholernie przerażające. Moja mate wzięła najpierw jednego, a potem drugiego syna. Ja chodziłem z córeczką po sali. Pielęgniarka podeszła do mnie.
- Musi wrócić do cieplarki- powiedziała wyciągając dłonie po dziewczynkę.
- Ja ją odłożę, zaraz wrócę kochanie.- Przeszedłem do sali obok, położyłem ją na materacu, skrzywiła się, chyba nie spodobało jej się że ją odłożyłem.- Kocham cię córeczko.- Ucałowałem ją i wróciłem do mojej kobiety. Oddała dzieci dziewczyną.
- Sprawdzimy ranę dobrze?
- Pewnie- odsłoniła brzuch, przejechała palcami po rozstępach i skórze która została po ciąży.
- Wczoraj wyglądał lepiej- chyba probowała żartować.
- Nie rób sobie tego, jesteś piękna.
Lekarka odkleiła opatrunek i patrzyła na ranę, przejechała palcami jakby coś jej się nie podobało.
- Jest... prawie wygojona, w tym tempie jutro będę mogła zdjąć ci szwy.
- Przecież jest człowiekiem- powiedziałem nie rozumiejąc czemu jej rana goi się jak u wilka.
- Może to dzięki komórką dzieci które zostały w jej krwioobiegu?- Wzruszyła ramionami.- Najważniejsze że dobrze się goi, ale i tak musisz tydzień leżeć, to była poważna operacja, dodatkowo jesteś osłabiona przez utratę krwi.- Moja mate potaknęła na zgodę.- Możecie wrócić do siebie, chłopcy też, dziewczynka zostanie w cieplarce jeszcze trzy dni.
- Możemy przenieść cieplarkę na górę?- Spytała Jane
- Tak
- Zorganizuje to- zapewniłem moją mate.
Jane
Pielęgniarka odłączyła mi kroplówke i usunęła wkłócie dożylne. Pobrała kolejne kontrolne Mój mate zaniósł mnie do sypialni. Odmówił przeniesienia łóżeczka do naszej sypialni, twierdząc że mam odpoczywać, a on przyniesie dzieci na karmienie. Uparty alfa, przespałam się chwilę, ale od kilku godzin przekręcałam się z boku na bok nie mając co robić. Gdzie on był? Wybrałam jego numer.
- Hej skarbie.
- Hej, co robisz?
- Przewinołem, przebrałem i nakarmiłem nasze maleństwa. Okazało się że body są na nie sporo za duże wiec chodze po sklepie wrzucając do wózka najmniejsze ubranka.
- Connor braliśmy najmniejsze rozmiary i miałeś zabrać dzieci do mnie na karmienie.
- W sklepie w naszym mieście braliśmy najmniejsze, nie w tym. Spałaś podczas karmienia.
- Gdzie jesteś?
- Trochę dalej, poprosiłem Norę żeby do ciebie przyszła. Zrobie jeszcze zakupy i wracam. Pielęgniarki są u dzieci.
- Dobrze, wracaj szybko.
- Wrócę i przyniose ci dzieci.
- Pa
- Pa skarbie.
Usiadłam powoli, nic mnie nie bolało, spojrzałam na drzwi łazienki. Doktor kazała leżeć, ale na pewno nie miała na myśli że ciągle. Wstałam ostrożnie, trochę mnie ciągnęło w miejscu szycia. Zrobiłam kilka kroków, nie było źle. Rozebrałam się, włączyłam prysznic, przycisnełam mały ręcznik do opatrunku i weszłam pod ciepłą wodę. Zmyłam z siebie ostatnią dobę.

Dzicy WojownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz